NOWA ERA

BRAMA WOLNOŚCI - WIERSZE
LINK! DO BRAMA WOLNOŚCI

ZŁOTY KLUCZ
poemat

 Bardzo, dawno temu,
bardzo daleko
w judejskiej krainie,
żyła sobie cicha
i skromna dziewczyna
a jej imię było, Maryja.

  Pełna cnot,  urody
i boskiego w sobie
 uwielbienia.
Swoim pełnym
miłości sercem
Boga do siebie
przyciągnęła.

  I chciał  Bóg
wynagrodzić
jej przepiękne
zalety.

  Dumał
co może dla niej zrobić.
Upatrzył
w okolicy uczciwego stolarza.
Włożył mu do ręki
Rozkwitniętą
gałąź migdałowca
i wysłał
  ze swatami do Maryji.

Przyjęła Maryja
tego zacnego Józefa
bo takie właśnie miał imię.
Zaślubiny
 były skromne
i mało kto o nich
wiedział.

A Bóg ciągle
myślał,
Co ja dla nich mogę
 jeszcze zrobić?

  Kochał ich bardzo,
tak jak i oni Jego kochali.
A miał  Bóg w Niebie
jedynego syna,
który marzył
by odwiedzić
ludzką krainę
i ludzi do swojego Ojca
przyprowadzić.

Już wiedział
Bóg co zrobi.
Poprosił
 Maryję i Józefa
- Przyjmijcie mojego Syna
w swojej rodzinie
i kochajcie
z całego serca.

  Narodził się mały Jezus
w tej biednej
 rodzinie stolarza.
Wyrastał, piękniał,
mądrością tryskał
i ludziom
o swoim Ojcu-Bogu
opowiadał.

  Chwalił
Jego królestwo,
obiecywał
cudowne dary,
jakich do tej pory
nikt nie widział,
i o jakich nikt
nie słyszał.

  Dużo za nim poszło.
Podobały się Jego nauki,
wabiły królewskie skarby
i ten wieczny żywot, który
Jezus wszystkim
 obiecywał.

  Ale nie wszystkim
 podobał się Jezus.
i jego nauki też dla nich
 były ciężkie.
Postanowili Go usunąć,
po kryjomu spiskowali
i na śmierć skazali.

  Biedna Maryja
ponad wszystko
kochała swojego syna.
Zadrżała
 z wielkiej trwogi,.
niemalże serce jej pękło.

  Ale wiedziała,
co Jezus postanowił,
że świadomie
 wybrał tą drogę.
i że musi samotnie
ją przebyć.

  Więc mocno
zacisnęła usta
aby krzyku
nie wydały.

  Schowała
swe oczy
pod chustą
by Jezus jej łez
nie widział.

  Trwała tak
z nim do końca
i wzmacniała
swą miłością Jego siły.

  Kiedy Jezus skonał,
rozpacz rozrywała
 
Jej serce.
Okrutnym
bólem się odziała.

Ale złożyła
do modlitwy ręce,
Boga o miłosierdzie
i przebaczenie
dla oprawców Jej Syna,
błagała.

  Kiedy Jezus powrócił
do swojego
Niebieskiego Królestwa,
koronę i berło
od swojego Ojca dostał.

  A swojej skromnej
i cichej służebnicy Maryji,
Bóg  włożył
złoty klucz do ręki.

  Jest to klucz  o potężnej mocy
Można nim otworzyć
 wszystkie furtki.
I rzekł Bóg do niej,

  Ciebie czynię opiekunką
i królową tego  klucza
i tej największej
sekretnej komnaty,
którą możesz nim otworzyć.

Tam schowałem
największe skarby.
Ten zloty klucz,
w Twoich rękach, 
to wielka miłość!

  Otwiera Serce
Twojego Syna i Boga.
Możesz go używać
kiedy zechcesz.

  Możesz otwierać tą
magiczną komnatę
na wszystkie ludzkie
potrzeby.

  Nigdy Ci nie odmówi
a jeszcze pomoże
i  swym
Boskim Miłosierdziem
otuli.

Używaj go śmiało.
Bo Ty
Maryja,
jesteś królową Boskiej miłości,
która żyje
w Przenajświętszym
 Sercu Boga!

  Trzymaj Maryjo,
trzymaj ten złoty klucz
 mocno.
Używaj go często.

  Ciebie  Maryjo czynię
jego właścicielką.
Pomagaj moim córkom i synom
w ich ziemskich udrękach.

  Bo ten klucz
to wielka potęga!
Bo ten klucz
to Milość!

SEKRET

  Znajdź złote drzwi
w twoją przyszłość
... i ten zloty klucz.

  Stary człowiek
przepływa morze
własnej iluzji ...

  Miłość i Prawda stoi
przed nim otworem,
nagle wszystko zrozumie...

  Złoty klucz -
niebiański prezent
jest i dla ciebie.

  Bóg nim otwiera
własne serce,  poznasz
 prawdziwą miłość.

  Dobiega końca podroż
 w spirytualne jutro,
pobiegniesz przed siebie ...

  Będziesz jak dziecko,
uszczęśliwione
w ramionach  matki ...

  Boska Miłość
puka do wszystkich drzwi,
ludzkich serc...

  Ostatni  prog,  jesteś w domu.
Złoty klucz
otworzy ... i serce twoje.


WYZWÓL SERCE MOJE

  ... po swojej drodze
...idę ...
... i milczę...

  śpiewam
... i śmieję się,
wyzwalam ...
swoje emocje...

  zastygam
w milczeniu
... w niczym ...
na dłuższą chwilę ...
szukam ...
dalszych rozwiązań ...

  odrobinę
ognia chwytam ...
do ręki ...
co zajaśniał
w sercu udręki.

  Duszę oczyszczam
...   biegnę
... krzyczę ...
a w środku
płonę ...

  nie pozwalam
duchowi ...
zapomnieć,
po co tu przybył ...

budzę
ze snu ...
śpiewam
ballady,  o Bogu.

  Już nie płaczę ...
jeszcze błagam ...
zrozum wreszcie ...
już czas na ciebie
... duchu ...
abyś zmądrzał ...

  Ponad siebie ...
wzleciał ...
i serce moje
... wyzwolił.

WYZNANIE

  Ciche stąpanie wiatru
i niepojęte chwile
w moim życiu.
Upadam  i ... powstaje.

Ta chwila  niepojęta,
ktora się nie kończy
wiedzie do światła
... a to mnie uwodzi.

  Rozpala ogień gorący,
obdarza mnie miłością.
Poryw serca,  zachwyt duszy,
już się nie lękam,  z radością

  płynę na spokojnej fali
na nasze spotkanie.
Pan Czasu, Życia i Przestrzeni
wynagradza sprawiedliwie.

  Usycha myśl stara
co posiewa ziarno zwątpienia.
Szeleszczą paciorki różańca
i ciągle kręta ma ścieżka.

  W zadumie wielkiego skupienia
ożywiam ciało, krzepię ducha.
Dziękuję Ci Panie,  słowa Twoje
dotarły wreszcie

  w uszy moje,  dotąd głuche
na Twoje wołanie.
I oczy chociaż zamknięte,
odbierają Twoje Miłosierdzie.

Krzyż ...  i promyk słońca
co świeci zza grobu...
w ciszy milczenia oświeca
prawdę,  jestem prawie u celu.

  Z zachwytem spoglądam
na słońca południe.
Wreszcie zrozumiałam,
Twoje istnienie.

WYSOKI LOT

  Wolność moja
i głowa przystrojona
w koronę,  nie ważne,
że cierniowa.

  Chłonę w siebie
wielkie zdroje.
Płonę w żarze
wielkiego ognia.

  Pijana ze szczęścia
gram na strunach światła,
gdzie słońce
blaskiem promienieje.

  Czerpię z głębin
źródeł odwiecznych
mądrość, miłość
i spokój wieczny.  

Zanurzona
w Boskim oddechu,
idę do szczęścia.
Grają fanfary i tańczą aniołowie.

Rozerwałam
ciemności łańcuchy.
Powstałam
z ziemnych mogił.

  Nie straszne mi dziś demony,  
z serca pokorę wyznaję
a ta niszczy
świat czarnych.

  Oderwały się strzały
od tronu Bożego.
Ugodziły
w samo serce, buchnął ogień.  

  Człowieczy ból i radość duszy
kończą męczarnię. 
Płynę w świetle słońca,
na olbrzymią  gorę

  Widzę jej szczyt,
tam wysoko mój własny
krzyż postawię.
Więcej dźwigać go nie będę.

  Rozwiązuję krok po kroku
zagadkę własnego losu.
Mówię do śmierci,  żegnaj.
Me ostatnie słowo do wiatru,

  jestem kwiatem
roży majowej,
ambrozji nektarem.
Postawił mnie Pan
na własnym stole.

TYLKO WIARA  

Głos wewnętrzny
radośnie woła,
ze środka duszy.
Źródłem radości
jest mi modlitwa.

  Ogień rozpala
płomień
żyznej miłości.
Oczyszcza ...
nie zadając bólu.

  Duszę spokój ogarnia,
zawieszają się zmysły.
Bóg głęboko,  przenika
...umieram...
i trudno się oprzeć,
dusza cała ...
zatraca się w Bogu.

  Wewnętrzny ogień,
siła miłości
z modlitwą,  spleciona
... i wielka wiara
daje klucze
do mego istnienia.

  Wiara bez granic
... i granice człowieka,
nie szuka już tajemnic,
nie ma innej drogi.

  Z zamkniętymi oczami,
tylko przyjmuje
... istnienie Boga.
Misterium skończone

  ... a On bierze
w swoje ramiona.
Znika niepokój,
dusza wybawiona.
 

  WIESŁAWA