Do tej pory chorobę traktowano jako błąd natury. Do takich
błędów zaliczano również osłabienie układu immunologicznego.
Niemiecki lekarz, doktor Ryke Geerd Hamer doszedł do
wniosku, że nowotwory mają swoje źródło w nagłym szoku,
który objawia się jako przeżycie konfliktowe. Odkrycie to
stało się bazą dla sformułowania pięciu biologicznych praw
natury, z których pierwsze i najważniejsze zostało nazwane
żelazną regułą raka. Mówi ono, że choroba nowotworowa
powstaje w momencie ciężkiego, dramatycznego, powodującego
poczucie izolacji urazu, który ma charakter przeżycia
konfliktowego. Jest to cios, który spada na człowieka
nieoczekiwanie i rozgrywa się na trzech płaszczyznach
jednocześnie: w psychice, w mózgu i w określonym narządzie.
Za sformułowanie i ogłoszenie tej teorii jej autor został
wyklęty przez medyczne autorytety i poddany bezprecedensowym
represjom.
Nie ma chyba współcześnie na świecie lekarza, który za swoje
poglądy byłby tak zaciekle zwalczany i niszczony jak doktor
Ryke Geerd Hamer. Prokuratura wystąpiła w stosunku do niego
z 70 wnioskami o badania psychiatryczne. Zgodnie z opinią
przeprowadzających je specjalistów Hamer jest całkowicie
normalnym człowiekiem, a jedyną winę twórcy “Nowej Medycyny”
stanowi fakt, iż nie chce wyprzeć się stworzonej przez
siebie “żelaznej reguły raka”.
Urodził się 17 maja 1935 r. na Wyspach Fryzyjskich. Ukończył
studia medyczne i teologiczne. później przez kilkadziesiąt
lat pracował w różnych klinikach i prowadził prywatną
praktykę. W 1972 r. zrobił specjalizację z interny. Jest
autorem licznych interesujących wynalazków z dziedziny
techniki medycznej, co świadczy o wielkim talencie i
szerokich zainteresowaniach. Jego nazwisko brzmi: Ryke Geerd
Hamer.
W
1976 r. rodzina Hamerów podjęła decyzję przeniesienia się do
Włoch. Doktor Ryke Geerd chciał tam prowadzić w ubogich
dzielnicach Rzymu bezpłatną praktykę lekarską dla
najuboższych. Zabezpieczeniem finansowym miały być dochody z
wynalazków, które zostaną opatentowane. Wszystko jednak
potoczyło się inaczej. W 1978 roku na Korsyce, w napadzie
furii, włoski książę z Savoyen śmiertelnie postrzelił Dirka
- syna doktora Hamera. Po 19 operacjach chłopiec zmarł. To
był potworny cios.
Krótko po śmierci syna doktor Hamer zachorował na raka
jądra. Przyszło mu wtedy do głowy, że istnieje bezpośredni
związek pomiędzy śmiercią syna a jego chorobą. Postanowił
więc sprawdzić, czy inni ludzie dotknięci nowotworami
również na krótko przed chorobą doznali silnego urazu.
Gdy w 1981 roku rozpoczął pracę w klinice onkologicznej
uniwersytetu w Monachium, wypytywał wszystkich pacjentów o
to, czy przed chorobą wystąpiły w ich życiu jakieś
szczególnie ważne wydarzenia o negatywnym zabarwieniu. Na
podstawie tych wywiadów potwierdził swoje przypuszczenia: u
każdego pacjenta na krótko przed diagnozą nowotworu miało
miejsce przeżycie, które wywołało szok.
Doktor Hamer postanowił przedstawić swoje odkrycie kolegom.
W efekcie postawiono go przed następującym wyborem: albo
zostanie zwolniony ze stanowiska, albo zapomni o głoszonych
przez siebie herezjach.
To był początek drogi, którą kroczy do dziś.
Sam zrezygnował z posady. Zanim jednak to uczynił. zdążył
zebrać sporą dokumentację. Prowadząc nadal swoje badania, do
1986 roku zgromadził 22 tysiące przypadków potwierdzających
jego teorię. Tak zaczęła się droga przez mękę doktora
Hamera.
Zanim jednak przejdziemy do jego dalszych losów, należy
dokładnie przyjrzeć się teorii, którą jej twórca nazwał Nową
Medycyną, i która rzeczywiście burzy wszystko, co
współczesnym lekarzom wiadomo na temat procesów
chorobotwórczych. Jednocześnie oznacza ona nadzieję dla
tych, którzy już ją stracili, gdyż zakłada, że choroba nie
musi prowadzić do śmierci, a jej przebieg jest przewidywalny
dzięki czemu dotknięty nią człowiek zyskuje znacznie lepsze
rozeznanie w zatrważających zmianach, które zachodzą w jego
organizmie.
Do tej pory chorobę traktowano jako błąd natury. Do takich
błędów zaliczano również osłabienie układu immunologicznego.
Doktor Hamer doszedł do wniosku, że nowotwory mają swoje
źródło w nagłym szoku, który objawia się jako przeżycie
konfliktowe. Nazwał je zespołem Dirka Hamera (DHS - Dirk
Hamer Syndrom).
Odkrycie stało się bazą dla sformułowania pięciu
biologicznych praw natury, z których pierwsze i
najważniejsze to żelazna reguła raka. Mówi ono, że choroba
nowotworowa powstaje w momencie ciężkiego, dramatycznego,
powodującego poczucie izolacji urazu, który ma charakter
przeżycia konfliktowego. Jest to cios, który spada na
człowieka nieoczekiwanie i wywołuje skutki jednocześnie na
trzech płaszczyznach: w psychice, w mózgu i w określonym
narządzie.
DHS pozostawia ślady w całym ludzkim jestestwie, zarówno w
psychice, jak i w organizmie, zaś w mózgu człowieka
dotkniętego nieszczęściem powoduje powstanie tzw. ogniska
Hamera. Można je zaobserwować przy użyciu tomografii
komputerowej. Potem, w zależności od tego, gdzie się ono
zlokalizowało, następuje “wybór” narządu, który zostanie
zaatakowany chorobą. Innymi słowy, ponieważ konkretny
ośrodek w mózgu zawiaduje odpowiadającymi mu narządami, w
jednym z nich rozpoczyna się proces chorobowy, który może
doprowadzić do zmian nowotworowych.
DHS dotyczy wszystkich żywych istot.
Szokowe doznania są np. również udziałem zwierząt i w każdym
przypadku mogą stać się przyczyną raka. Dlatego hipoteza, że
do takiej choroby prowadzą długotrwałe stresy i trudności
życiowe, jest - zdaniem Hamera - nie do przyjęcia.
Szok mogą spowodować bardzo różne okoliczności. Ponieważ
jesteśmy jednostkami niepowtarzalnymi, każdy to samo
wydarzenie odbiera inaczej. To, co dla jednej osoby nie
będzie stanowić większego problemu, dla innej może okazać
się tragedią. Takie przeżycie tylko wtedy stanie się
przyczyną raka, gdy wywoła konflikt prowadzący do DHS.
Proces ten zachodzi na poziomie podświadomości i to od niej
zależy, czy konkretna sytuacja zostanie zakwalifikowana jako
silny uraz, czy nie. Dlatego Nowa Medycyna kładzie tak duży
nacisk na rozmowę z pacjentem. Jedynie on bowiem wie, co
wydarzyło się w jego życiu i co miało takie znaczenie, że
wywołało chorobę.
Doktor Hamer mówi o tym tak:
-
Wyjątkowość “Nowej Medycyny” polega na tym, że to pacjent
sam decyduje o postępowaniu lekarza wobec jego organizmu.
Pacjent nie “jest leczony” , lecz działa sam. Stosunek
pacjent-lekarz zostaje tu gruntownie zrewidowany i na nowo
zdefiniowany. Lekarz, wysoko wykwalifikowany specjalista,
będzie musiał w przyszłości wykazać się wszechstronną wiedzą
ogólną, jak również powinien posiadać kwalifikacje
“kryminologa” w zakresie leczenia ludzi, a także dar
zdrowego rozsądku. Lekarz ten będzie służył choremu fachową
radą jak przyjaciel. Terapia przyszłości tylko marginalnie
będzie stosować leki. Większość czasu zostanie poświęcona
wyjaśnianiu w zrozumiały dla pacjenta sposób istoty
biologicznego konfliktu i wynikającej z niego tzw.
“choroby”. Lekarz - przyjaciel pomoże rozwiązać konflikt i
uniknąć następnej takiej sytuacji. Powinien być skromnym i
mądrym człowiekiem, okazującym nie tylko chorym serce lecz
również legitymującym się wszechstronną wiedzą. Oczywiście
ten obraz zupełnie nie odpowiada obecnym wyobrażeniom na
temat dobrego lekarza.
I dalej:
Ponieważ zasadniczym punktem “Nowej Medycyny” jest DHS,
lekarz musi się wczuć w ten krótki moment życia pacjenta i
przeżyć go razem z nim. To niezmiernie ważne, aby mógł
wyobrazić sobie całą sytuację i wyłom, jaki poczyniła w
psychice. Warunkiem tego jest dokładna znajomość życia
pacjenta, jego doświadczeń, poglądów, życia rodzinnego,
wierzeń religijnych itp.
DHS i będący jego konsekwencją proces biologiczny ma nie
tylko charakter negatywny. To nie jedynie zakłócenie
normalnego funkcjonowania na poziomie biologicznym i
psychicznym. To konieczność i zarazem sposób “przełączenia”
organizmu na program specjalny, który umożliwi poradzenie
sobie z sytuacją. Proces chorobowy stwarza dla organizmu
szansę, dzięki której człowiek będzie mógł dalej
funkcjonować, Jest to mechanizm zgodny z prawami natury i
prowadzący do ponownego odzyskania równowagi biologicznej.
Nasz organizm funkcjonuje automatycznie, na poziomie
podświadomości. Odpowiedzialność za sprawne działanie tego
superczułego mechanizmu spoczywa na nerwowym układzie
wegetatywnym, który “pilnuje”, aby wszystkie organy naszego
ciała zostały zaopatrzone w niezbędne związki, toksyny były
zabierane i wydalane, a całość doskonale zsynchronizowana.
Chodzi o to, by otrzymywane informacje zostały odpowiednio
sklasyfikowane i organizm adekwatnie na nie reagował.
Zapewniają to dwa podsystemy: układ sympatyczny i
parasympatyczny.
Układ sympatyczny odpowiada za aktywność ciała. Zawiaduje
narządami, które umożliwiają sprawne działanie w ciągu dnia.
Tak więc serce i mięśnie są o tej porze znacznie lepiej
ukrwione, za to kończyny raczej zimne. Za ucieczkę lub atak
odpowiada także układ sympatyczny, co wyraża się
podwyższonym ciśnieniem krwi, szybszym rytmem oddechu itd.
Układ parasympatyczny jest odpowiedzialny za
funkcjonowanie ciała w okresie spoczynku, a więc w nocy. Aktywność
mięśni ma wtedy mniejsze znaczenie, następuje natomiast
regeneracja organizmu, usuwanie toksyn itp. Praca układu
trawiennego jest wówczas wzmożona, a rytm serca i oddechu
spowolniony. Zwiększa się temperatura ciała, rozszerzają się
naczynia krwionośne. Ogólnie można powiedzieć, że w ciągu
dnia organizm znajduje się w fazie stresu (podwyższona
aktywność), a w nocy odpoczywa.
DHS spada jak grom z jasnego nieba i z miejsca aktywizuje
układ sympatyczny. Człowiek znajduje się ciągle w stanie
aktywności zwanym fazą ciągłego dnia lub zimna (gdyż
dominuje tu odczucie zimna). Jeśli konflikt nie zostanie
rozwiązany, stan ten przechodzi w chroniczny. W przypadku
rozwiązania konfliktu organizm przełącza się na drugi typ
funkcjonowania, zdeterminowany działaniem układu
parasympatycznego. To faza gorąca, zwana też fazą ciągłej
nocy podczas której organizm wraca do zdrowia.
Tak więc w pierwszej fazie człowiek zostaje wytrącony z
równowagi, wskutek czego normalne funkcjonowanie zostaje
zakłócone. Rozwiązanie konfliktu następuje poprzez ustalenie
przyczyny i zmianę własnego nastawienia wobec problemu.
Potem rozpoczyna się faza zdrowienia, podczas której pojawia
się jeszcze jedna szansa przeanalizowania danego wydarzenia.
W
połowie fazy zdrowienia ma miejsce kryzys, będący punktem
kulminacyjnym, Jest to zjawisko dobrze znane lekarzom
starszej daty, gdyż występuje ono nie tylko w przypadku
chorób nowotworowych. W pierwszej połowie taj fazy zostaje
wydalony z organizmu płyn obrzękowy, co objawia się
wzmożonym oddawaniem moczu. Później naprawiane są szkody.
Kryzys jest wydarzeniem przełomowym, gdyż od tego momentu
organizm dąży już tylko do przywrócenia normalnej
aktywności.
W zasadzie każda choroba przebiega dwufazowo. Należy jednak
podkreślić, że faza zdrowienia pojawia się wyłącznie wtedy,
gdy choremu udało się rozwiązać konflikt.
Wszystko, co przed chwilą powiedziano jest oczywiście dla
współczesnej medycyny czystą herezją. Jak twierdzi Hamer,
nie może być jednak inaczej, skoro swoje wysiłki skupia ona
głównie na tym, aby utrudnić fazę zdrowienia, zatruwając
organizm różnymi środkami chemicznymi w celu np. stłumienia
temperatury, która stanowi naturalną reakcję organizmu. W
przypadku raka podaje się np. choremu bardzo silnie
działające środki chemiczne. Pierwszoplanowym zadaniem staje
się w tej sytuacji usunięcie z ciała toksyn powstałych w
wyniku ich rozkładu, co dodatkowo spowalnia, a nawet hamuje
powrót do zdrowia.
Większość chorób przebiega właśnie w taki sposób, to znaczy
najpierw pojawia się faza zimna, kiedy to ręce i nogi są
zimne. W ciele dominuje uczucie chłodu, a także daje o sobie
znać bezsenność. Potem następuje faza gorąca z wyraźnie
podniesioną temperaturą i osłabieniem. W pierwszej fazie
ognisko Hamera w mózgu wygląda jak tarcza strzelecka - jeden
punkt, otoczony coraz większymi kręgami. Widać to wyraźnie
na zdjęciach tomograficznych. W drugiej fazie pojawia się na
nich obrzęk.
Zaistnienie choroby w danym narządzie jest zjawiskiem
stosunkowo złożonym. Aby je zrozumieć, należy w skrócie
przypomnieć szkolną wiedzę na temat listków zarodkowych. Być
może niektórzy jeszcze pamiętają, że są to: endoderma,
mezoderma i ektoderma. Z tych trzech struktur zarodka
ludzkiego w trakcie życia płodowego wykształcają się
odpowiadające im organy naszego ciała.
Aby nie komplikować sprawy, w wielkim skrócie można ująć
to tak:
• z endodermy wykształcają się takie narządy, jak układ
trawienny, płuca, prostata, część układu rozrodczego,
• z mezodermy powstają błony otaczające organy wewnętrzne,
układ kostny i mięśnie,
• ektoderma jest odpowiedzialna za narządy zmysłów, naczynia
krwionośne, zewnętrzne narządy rodne, pęcherz, zęby, skórę.
Zgodnie z teorią Hamera różne typy konfliktów, na jakie
napotykamy w życiu, mają bardzo ścisły związek z listkami
zarodkowymi, a ściślej rzecz ujmując, z narządami, które z
nich powstały. Jest to bardzo ważne, gdyż ukazuje zależność
umiejscowienia choroby w danym narządzie od rodzaju
konfliktu, z jakim przyszło człowiekowi się zmagać. Fakt ten
nie dziwi, jeżeli weźmie się pod uwagę, że Nowa Medycyna
bazuje na teorii rozwoju ewolucyjnego.
Doktor Hamer dokonał klasyfikacji tych konfliktów w
następujący sposób:
• narządom powstałym z endodermy zagrażają następujące typy
konfliktów: strach przed śmiercią, niemożność złapania kęsa
(dotyczy to oczywiście różnych sytuacji i kęs ma tu
znaczenie symboliczne, oznacza po prostu jakąś wartość),
konflikty egzystencjalne, utrata kogoś lub czegoś, nie do
opanowania (należałoby może powiedzieć nie do strawienia)
złość,
• narządom powstałym z mezodermy zagrażają z kolei takie oto
typy konfliktów: uczucie zranienia, trudności w
przystosowaniu, niemożność wykonania ruchu (również w
znaczeniu symbolicznym, np. poczucie spętania jakąś
sytuacją),
• narządy powstałe z ektodermy narażone są na zaburzenia w
przypadku tzw. stanu ograniczenia, kłopotów postrzegania
zmysłowego oraz trudności w kontaktach z innymi.
Jeśli więc życie postawi nas np. w sytuacji, gdy czujemy się
przez kogoś bardzo zranieni, można spodziewać się zmian w
narządach, za które odpowiedzialna jest mezoderma, zatem:
układ kostny, serce, naczynia krwionośne, krew, limfa,
śledziona, nerki, gruczoły wydzielania wewnętrznego.
Należy jeszcze raz podkreślić, że zgodnie z teorią Hamera do
choroby nowotworowej dochodzi tylko wtedy, gdy psychika
przeżyła jednorazowy, silny wstrząs, zwany przez niego
konfliktem biologicznym, który powoduje wystąpienie DHS.
Właśnie dlatego np. sytuacja ograniczenia dla jednej osoby
okaże się konfliktowa, a dla innej niekoniecznie. Wszystko
tu zależy od złożoności psychiki człowieka, generalnie zaś
punkt widzenia doktora Hamera ukazuje głębokie powiązanie
pomiędzy konfliktami rozumianymi jako uraz psychiczny,
ośrodkami w mózgu i odpowiadającymi im narządami.
Ale to nie wszystko. Bardzo ważna w tym względzie - zdaniem
niemieckiego lekarza - jest tu bowiem również rola
mikroorganizmów, takich jak bakterie, wirusy i grzyby.
Ta część teorii dla współczesnej medycyny jest chyba
najbardziej obrazoburcza, gdyż podważa całą dotychczasową
wiedzę na temat roli tzw. chorobowych mikroorganizmów w
procesie powrotu do zdrowia. Doktor Hamer przypisuje im
zupełnie odmienną rolę, niż zwykło się uważać. Jego zdaniem
nie stanowią one przyczyny żadnej choroby, a wręcz
przeciwnie wspomagają organizm w jej usuwaniu.
Zgodnie z powszechnie obowiązującym w tej dziedzinie
poglądem natura produkuje grzyby, bakterie i wirusy na nasze
utrapienie. Ponieważ powodują one powstawanie różnorodnych
chorób, w takim ujęciu przyroda to ślepa siła działająca na
swą własną niekorzyść.
Nowa Medycyna ujmuje rzecz inaczej.
Zgodnie z nią mikroorganizmy pojawiają się dopiero w drugiej
fazie, a więc w fazie zdrowienia. Nie mogą być zatem
przyczyną choroby. Zarówno przed samą chorobą, jak i potem
przybierają one formę nieaktywną i w niczym nie szkodzą
organizmowi.
Każdy rodzaj drobnoustrojów ma swoje specyficzne zadania.
Grzyby i mykobakterie to śmieciarze - zajmują się
sprzątaniem. W przypadku nowotworów powodują ich
serowacenie. Po zakończeniu swojej pracy przechodzą znowu w
formę nieaktywną . Również bakterie pracują jako śmieciarze,
z tym, że ich zadaniem jest również odbudowa. Zarówno
usuwają guzy, jak i rekonstruują ubytki powstałe na skutek
martwicy. Wspomagają również tworzenie blizn.
Wirusy są odpowiedzialne wyłącznie za odbudowę. Na początku
ich działanie doprowadza do powstania obrzęków i zapchania
różnych naczyń oraz dróg (np. żółciowych). Proces ten może
odbywać się również bez wirusów, ale znacznie przyspieszają
one powrót do zdrowia.
Wszystkie mikroorganizmy pracują na naszą korzyść, a nie
przeciwnie! - mówi Hamer. Np. żółtaczka to efekt
zamknięcia pewnej części kanalików żółciowych na skutek
obrzęku. To nie choroba, lecz objaw powrotu do zdrowia po
doznanym urazie, choćby ataku złości jako reakcji na coś
ważnego dla konkretnego człowieka.
Jeśli brakuje mikroorganizmów, przebieg procesu powrotu do
zdrowia zostaje zakłócony. Np. zamiast wyrzucenia martwej
lub chorej części narządu następuje jej otorbienie. Znacznie
lepszym rozwiązaniem byłoby usunięcie martwej substancji. W
efekcie w obecności wirusów cały proces przebiega szybciej.
To nie one odpowiadają za zapalenie wątroby. Posługuje się
nimi nasz organizm, aby proces przebiegał optymalnie.
Powiedzmy wprost, że gdyby przyjąć ów punkt widzenia,
należałoby dojść do wniosku, że współczesna medycyna zajmuje
się głównie zakłócaniem procesu zdrowienia. Zazwyczaj
pacjent zgłasza się bowiem do lekarza w drugiej fazie
procesu, to znaczy, gdy ma gorączkę, czuje się osłabiony,
wyczerpany, odczuwa jakieś symptomy (stan zapalny,
owrzodzenie, ból itp.). Pierwsza faza najczęściej pozostaje
przeoczona. Chory ma wtedy zimne kończyny, czuje się
pobudzony, występują kłopoty ze snem. Lekarz reaguje dopiero
w drugiej fazie i podaje antybiotyki lub inne środki
chemiczne, których celem jest zabicie mikroorganizmów. Gdy
uznaje, że przyczyną choroby są wirusy, również przepisuje
antybiotyki, choć wiadomo, że bynajmniej nie zabijają one
wirusów. Powiada się wówczas, że podawane są osłonowo.
Tymczasem chodzi tu raczej o to - szydzi Hamer - by osłonić
interesy koncernów farmaceutycznych, które z choroby
pacjenta czerpią wielkie zyski. A tak naprawdę nikt nie jest
zainteresowany pełnym wyleczeniem z wyjątkiem samego
pacjenta (i to też nie zawsze).
Oczywiście nie wolno tego wszystkiego nadmiernie uogólniać.
Wśród lekarzy znajduje się wielu takich, którzy są oddani
swemu zawodowi i którym rzeczywiście zależy na wyleczeniu
pacjenta. Niestety, dogmaty obecnej wiedzy medycznej zbyt
często im to uniemożliwiają.
Medycyna akademicka zawsze tępiła, tępi i nadal będzie tępić
takich odszczepieńców jak doktor Hamer, którzy twierdzą, że
natura nie jest głupia, a choroba to sensowny, biologiczny
program „specjalny”, który uruchamia się w szczególnych
okolicznościach. To po prostu swoiste prawo, które umożliwia
nam zrozumienie połączenia z całym otaczającym nas Kosmosem.
Natura nie jest zlepkiem nie powiązanych ze sobą procesów
powodujących negatywne skutki. Tu nie ma wypadków przy
pracy. Każde zjawisko ma swój sens. Chorobę można przyrównać
do naturalnego procesu, w którym człowiek zmuszany jest do
rozwiązania konfliktu. Gdy mu się to uda - ma szansę
wyzdrowieć, a mówienie o samych chorobach nie ma większego
sensu, powinniśmy mówić o symptomach. W dodatku, biorąc pod
uwagę dwufazowość przebiegu procesu, od razu widać, że
współczesna medycyna każdą z faz traktuje oddzielnie, jako
odrębną jednostkę chorobową.
Doktor Hamer za swe odkrycia zapłacił bardzo wysoką cenę.
Świat tzw. nauki utrudnił mu życie do granic absurdu. Doszło
do tego, że musiał emigrować z Niemiec, gdzie pozbawiono go
prawa wykonywania zawodu i obecnie mieszka w Hiszpanii.
Gdy po próbie przedstawienia kolegom swoich odkryć odszedł z
kliniki w Monachium, nadal znajdował dowody potwierdzające
słuszność jego teorii. Jeszcze w 1981 r. złożył na ten temat
pracę habilitacyjną w uniwersytecie w Tubingen. Została ona
odrzucona w tajemniczych okolicznościach.
Szpitale dla chorych na nowotwory, które Hamer otworzył,
zostały z dnia na dzień zamknięte, a pacjenci wyrzuceni na
bruk. Nowa Medycyna stała się wrogiem publicznym numer jeden
i była niszczona na wszelkie możliwe sposoby. Na tym polu
dochodziło wręcz do kuriozalnych sytuacji. Np. profesor
Beck, którego żona zmarła na skutek “terapii” medycyny
tradycyjnej, zachęcił rektora swojego uniwersytetu do
przeprowadzenia dyskusji na temat Nowej Medycyny. Początkowo
zresztą rektor na to zezwolił. Okazało się jednak, że
oponenci nie śpią i nie życzą sobie, aby Nową Medycynę
dyskutowano w uczelniach. W rezultacie doktor Hamer otrzymał
zakaz wstępu do uniwersytetu z powodu nie wyparcia się
„żelaznej reguły raka”.
W
Wiedniu nową teorią zainteresował się prof. Birmeyer, który
postanowił sprawdzić ją w praktyce. Wykazał, że w stu
procentach jest ona zgodna z rzeczywistością. Za to odkrycie
austriacki naukowiec również drogo zapłacił. W dwa tygodnie
później totalnie zdewastowano jego dom. Do dzisiaj również
nie jest jasne, czy i w jakim stopniu tragiczna śmierć jego
córki w roku 1999 (zginęła w płomieniach palącej się willi
rodziny Birmayerów) ma coś wspólnego ze sprawą Hamera.
Jeśli ktoś myślałby, że to wszystko, pozostaje w błędzie. W
1989 roku lekarze stwierdzili, że doktora Hamera należy
poddać badaniu psychiatrycznemu. Gdyby bowiem okazało się,
że jest wariatem, mieliby problem z głowy, a cała teoria
okazałaby się jedynie dziełem niezrównoważonego psychicznie
szaleńca. Badanie przeprowadził belgijski psychiatra z
uniwersytetu w Lovian. Jego orzeczenie brzmiało: Ryke Geerd
Hamer jest zupełnie normalny i nie stwierdza się żadnych
objawów choroby psychicznej. Pomimo to nadal nie dano za
wygraną, zarzucając Hamerowi, że jest maniakiem i
paranoikiem. Do dziś prokuratura niemiecka wystąpiła z ponad
70-cioma wnioskami o przeprowadzenie jego badań
psychiatrycznych.
Życie nie oszczędza doktora Hamera, ale są też małe sukcesy.
M.in. żelazna reguła raka została potwierdzona na
przykładzie 27 pacjentów badanych przez niezależnych
lekarzy. Podczas konferencji w Burgau w obecności 30 innych
lekarzy ponownie potwierdzono sens Nowej Medycyny. W
Dusseldorfie szef kliniki dziecięcej sam zbadał 24 pacjentów
chorych na nowotwory, stwierdzając, że w każdym przypadku
zostały potwierdzone prawa sformułowane przez Nową Medycynę,
oceniając ją bardzo wysoko. W efekcie rok później
nieroztropny profesor, który ośmielił się wypowiedzieć w tak
drażliwej dla establishmentu medycznego sprawie, został
pozbawiony praw wykonywania swego zawodu i usunięto go z
kliniki.
Należy dodać, że w międzyczasie wyrokiem sądu w Mannheim
uniwersytet w Tubingen, gdzie praca doktora Hamera
przeleżała 13 lat, został zobligowany do wdrożenia procedury
habilitacyjnej. W reakcji na ten werdykt władze uczelni
oznajmiły, że w związku z przedawnieniem całej sprawy nie
mogą podjąć się jej rozpatrzenia. W takiej sytuacji doktor
Hamer napisał swoją pracę na nowo. Jednakże w dniu, w którym
miała się odbyć rozprawa mająca na celu jej zweryfikowanie,
nie wpuszczono go na salę, a jeden z ekspertów musiał nagle
gdzieś „wyjechać”. W rezultacie wszystko odłożono na
później, które nigdy nie nastąpiło.
Lekarze, którzy odważnie praktykowali Nową Medycynę, byli
nieustannie szykanowani, a wszystko, co wiąże się z teorią
Hamera, świat medycyny akademickiej zawzięcie niszczy.
Uwieńczeniem tego spektaklu był przypadek 8-letniej Olivii.
Gdy jej rodzice odrzucili chemioterapię i zwrócili się z
prośbą o pomoc do doktora Hamera, austriackie władze
zagroziły im za to pozbawieniem praw rodzicielskich (!!!). W
rezultacie cała rodzina uciekła z kraju. W obliczu takiego
kroku obiecano, że po powrocie do domu w stosunku do dziecka
nie zostaną podjęte żadne kroki, a rodzicom nie odbierze się
praw rodzicielskich. Stało się inaczej: rodziców pozbawiono
z dnia na dzień praw rodzicielskich, a dziecko przymusowo,
wbrew ich woli, poddano chemioterapii. Prasa, która
rozpisywała się szczegółowo na ten temat, przedstawiała
doktora Hamera jako szarlatana, a ojcu i matce Olivii
zarzucono brak odpowiedzialności. Jakby tego było mało,
skazano ich na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ortodoksi
po raz kolejny triumfowali.
Aby ukoronować swoje zwycięstwo, czy może raczej złamać
człowieka, który tak bardzo psuje szyki dochodowemu
interesowi farmaceutów i lekarzy, Hamera w końcu aresztowano
i dziewięć miesięcy spędził w więzieniu. Wytoczony mu proces
i wyrok niezależni obserwatorzy ocenili jako zwykłą farsę.
Nie zmienia to faktu, że po wyjściu na wolność Hamer nie
miał już prawa wykonywania zawodu, co praktycznie skazało go
na wygnanie. Osiedlił się w Hiszpanii, gdzie mieszka do tej
pory jak wygnaniec bez środków do życia. Tam zresztą
prześladowcy w dalszym ciągu nie dają mu spokoju i ciągle
musi się liczyć z aresztowaniem.
W
1998 roku weryfikacji tez Nowej Medycyny podjął się słowacki
uniwersytet w Trnavie. Po raz pierwszy doszło do tego na
wyższej uczelni. Rezultat: zarówno rektor, jak i onkolog
oraz psychiatra z uniwersytetu podpisali się pod dokumentem
stwierdzającym, że prawa sformułowane przez tę teorię
odpowiadają rzeczywistości.
Doprawdy wierzyć się nie chce, ile może wycierpieć człowiek
głoszący nowe teorie, a przede wszystkim stanowiący
zagrożenie dla tak zwanej „prawdziwej nauki”. Nie chodzi tu
przy tym li tylko o tzw. twardogłowie medycznych głów. Przez
takich ludzi, jak doktor Hamer, zakłócone zostałyby bowiem
interesy koncernów farmaceutycznych.
Alternatywne formy leczenia w naszych czasach są zwalczane
na wielu frontach. Walka na tym polu trwa nieustannie, a
medycyna akademicka dba o interesy swych sponsorów, bo
wiadomo, że lekarze, zwłaszcza na Zachodzie, ze swoich
związków z koncernami farmaceutycznymi czerpią ogromne
zyski. Chodzi zresztą nie tylko o zyski, lecz również o
konserwatyzm poznawczy zwalczający zaciekle wszystko, co
jest niezgodne z uznawanymi poglądami. Sprawa nie jest nowa:
Paracelsus musiał w pośpiechu opuszczać Bazyleę, gdyż
publicznie spalił księgi Galena i Avicenny, stanowiące kanon
ówczesnej medycyny i otwarcie głosił własne tezy, dalece
różniące się od akceptowanych przez uczone głowy tamtych
czasów.
Nowa Medycyna doktora Hamera nie byłaby u nas w ogóle znana,
gdyby nie Polka - Ewa Leimer, która od 20 lat mieszka w
Wiedniu. Przed 10 laty przypadkowo zetknęła się z tą
problematyką i zafascynowana nowym ujęciem choroby
postanowiła w miarę swoich sil i środków udostępnić
wspomnianą wiedzę rodakom. Na razie robi to głównie w
Internecie, gdzie założyła strony w języku polskim. W
zeszłym roku przyjechała do kraju i prowadziła seminaria na
ten temat. Przetłumaczyła również na język polski pracę
habilitacyjną doktora Hamera, z myślą o tym, by jej rodacy
mieli dostęp do wiedzy tak zawzięcie zwalczanej w Austrii i
Niemczech.
Czas płynie, a poglądy niektórych lekarzy powoli się
zmieniają. Wielu młodych adeptów medycyny coraz wyraźniej
dostrzega jej bezradność oraz własną bezsilność, nie
potrafiąc pomóc pacjentom w sposób, jaki przekazano im na
uczelni. W środowisku medycznym jest wielu ludzi o otwartych
głowach i to oni stanowią forpocztę nowych czasów. Z
utartymi zatwardziałymi poglądami establishmentu naukowego
nie da się walczyć. Ci ludzie muszą po prostu wymrzeć. To
słowa noblisty, Maxa Plancka.
Tymczasem zmiany w sposobie myślenia prowokują sami
pacjenci, którzy często po wypróbowaniu wszelkich leków
dochodzą do wniosku, że specyfiki te nie tylko im nie
pomagają, lecz wręcz przeciwnie - powodują nowe, dalsze
niedomagania. Ci, których organizm wyniszczyła już
dostatecznie farmakologia, szukają nowych dróg. Zwracają się
do zielarzy, healerów i innych naturalnych terapeutów.
Kolejne metody alternatywne wprawdzie powoli i z oporami, w
końcu jednak są akceptowane przez służbę zdrowia (na razie
jest to jeszcze służba choroby). Przykładem mogą być tu
akupunktura, masaż, ziołolecznictwo.
Nowa Medycyna to teoria naukowa, kompletna i pozbawiona
domysłów, a przy tym udokumentowana w taki sposób, że wiele
koncepcji medycznych uznanych za ogólnie obowiązujące nie
może się pochwalić podobną ilością przebadanych przypadków.
W badaniach medycznych dominuje bowiem fetysz statystyki.
Wystarczy przebadać kilkaset osób, policzyć wszystko jak
trzeba, podsumować, ocenić i splendory sypią się jak z
rękawa. Bardzo rzadko zbiera się materiały latami, badając
tysiące pacjentów, jak to uczynił doktor Hamer.
Medycyna akademicka nie dysponuje przy tym wiedzą, którą
można zweryfikować na każdym, dowolnie wybranym przypadku
chorobowym. Dla Nowej Medycyny natomiast stanowi to
kryterium podstawowe.
Należy mieć nadzieję, że teoria doktora Hamera będzie kiedyś
wykładana na uniwersyteckich katedrach, tak jak inne,
których wiele - jak czas pokazał - bynajmniej nie służyło
chorym ludziom. Być może również w przyszłości lekarz, który
wykryje chorobę nowotworową w organizmie pacjenta, nie
powie: - Zostało panu parę miesięcy życia, medycyna jest
bezradna, lecz podtrzyma go na duchu, wyjaśni co się z nim
dzieje i zapewni, że jeśli tylko uda się rozwiązać konflikt,
wszystko skończy się dobrze. Bo prawie wszyscy, z wyjątkiem
naprawdę niewielu przypadków, są w stanie w takiej sytuacji
przeżyć, pod warunkiem, że zmobilizują siły i sami rozpoczną
pracę nad swoim wyzdrowieniem.
Artykuł Janiny Sodolskiej-Urbańskiej z Nieznanego Świata Nr
133 (1/2002)
|