16.12.2008
Śmiertelnie niebezpieczne oszustwo w sprawie cukrzycy
Chciwość i nieuczciwa nauka wypromowały lukratywną, ogólnoświatową
epidemię cukrzycy, którą uczciwość i dobra nauka mogą szybko
odwrócić poprzez przywrócenie naturalnego mechanizmu kontroli
poziomu cukru w organizmie.
WPROWADZENIE:
Jeśli ktoś jest Amerykaninem i jest chory na cukrzycę, jego lekarz
nigdy
nie powie mu, że jego choroba jest w pełni wyleczalna. Jeśli
nawet ten ktoś
waży się użyć w jego obecności słowa "wyleczenie",
wprawi go to w niepokój
i poirytowanie, albowiem jego medyczne
wykształcenie pozwala mu jedynie
na stosowanie słowa "terapia".
Słowo "wyzdrowienie" nie istnieje dla niego.
Cukrzyca w jej obecnej epidemicznej formie jest chorobą wyleczalna i
to od co
najmniej czterdziestu lat. W roku 2001, ostatnim, dla
którego istnieją oficjalne dane,
z powodu niekontrolowanych objawów
tej choroby zmarło 934 550 Amerykanów.
Jego lekarz nie powie mu również, że kiedyś za objawy cukrzycy
często
uważano udary, zarówno spowodowane niedokrwieniem, jak i
krwotokiem,
niewydolność serca spowodowaną neuropatią oraz
zaburzenia wieńcowe o
charakterze niedokrwienia i przekrwienia,
otyłość, arteriosklerozę, podwyższone
ciśnienie krwi, podwyższony
poziom cholesterolu, zwiększoną liczbę trójglicerydów, impotencję,
retinopatię, niewydolność nerek, niewydolność wątroby, zespół
jajników wielotorbielkowych, podniesiony poziom cukru we krwi,
obecność drożdżaków we krwi, ułomny metabolizm węglowodanów, złe
gojenie się ran, ułomność metabolizmu
tłuszczów, neuropatię obwodową
i wiele innych epidemicznych schorzeń.
Jeśli ktoś zachoruje na cukrzycę i będzie polegał na ortodoksyjnych
metodach jej
leczenia, z pewnością doświadczy jednego lub większej
liczby jej symptomów w taki sposób, jakby to były oddzielne,
niezależne schorzenia wymagające niezależnych, oddzielnych kuracji
aplikowanych przez konkurujących ze sobą specjalistów.
Wiele z tych symptomów wynika czasami z innych przyczyn i ten
fakt jest wykorzystywany do ukrycia sprawczej roli cukrzycy oraz do
usprawiedliwiania drogich i nieefektywnych terapii przeciwko tym
symptomom.
Epidemiczna cukrzyca typu II jest uleczalna. Kiedy doczytasz,
czytelniku, ten artykuł do końca, będziesz to wiedział. Będziesz też
wiedział, czemu nie jest rutynowo wyleczana i
jak ją leczyć.
Będziesz także prawdopodobnie wściekły z powodu tego, co garstka
chciwych ludzi zrobiła z całą społecznością ortodoksyjnej medycyny i
z wierzącymi w nią pacjentami.
PRZEMYSŁ CUKRZYCOWY:
Dzisiejszy przemysł cukrzycowy to ogromna społeczność, która
rozrastała się krok
po kroku od początku XX wieku. W ciągu ostatnich
osiemdziesięciu lat odniosła ogromny sukces, skutecznie zamykając
usta swoim konkurentom, którzy próbowali obnażyć oszustwo kryjące
się we współczesnej terapii cukrzycowej, która stała się swego
rodzaju religią i jak wszystkie religie zależy głównie od wiary jej
wyznawców. Odniosła taki sukces, że obecnie jest niemal
bluźnierstwem sugerowanie, iż w większości przypadków dobrotliwy
kapłan z zawieszonym wokół szyi stetoskopem jest szarlatanem lub
oszustem, który
nigdy w całej swojej lekarskiej karierze nie
wyleczył ani jednego przypadku cukrzycy.
Finansowe i polityczne wpływy tej medycznej społeczności niemal
całkowicie
doprowadziły do zaniechania przez agencje nadzorcze
wypełniania swoich zadań.
Co więcej, agencje te aprobują niosące
śmierć niedostatecznie przetestowane, nieskuteczne leki. Zeznając
przed senatem USA, były komisarz FDA, dr Herbert
Ley, skomentował to
następująco: "Ludzie sądzą, że FDA chroni ich interesy. Tak
nie
jest. To, co w rzeczywistości robi FDA, a to, co społeczeństwo sądzi
na
ten temat, to dwie różne sprawy, które różnią się od siebie jak
dzień i noc".
Finansowe i polityczne wpływy tej medycznej społeczności zdominowały
także cały
nasz sektor ubezpieczeniowy. Chociaż zaczęło się to
trochę zmieniać, wciąż jest bardzo trudno znaleźć w Ameryce grupę
medycznych ubezpieczeń, która pokrywałaby koszt efektywnego,
alternatywnego leczenia. Ortodoksyjny sposób postępowania stanowi
standard we wszystkich stanach, natomiast terapie medycyny
alternatywnej nie.
Na przykład na jedynie 1400 licencjonowanych
naturoterapeutów w 11 stanach
przypada 3,4 miliona licencjonowanych
ortodoksyjnych lekarzy
w 50 stanach.
Ubezpieczenie opłaca generalnie jedynie zaaprobowane
zabiegi wykonywane
przez licencjonowanych lekarzy, co w efekcie
tworzy specjalny rodzaj pieniądza, który można wydać tylko w ramach
zakreślonych przez ortodoksyjny przemysł medyczny i farmaceutyczny.
Żadnemu innemu przemysłowi na świecie nie udało się przeforsowanie
polityki przekonania ludzi do tego, aby zadeklarowali znaczną część
swoich dochodów
w takiej formie, która często nie pozwala im wydać
ich tak, jakby sobie tego życzyli.
Pierwszy krok, jaki musimy zrobić, jeśli chcemy wyleczyć się z
cukrzycy, to
przestać wierzyć w kłamstwo głoszące, że jest to
choroba nieuleczalna.
Finansowe i polityczne wpływy tej społeczności medycznej pozwalają
jej kontrolować dosłownie każdą publikację na temat cukrzycy
ukazującą się w tym kraju. Wiele publikacji traktujących o cukrzycy
jest subwencjonowanych przez reklamy dostawców preparatów przeciw
cukrzycy. Żaden wydawca zajmujący się cukrzycą nie odważy się, aby w
jego piśmie ukazała się prawda na temat tej choroby. Z tego powodu
chorzy na cukrzycę płacą jedynie ćwierć lub jedną trzecią kosztu
druku magazynów, które przekazują im aktualne informacje, pozostałą
część kosztu pokrywają producenci, którzy są zainteresowani
niedopuszczeniem do tego, aby chorzy na cukrzycę mogli się z niej
wyleczyć. Jeśli ktoś szuka pisma, z którego chciałby zaczerpnąć
prawdziwe informacje na temat cukrzycy, powinien w pierwszym rzędzie
sprawdzić, czy nie jest ono pełne ogłoszeń reklamujących środki
przeciwko niej.
Są też różne towarzystwa, które zabiegają o coroczne datki na
poszukiwanie
leku na chorobę, którą się zajmują. Co roku obiecują,
że lek jest tuż, tuż, tylko dajcie
jeszcze trochę pieniędzy!
Niektóre z tych towarzystw są związane z dostarczaniem
rad, które
promują rozwój cukrzycy wśród wierzących w nie ich zwolenników. Na
przykład przez wiele lat usilnie promowały one diety wymienne,4
które są de facto z naukowego punktu widzenia bezwartościowe, co
szybko odkrywali ci, którzy próbowali je stosować. Jednocześnie
wyśmiewały stosowanie tablic cukrowych, które są w rzeczywistości
bardzo użyteczne dla diabetyków. Zalecały również margarynę jako
bardzo
zdrową na serce i to jeszcze przez długi czas po tym, jak
ustalono,
że powoduje ona cukrzycę i prowadzi do niewydolności
serca.
Jeśli ludzie kiedykolwiek ockną się i zdadzą sobie sprawę z
istnienia lekarstwa
na cukrzycę, które jest tłamszone od
czterdziestu lat, stowarzyszenia te bardzo
szybko wypadną z gry,
ponieważ ich istnienie zależy od wsparcia z naszej strony.
Prowadzone od czterdziestu lat badania medyczne coraz dobitniej
dowodzą,
że cukrzyca jest chorobą zwyrodnieniową, której przyczyną
jest przetwarzany
przemysłowo pokarm, który jest ukierunkowany na
zyski a nie na zdrowie konsumentów. Chociaż każda dociekliwa osoba
może z łatwością uzyskać tę informację przeglądając bogatą
literaturę medyczną, to jednak nie jest ona ogólnie dostępna. Ta
informacja z całą pewnością była i jest zasadniczo niedostępna w
szkołach kształcących lekarzy.
Wśród czynników sprawczych współczesnej epidemii cukrzycy prym wiodą
sprzedawane
w supermarketach przetwarzane tłuszcze i oleje.
Pierwszy krok, jaki musimy
zrobić, jeśli chcemy wyleczyć się z
cukrzycy, to przestać wierzyć
w kłamstwo głoszące, że jest to
choroba nieuleczalna.
HISTORIA CUKRZYCY:
W roku 1922 trzem kanadyjskim laureatom Nagrody Nobla, Bantingowi,
Bestowi i Macleodowi, udało się w Toronckim Szpitalu Ogólnym ocalić
życie czternastoletniej dziewczynki chorej na cukrzycę przy pomocy
zastrzyków insuliny.
Licencję na produkcję nowego cudownego leku uzyskała firma Eli
Lilly, zaś
społeczność medyczna pławiła się w chwale dobrze
wykonanej roboty. Dopiero
w roku 1933 zaczęły dochodzić słuchy o
pojawieniu się nowej, podstępnej formy
cukrzycy. Pierwsze
doniesienie autorstwa Joslyna, Dublina i Marksa opublikowano w
magazynie American Journal of Medical Sciences. W doniesieniu tym,
zatytułowanym "Studies on Diabetes
Mellitus" ("Badania
cukrzycy")7, jego autorzy omawiają
pojawienie się epidemii
cukrzycy o ogromnym zasięgu, która przypomina cukrzycę
z lat
dwudziestych XX wieku, tyle, że nie poddaje się leczeniu przy pomocy
insuliny.
Co gorsze, podawanie w jej przypadku insuliny czasami
wręcz zabija pacjenta.
Tej nowej odmianie cukrzy nadano nazwę "cukrzycy insulinoopornej",
ponieważ charakteryzował ją podwyższony poziom cukru we krwi i
bardzo słaba reakcja na
leczenie insuliną. Wielu lekarzom udało się
uzyskać znaczne sukcesy w leczeniu
tej odmiany cukrzycy za pomocą
odpowiedniej diety. W latach trzydziestych i
czterdziestych
dowiedziano się bardzo wiele o związku między cukrzycą i dietą.
Na przełomie stuleci w Stanach Zjednoczonych na cukrzycę chorych
było 28 osób na 10 000. Do roku 1933 ich liczba wzrosła o 1000
procent,
czyniąc z niej chorobę, z którą stykało się coraz więcej
lekarzy.8 Występując
pod różnymi nazwami, choroba ta systematycznie
się rozprzestrzeniała,
rujnując w końcu zdrowie ponad połowy
Amerykanów i czyniąc w latach
dziewięćdziesiątych XX wieku prawie 20
procent społeczeństwa niezdolnym do pracy.
W roku 1950 społeczności medycznej udało się przeprowadzić próby
insuliny w
serum. Ujawniły one szybko, że ta nowa choroba nie jest
klasyczną cukrzycą, albowiem charakteryzowała się wystarczającym, a
często nawet nadmiernym, poziomem insuliny
we krwi. Problem polegał
na tym, że insulina nie działała - nie obniżała poziomu cukru.
Ponieważ jednak ta choroba od niemal dwudziestu lat była znana pod
nazwą cukrzycy, nazwano ją cukrzycą typu II, aby odróżnić ją od wcześniejszego typu I, którego
przyczyną jest niedostateczna
produkcja insuliny w trzustce.
Gdyby dietetyczne spostrzeżenia poprzednich dwudziestu lat
zdominowały w owym
czasie medyczną scenę, cukrzyca byłaby
powszechnie uznana za wyleczalną, a nie
za potencjalnie możliwą do
wyleczenia. W rezultacie w roku 1950 przystąpiono
do poszukiwania
kolejnego cudownego leku, tym razem na cukrzycę typu II.
KUROWANIE KONTRA LECZENIE:
Ten nowy, idealny, cudowny lek miał być efektywny, podobnie jak
insulina,
w usuwaniu szkodliwych objawów choroby, ale nie w pozbyciu
się choroby
będącej ich przyczyną. Czyli miał służyć wyłącznie
podtrzymywaniu pacjenta
przy życiu. Miał być opatentowywalny, czyli
nie mógł być lekiem naturalnym,
ponieważ takiego nie można
opatentować. Podobnie jak insulina miał być
wysoce dochodowy w
produkcji i dystrybucji. Poza tym miał podlegać
obligatoryjnej
akceptacji ze strony rządu, aby stymulować lekarzy do jego
przepisywania. Testowanie konieczne do jej uzyskania miało być
bardzo
kosztowne, aby zapobiec konkurencji ze strony innych, nie
akceptowanych leków.
Takie są założenia oryginalnego medycznego protokołu "postępowania
z
objawami". Postępując zgodnie z nimi firma farmaceutyczna i lekarz
osiągają sukces w biznesie, zaś utrzymywany w stanie choroby pacjent
odczuwa chwilową ulgę w postaci złagodzenia symptomów.
Następnie należało stłamsić naturalne leki, które rzeczywiście
leczyły chorobę,
a ich zwolenników powsadzać do więzień jako
znachorów. Istnienie taniego,
efektywnego, naturalnego leku
prowadzącego do rzeczywistego wyleczenia
choroby tylko psułoby ten
znakomicie rozwijający się biznes.
Naturalne substancje często rzeczywiście leczą chorobę. To właśnie
dlatego wykorzystywano prawo do usuwania naturalnych i często
lepszych
lekarstw z rynku, aby wymazać z medycznego słownika słowo
"wyleczenie" i ograniczyć wolny rynek w medycynie.
Teraz już wiadomo, dlaczego słowo "wyleczenie" jest tak zaciekle
zwalczane
przez prawo. FDA stosuje szeroko pojęte Orwellowskie
zasady, które zakazują używania słowa "wyleczenie" przy opisie
jakichkolwiek konkurencyjnych lekarstw lub naturalnych substancji.
Jest tak dlatego, że wiele naturalnych substancji ma podwójne
właściwości: leczą i zapobiegają chorobie. I właśnie dlatego to
słowo tak przeraża farmaceutów i lekarzy.
HANDLOWA WARTOŚĆ SYMPTOMÓW:
Po przestawieniu polityki przemysłu farmaceutycznego na niwelowanie
symptomów,
a nie leczenie chorób, zaistniała potrzeba zmiany sposobu
reklamowania lekarstw. Dokonano tego w roku 1949 w środku ogromnej
epidemii insulinoopornej cukrzycy.
W roku 1949 społeczność medyczna przeklasyfikowała symptomy
cukrzycy,
włącznie z objawami wielu innych chorób, na odrębne
jednostki chorobowe.
Po takim przeklasyfikowaniu stanowiącym
podstawę stawiania diagnozy
konkurujące ze sobą grupy specjalistów
medycznych szybko przechwyciły
pokrewne zestawy objawów jako własne
zestawy symptomów.
I tak specjaliści od chorób serca, endokrynolodzy, alergolodzy,
urolodzy i wielu
innych zaczęli leczyć objawy, które podlegały
ich specjalizacji. Ponieważ przyczyna
tych objawów była generalnie
ignorowana, cel w postaci wyleczenia choroby został całkowicie
utracony. Na przykład niewydolność serca, która była wcześniej
często
uważana za symptom cukrzycy, teraz stała się chorobą wcale z
nią nie związaną.
Modne natomiast stało się traktowanie cukrzycy
jako czynnika "zwiększającego
ryzyko choroby serca". Przyczynowa
rola złego funkcjonowania układu kontroli
poziomu cukru we krwi w
przypadkach niewydolności serca stała się mało znana.
Zgodnie z nowym paradygmatem żadna terapia oferowana przez
specjalistę
od chorób serca nie leczy ani nie jest aplikowana z
zamiarem wyleczenia choroby
będącej przedmiotem jego specjalizacji.
Na przykład trzyletni okres przeżycia
w przypadku zastosowania bypassu (przepływ omijający)
jest niemal
taki sam, jak w przypadku niestosowania żadnego zabiegu.
To podstawowe schorzenie jest znane jako rozregulowanie układu
kontrolującego
poziom cukru we krwi spowodowane przez źle
przygotowane tłuszcze i oleje.
Obecnie ponad połowa obywateli Stanów Zjednoczonych cierpi z powodu
jednego lub większej liczby symptomów tej choroby. Na jej początku
była
ona znana lekarzom jak typ II insulinoopornej cukrzycy, na
którą cierpią dorośli
i która rzadko jest nazywana hiperinsulinoaemią. Według Amerykańskiego Towarzystwa Serca (American
Heart Association) niemal 50 procent Amerykanów cierpi z
powodu jednego lub więcej symptomów tej choroby. Jedna trzecia
Amerykanów jest patologicznie otyła, a połowa ma nadwagę. Cukrzyca
typu II, zwana również cukrzycą
wieku dojrzałego, zaczyna się zwykle
u dzieci w wieku sześciu lat.
Przyczyny wielu chorób o charakterze zwyrodnieniowym można
prześledzić
aż do źródeł w postaci ogólnej zapaści układu
endokrynologicznego. W latach
trzydziestych XX wieku lekarze znali
to jako insulinooporną cukrzycę. To podstawowe schorzenie jest znane
jako rozregulowanie układu kontrolującego poziom cukru we krwi
spowodowane przez źle przygotowane tłuszcze i oleje. Całość pogarsza
i komplikuje
brak innych kluczowych składników odżywczych, które są
potrzebne organizmowi
do zwalczania konsekwencji metabolicznych
przemian tych trucizn.
Nie wszystkie tłuszcze i oleje są takie same. Niektóre są zdrowe i
korzystne,
inne natomiast, zwłaszcza powszechnie dostępne w
supermarketach, trujące.
Zdrowotność nie polega na tym, czy są one
nasycone, czy nienasycone, jak to
stara się nam wmówić przemysł
tłuszczowy. Wiele tłuszczów nasyconych jest
bardzo zdrowych, a
nienasyconych wysoce trujących. Istotnym czynnikiem
różnicującym je
jest ich pochodzenie - to, czy są naturalne, czy przetworzone.
W reklamie lansowanej przez przemysł tłuszczowy jest wiele
nieuczciwości, której celem jest stworzenie jak największego rynku
dla
tanich, tandetnych olei, takich jak olej sojowy, z nasion
bawełny lub rzepakowy.
Przy właściwie poinformowanym i świadomym społeczeństwie oleje te
wypadłyby zupełnie z rynku i w USA, a w rzeczywistości na całym
świecie,
mielibyśmy do czynienia ze znacznie mniejszą liczbą
przypadków cukrzycy.
EPIDEMIOLOGICZNY STYL ŻYCIA:
Już w roku 1901 czyniono wysiłki w kierunku wyprodukowania i
sprzedaży
produktów żywnościowych przy zastosowaniu fabrycznych
automatów, ponieważ
dawało to ogromne zyski. Większość wczesnych
prób nie udała się, ponieważ ludzie
z natury byli podejrzliwi w
stosunku do wszystkiego, co nie było świeże i nie pochodziło prosto
z farmy, oraz dlatego, że technologia przemysłowa była bardzo
kiepska. Dopóki
ludzi było na to stać, podejrzana żywność nie
zyskiwała wielkiej popularności. Crisco12, sztuczny tłuszcz do
smażenia pakowany w puszkach po 2,5 funta (1,13
kg), został
pewnego razu rozdany za darmo w ramach nieudanej
akcji wpłynięcia
na amerykańskie gospodynie, aby kupowały go zamiast
smalcu.
Z kolei margaryna spotkała się z niechętnym przyjęciem w
mleczarskich
stanach USA. Dopiero kryzys lat trzydziestych XX wieku
sprawił, że margaryna,
Crisco i cały szereg innych rafinowanych i
hydrogenizowanych produktów zaczęły
zyskiwać akceptację na
amerykańskim rynku żywnościowym. Poparcie dla sprzeciwu mleczarzy
wobec margaryny osłabło w czasie II wojny światowej, kiedy nie było
wystarczającej ilości masła, zarówno na potrzeby ludności cywilnej,
jak i wojska.
Utraciwszy w tym momencie większość poparcia, przemysł mleczarski
zaakceptował ograniczenie swojego udziału w rynku i skoncentrował
się na zaopatrywaniu wojska.
Olej lniany i oleje z ryb, które
występowały powszechnie w sklepach i były uważane za dietetyczne,
zanim społeczeństwo amerykańskie nie zostało zatrute, z biegiem
czasu zniknęły półek. Ostatnim dostawcą oleju lnianego do głównych
punktów dystrybucji był Archer Daniels Midland, który zaprzestał
produkcji i dostaw tego produktu w roku 1950.
Z kolei bardziej współcześnie ofiarą fałszywej kampanii ze strony
mediów padł przedstawiany jako powodujący niewydolność serca jeden z
najważniejszych spośród pozostałych, prawdziwie korzystnych
tłuszczów. W rezultacie tej nagonki zupełnie
zniknął z półek
sklepowych. Był to olej kokosowy, który został całkowicie usunięty
z
łańcucha pokarmowego i zastąpiony olejem sojowym, bawełnianym i
rzepakowym.
Nasi rodzice i dziadkowie nigdy nie zrezygnowaliby z dobrych,
zdrowych olei, takich jak olej kokosowy, na rzecz tych tanich i
tandetnych olei. Wkrótce po tym udanym ataku mediów społeczeństwo
Stanów Zjednoczonych przegrało swoją wojnę o tłuszcz. Olej kokosowy
był przez wiele lat naszym najefektywniejszym dietetycznym
czynnikiem kontroli wagi.
Historia obniżenia jakości naszego niegdyś czystego pożywienia
zbiega
się w czasie z epidemicznym narastaniem cukrzycy i hiperinsulinoaemii,
które opanowały obecnie Stany Zjednoczone i
resztę świata.
Kolejnym krokiem prowadzącym do pozbycia się tej epidemicznej
choroby jest odrzucenie kłamstwa głoszącego, że sprzedawana nam
żywność jest zdrowa i bezpieczna.
cdn...
|