MIECZ PRAWDY

WIRTUALNY PRZYJACIEL...
(CZĘŚĆ 1)
LINK! CZĘŚĆ 2

Moi drodzy z doby komputerowej, nadszedł wspaniały czas - wirtualnej komunikacji, prawo do internetu, zawierania nowych znajomości, prawa autorskie własnych domen, a nawet reklamy i promocji. Wszystko byłoby fajnie lecz za tym fajnym idzie w białych rękawiczkach przestępczość, manipulacja, kontrola, obrzucanie innych błotem, naruszanie prywatności osobistych danych, hakowanie komputerów.

Podobnie jak w życiu spirytualnym i w tej dziedzinie mamy ludzkość zdecydowanie podzieloną na dwie grupy - dwa bieguny, tych korzystających z nowych zdobyczy technologicznych w uczciwy sposób i tych drugich - przekrętnych manipulatorów, którzy urodzili się po to aby dokuczać innym. Uwielbiają na necie rozróby a nawet posuwają się dalej hakując cudze komputery, bez pardon wchodzą w buciorach na osobiste terytorium innych ludzi; z głupoty, dla zabawy, ukraść dane, zniszczyć, okraść konto bankowe lub by się odegrać ... Właśnie o tej grupie będzie ten artykuł.

Chcę opowiedzieć pewną historię, która nie jest wyjątkowa, pewnie już nie jednemu się na necie przytrafiła, chociaż w innej oprawie. Chcę pokazać jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą zawieranie pochopnych znajomości internetowych, czy nawet zwykłe przyjęcie e-maila z nieznanego źródła. Jak łatwo paść ofiarą człowieka manipulatora, psychopaty, złodzieja, czy zwykłego szydercy, i jakie mogą być dalsze tego następstwa.

Historia wyjęta z życia - mojego osobistego a już myślałam, że takowe można obejrzeć tylko na filmach, hm... do filmów scenariusz pisze życie.

Moja historia zaczęła się jakoś latem 2005. Mój brat kupił komputer, zafascynowany nowym nabytkiem znalazł forum - Ja poeta czy coś koło tego? Wstawił tam kilka swoich wierszy a przy okazji poznał uroczego człowieka, poetę, który szybko nawiązał z moim bratem kontakt ... znaleźli wspólny język o poezji, duchowości, Bogu, bo ten pan był mocno uduchowiony. Rozmawiali też o numerologii; mój braciszek nieopatrznie nadmienił świeżo poznanemu poecie o mnie i o mojej znajomości numerologii. Pan, który wówczas nosił pseudonim Mirosław Broda szybko podchwycił temat i podał mojemu bratu swoją datę urodzenia z prośbą o jej analizę. Napisałam parę zdań, ale ten pan ciągle był spragniony szerszych informacji. W tej sprawie dostałam od brata kilka e-maili z nowymi danymi, imieniem, nazwiskiem i już nie pamiętam co tam jeszcze było ? Odpisywałam bratu, on przekazywał dalej ... aż w końcu ku mojemu zdziwieniu dostałam e-maila od samego pana Brody. Z początku myślałam, że może mój brat podał mu mojego e-maila, ale on był również zdziwiony i nie rozumiał jak się to stało? Pan Broda też nie rozumiał jak jego e-mail znalazł się w mojej skrzynce, trzeba przyznać świetnie to grał ... i gorąco przepraszał za tą pomyłkę ... ? Jaka to była pomyłka zrozumiałam dużo, dużo później ...

Największym moim błędem było to, że wówczas na ten e-mail odpisałam. A pytań przybywało bez liku, spokojnie odpowiadałam, rozszerzał tematy, popadał w zachwyt nad moimi informacjami, był bardzo miły, 10 razy się kłaniał i 20 razy dziękował za wszystko, żegnał mnie z Bogiem, hmm myślałam sobie - święty człowiek. Podesłał mi kilka swoich wierszy, nie powiem całkiem udane, o Bogu, o życiu, przepełnione miłością. Wyglądało na to, że mam do czynienia z naprawdę wartościową osobą. Wysłałam mu kilka swoich wierszy, dostałam e-maila z podziękowaniem, zachwytem etc... czy to było szczere czy nieszczere ... to już nie ważne w tej chwili ...

Dni płynęły a ja dostawałam od pana B. codziennie e-maile a później nawet po kilka dziennie, dzielił się ze mną wszystkimi newsami. Jednak już w pierwszych dniach naszej znajomości zwróciłam uwagę na jego huśtawkę nastrojów i jego dziwną zazdrość. Przymykałam oko - raz poeta, a drugi dawałam się nabierać na jego budzącego się ducha, słuchałam jego wizji, snów... powiem szczerze - nie podobały mi się ...otwarcie mu o tym mówiłam, wyraźnie czułam, że moja szczerość na ten temat przyprawia go o wielką złość. Chciałam mu jakoś pomóc, otworzyć oczy, dzieliłam się własnym doświadczeniem, chętnie słuchał, bynajmniej odnosiłam takie wrażenie. Często pisał mi o swoim zagubieniu i szukał pocieszyciela.

Któregoś dnia namówił mnie do uczestnictwa w forum poetyckim, abym tam wstawiła swoje wiersze. To forum było dla mnie szokującym przeżyciem, wielkim nieporozumieniem, wycofałam się z niego okrutnie potłuczona. Nawet sobie nie wyobrażałam, że człowiek człowiekowi w XXI wieku, w dobie duchowości może zrobić taką traumę psychiczną.

Mirek niby mnie pocieszał lecz dużo później zrozumiałam, że on dobrze wiedział co mnie tam spotka. Jak później odkryłam, już długimi latami udzielał się intensywnie na różnych forach i był tam starym "wygą". Dla mnie był to wielki szok, nowe polskie wirtualne doświadczenie, chociaż komputer był już w moich rękach długie lata.

Upłynęło jeszcze trochę czasu, miałam już zaliczonych kilka dziwnych potyczek z moim nowym internetowym kolegą, jego zmiany nastrojów mocno dawały mi się we znaki. W jednej chwili potrafił być miły ... i ni stąd ni zowąd mnie atakował w bardzo chytry sposób, słówkami aż do szpiku kości, i zwalał na mnie jakieś urojone winy za własne życie czy swoje wizje ... ? Kilka razy po takim jego wybuchu oświadczałam - stop, nie pisz do mnie więcej. Było kilka dni milczenia i ponownie na e-mailu pojawiał się od niego list ... przepraszający " zapomnij już więcej nie będę, przepraszam, odpuść mi moje czyny, Jezus by odpuścił ‘... i takie tam podobne frazesy.

Ja głupia jeśli padają słowa dotyczące Jezusa - czując do Niego wielki respekt, odpuszczałam, no tak, On by odpuścił ... za parę dni znowu dostawałam podobną lekcję, trudno zliczyć ile razy robił mi taką powtórkę z rozrywki, aby było ciekawiej zwalał wszystko na mnie. I tak zaczynało się kręcić nowe kółko w moim życiu, ponownie mnie wnerwiał swoim gadaniem, przeganiałam go nie wiem ile razy ? ... a on wracał ... przebacz, Jezus by przebaczył...nie masz w sobie serca, nie potrafisz kochać drugiego człowieka, tyle w tobie zawziętości, to nie pochodzi od Boga ... hartował mój charakter, jechał na mojej duchowości jak tylko umiał, oj ciężka była ta lekcja wybaczania.

W chwili kiedy mnie wybłagał o przebaczenie a trzeba przyznać - potrafił to robić, był niesamowicie miły, na ranę go przyłożyć. Naczytałam się wówczas jego wątków jaki jest nieszczęśliwy, krzywdzony przez żonę, dzieci i rodzeństwo, wszyscy go prześladowali, nie chcą z nim rozmawiać, od wielu lat jest samotny ...

Któregoś dnia pan Broda zaproponował mi założenie stronki z moimi wierszami, nawet mi się to spodobało, chciałam zobaczyć jaka będzie reakcja czytelników. W ten sposób powoli powstawała strona vismaya-poem, włożyłam tam trochę wierszy i kilka swoich artykułów, w sumie było 33 linki. Z początki strona była z darmowej domeny, ale później trzeba było wykupić troszkę więcej, Mirek zapłacił za mnie 38 zł, jakiś czas później wysłałam mu do Polski na jego adres; Gamerki Wielkie na Mazurach 100$ jako pokrycie kosztów za domenę. Pokwitowanie z banku na Many Order wystawiony na jego nazwisko zachowało mi się do dzisiaj. Robiłam błąd za błędem, dawałam się wciągać coraz mocniej w jego grę. Strona zaczęła się robić popularna.

Jak się później okazało czytał ją Dobry Samarytanin, stąd nasze późniejsze zapoznanie bo głosił jej zalety na pewnym forum, które akurat w tym czasie czytałam. Przybył mi nowy wirtualny kolega ale jakże odmienny niż ten poprzedni ... chociaż to był jeszcze dzieciak. Z początku rozmawialiśmy na forum a później prywatnie. Zauważyłam, że jak na swój wiek jest bardzo dojrzały. Mirek widząc popularność vismaya-poem zaczął namawiać mnie na założenie forum na temat duchowy. Nie chciałam, bo już wiedziałam jak te polskie fora wyglądają a przede wszystkim nie miałam pojęcia o jego prowadzeniu.

"Dobry" kolega obiecał, że o nic nie muszę się martwić, mam być tylko administratorem i opowiadać ludziom o duchowości a on te techniczne sprawy sam załatwi, (coś na wzór jak to dzisiaj jestem naciskana na Księdze Gości na Rose of Sharon odnośnie forum), ta sama manipulacja, ta sama osoba. Dotąd mnie ugniatał, aż w końcu się zgodziłam. Forum powstało i było nawet fajnie przez około 30 dni ... i nagle krach ... Pan B. zmienił się o 180 stopni, z operatora technicznego przemienił się w doradcę spirytualnego i zaczął manipulować moimi postami, zaprzeczał moim wypowiedziom, robiło się duże zamieszanie. Zaczął mnie wystawiać na dudka.

Zamiast współpracy wszystko ułożyło się na opak ... czułam się manipulowana, doszło do ostrej wymiany słów, po wielkiej burzy forum się rozleciało ... jakiś czas później sama poskładałam je do kupy i moderowałam od nowa już bez żadnego pomocnika. Zawisła też nieruchomo moja strona vismaya-poem a pan B. miał do niej wszystkie klucze.

Powoli nowe forum rozrastało się, przybywało sporo ludzi, robiło się popularne, ale ni stąd ni zowąd, któregoś dnia znaleźliśmy na modlitwach zdjęcia pornograficzne.... to był początek horroru jakie przyszło nam - paru osobom mocniej z nim związanych przeżyć. Nie będę opisywała tego wszystkiego bo to nawet nie sposób zrobić; ciągle mieliśmy kilku użytkowników kłócących się bez przerwy o wszystko. Zauważyłam, że mocniej mnie atakują, zadawali bezsensowne pytania, w ogóle nie na temat, byli zaczepni.

Nawet jak przestawiliśmy forum z automatycznego rejestrowania użytkowników, kontrolowaliśmy e-maile i tak ktoś obchodził nasze blokady i zostawiał nam na forum brzydki spam. Któregoś dnia siadłam i głębiej weszłam w sferę użytkowników, rozpoczęłam ich analizę, od razu zauważyłam podobieństwo wielu ników, imion męskich i żeńskich - sobowtórów, sprawdziłam ich IP i ... szok, kiedy otworzyłam jeden z nich wyskoczyło mi na panelu administracyjnym ok 60 IP różnych użytkowników nadających posty z jednego komputera. Wiadomości były pisane z W-wy i sieci internetowej z Olsztyna.

A co najciekawsze ten użytkownik - użytkownicy - jeden człowiek zarejestrowany pod około 100 nikami, używał i moje dwa IP - network Vancouver - Canada ? SZOK ! Powoli rozgryzałam ten węzeł głębiej idąc za każdym indywidualnym IP. Śledziłam drogę IP, nawet moje vancouverskie IP z forum jak bumerang szły do Van a następnie jak bumerang wskazywały mi adres Wszystkie prowadziły do jednego adresata. Już chyba się domyślacie kim on był ? Nie mogłam uwierzyć bo mimo wszystkiego troszkę wyżej ceniłam tego pana. Najmocniej mnie uderzył fakt, jak taki bogobojny człowiek mógł nam zamieszczać zdjęcia pornograficzne na modlitwach?

Wyrzuciłam z forum wszystkie fałszywe niki, poblokowałam IP, ale jak się okazało już następnego dnia pan był na forum ... pod innym nikiem z nowym IP, dopóki nie robił wpisu nie mogliśmy go namierzyć. W tym czasie Dobry Samarytanin pomagał mi prowadzić forum, oboje napracowaliśmy się solidnie aby utrzymać na nim właściwy porządek i spokój. Jeden człowiek zapewniał nam pracę na 24 godziny na dobę, zastanawialiśmy się czy on w ogóle śpi?

Jak łatwo zauważyć na księdze gości Rose of Sharon zaistniała podobna sytuacja, jedna osoba pod wieloma imionami, z różnym IP daje mi bez przerwy zajęcie a jak nie odpiszę atakuje jaka to ze mnie jest arogancka osoba, bez miłości, Dziwny gość pracuje z całych sił nad tym aby ze mnie zrobić kompletnego durnia a w dodatku pozbawionego serca. Kto śledzi na co dzień te strony i KG zna te śpiewki ... ble, ble, ble.... a to ponownie ten sam pan ma ze mną fun, dobrą zabawę i wymyśla mi zajęcie a ja muszę tańczyć tak jak on mi zagra, bynajmniej on tak myśli ... do każdego jego nowego niku musiałam analizować jego przyłataną datę urodzenia i nie tylko. Przestałam to robić, bo więcej zleceń dostawałam od jednej triki osoby, tworzącej masę własnych klonów pod różnymi imionami niż od wszystkich innych czytelników. Raz przedstawia się za mężczyznę a drugi za kobietę ... ileż musi nakontrolować samego siebie by nie strzelić gafy, szukać bez przerwy nowego IP, to sobie tylko można głowę do końca zepsuć.

I jak do tego podejść, śmieszne to czy żałosne? Powiedzcie jak wierzyć drugiemu człowiekowi? W jakim świetle stawia taki gość nas Polaków w świecie? Obecnie vismaya-maitreya.pl jest czytana w przeszło 60 krajach. Ilu innych niewinnych i uczciwych ludzi na działalności takiej osoby traci?

Ktoś może powiedzieć; - zostaw go bo nie wie co robi, pewnie małolat ... a-h-a ... małolat! Ten małolat dobiega już pięćdziesiątki. Jest ojcem dorosłych dzieci a nawet jest dziadkiem.

cdn...

Vancouver
20 Oct. 2008


WIESŁAWA