Moi drodzy z doby komputerowej, nadszedł wspaniały czas - wirtualnej
komunikacji, prawo do internetu, zawierania nowych znajomości, prawa
autorskie własnych domen, a nawet reklamy i promocji. Wszystko
byłoby fajnie lecz za tym fajnym idzie w białych rękawiczkach
przestępczość, manipulacja, kontrola, obrzucanie innych błotem,
naruszanie prywatności osobistych danych, hakowanie komputerów.
Podobnie jak w życiu spirytualnym i w tej dziedzinie mamy ludzkość
zdecydowanie podzieloną na dwie grupy - dwa bieguny, tych
korzystających z nowych zdobyczy technologicznych w uczciwy sposób i
tych drugich - przekrętnych manipulatorów, którzy urodzili się po to
aby dokuczać innym. Uwielbiają na necie rozróby a nawet posuwają się
dalej hakując cudze komputery, bez pardon wchodzą w buciorach na
osobiste terytorium innych ludzi; z głupoty, dla zabawy, ukraść
dane, zniszczyć, okraść konto bankowe lub by się odegrać ...
Właśnie o tej grupie będzie ten artykuł.
Chcę opowiedzieć pewną historię, która nie jest wyjątkowa, pewnie
już nie jednemu się na necie przytrafiła, chociaż w innej oprawie.
Chcę pokazać jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą zawieranie
pochopnych znajomości internetowych, czy nawet zwykłe przyjęcie
e-maila z nieznanego źródła. Jak łatwo paść ofiarą człowieka
manipulatora, psychopaty, złodzieja, czy zwykłego szydercy, i jakie
mogą być dalsze tego następstwa.
Historia wyjęta z życia - mojego osobistego a już myślałam, że
takowe można obejrzeć tylko na filmach, hm... do filmów scenariusz
pisze życie.
Moja historia zaczęła się jakoś latem 2005. Mój brat kupił komputer,
zafascynowany nowym nabytkiem znalazł forum - Ja poeta czy coś koło
tego? Wstawił tam kilka swoich wierszy
a przy okazji poznał uroczego
człowieka, poetę, który szybko nawiązał z moim bratem kontakt ...
znaleźli wspólny język o poezji, duchowości, Bogu, bo ten pan był
mocno uduchowiony. Rozmawiali też o numerologii; mój braciszek
nieopatrznie nadmienił świeżo poznanemu poecie o mnie i o mojej
znajomości numerologii. Pan, który wówczas nosił pseudonim Mirosław
Broda szybko podchwycił temat i podał mojemu bratu swoją datę
urodzenia z prośbą o jej analizę. Napisałam parę zdań, ale ten pan
ciągle był spragniony szerszych informacji. W tej sprawie dostałam
od brata kilka e-maili z nowymi danymi, imieniem, nazwiskiem i już
nie pamiętam co tam jeszcze było ? Odpisywałam bratu, on przekazywał
dalej ... aż w końcu ku mojemu zdziwieniu dostałam e-maila od samego
pana Brody.
Z początku myślałam, że może mój brat podał mu mojego e-maila, ale on
był również zdziwiony i nie rozumiał jak się to stało? Pan Broda też
nie rozumiał
jak jego e-mail znalazł się w mojej skrzynce, trzeba
przyznać świetnie to grał ... i gorąco przepraszał za tą pomyłkę
... ? Jaka to była pomyłka zrozumiałam dużo, dużo później ...
Największym moim błędem było to, że wówczas na ten e-mail odpisałam.
A pytań przybywało bez liku, spokojnie odpowiadałam, rozszerzał
tematy, popadał w zachwyt
nad moimi informacjami, był bardzo miły, 10 razy się kłaniał i 20
razy dziękował za wszystko, żegnał mnie z Bogiem, hmm myślałam sobie
- święty człowiek. Podesłał mi kilka swoich wierszy, nie powiem
całkiem udane, o Bogu, o życiu, przepełnione miłością. Wyglądało na
to, że mam do czynienia z naprawdę wartościową osobą. Wysłałam mu
kilka swoich wierszy, dostałam e-maila z podziękowaniem, zachwytem
etc... czy to było szczere
czy nieszczere ... to już nie ważne w tej chwili ...
Dni płynęły a
ja dostawałam od pana B. codziennie e-maile a później nawet po kilka
dziennie, dzielił się ze mną wszystkimi
newsami. Jednak już w pierwszych dniach naszej znajomości zwróciłam
uwagę na
jego huśtawkę nastrojów i jego dziwną zazdrość. Przymykałam oko -
raz poeta, a drugi dawałam się nabierać na jego budzącego się ducha,
słuchałam jego wizji, snów... powiem szczerze - nie podobały mi się
...otwarcie mu o tym mówiłam, wyraźnie czułam, że moja szczerość na
ten temat przyprawia go o wielką złość. Chciałam mu jakoś pomóc,
otworzyć oczy, dzieliłam się własnym doświadczeniem, chętnie
słuchał, bynajmniej odnosiłam takie wrażenie. Często pisał mi o
swoim zagubieniu i szukał pocieszyciela.
Któregoś dnia namówił mnie do uczestnictwa w forum poetyckim, abym
tam wstawiła swoje wiersze. To forum było dla mnie szokującym
przeżyciem, wielkim nieporozumieniem, wycofałam się z niego okrutnie
potłuczona. Nawet sobie nie wyobrażałam, że człowiek człowiekowi w
XXI wieku, w dobie duchowości może zrobić taką traumę psychiczną.
Mirek niby mnie pocieszał lecz dużo później zrozumiałam, że on
dobrze wiedział co mnie tam spotka. Jak później odkryłam, już
długimi latami udzielał się intensywnie na różnych forach i był tam
starym "wygą". Dla mnie był to wielki szok, nowe polskie wirtualne
doświadczenie, chociaż komputer był już w moich rękach długie lata.
Upłynęło jeszcze trochę czasu, miałam już zaliczonych kilka dziwnych
potyczek z moim nowym internetowym kolegą, jego zmiany nastrojów
mocno dawały mi się we znaki.
W jednej chwili potrafił być miły ... i ni stąd ni zowąd mnie
atakował w bardzo chytry sposób, słówkami aż do szpiku kości, i
zwalał na mnie jakieś urojone winy za własne życie czy swoje wizje
... ? Kilka razy po takim jego wybuchu oświadczałam - stop, nie pisz
do mnie więcej. Było kilka dni milczenia i ponownie na e-mailu
pojawiał się od niego list ... przepraszający " zapomnij już więcej
nie będę, przepraszam, odpuść mi moje czyny, Jezus by odpuścił ‘...
i takie tam podobne frazesy.
Ja głupia jeśli padają słowa dotyczące
Jezusa - czując do Niego wielki respekt, odpuszczałam, no tak, On by
odpuścił ... za parę dni znowu dostawałam podobną lekcję, trudno
zliczyć ile razy robił mi taką powtórkę z rozrywki, aby było
ciekawiej zwalał wszystko na mnie. I tak zaczynało się kręcić nowe
kółko w moim życiu, ponownie mnie wnerwiał swoim gadaniem,
przeganiałam go nie wiem ile razy ? ... a on wracał ... przebacz,
Jezus by przebaczył...nie masz w sobie serca, nie potrafisz kochać
drugiego człowieka, tyle w tobie zawziętości, to nie pochodzi od
Boga ... hartował mój charakter, jechał na mojej duchowości jak
tylko umiał, oj ciężka była ta lekcja wybaczania.
W chwili
kiedy mnie wybłagał o przebaczenie a trzeba przyznać -
potrafił to robić, był niesamowicie miły, na ranę go
przyłożyć. Naczytałam się wówczas jego wątków jaki jest
nieszczęśliwy, krzywdzony przez żonę, dzieci i rodzeństwo,
wszyscy go prześladowali, nie chcą z nim rozmawiać, od wielu
lat jest samotny ...
Któregoś dnia pan Broda zaproponował mi założenie stronki z moimi
wierszami, nawet mi się to spodobało, chciałam zobaczyć jaka będzie
reakcja czytelników. W ten sposób powoli powstawała strona
vismaya-poem, włożyłam tam trochę wierszy i kilka swoich artykułów,
w sumie było 33 linki. Z początki strona była z darmowej domeny, ale
później trzeba było wykupić troszkę więcej, Mirek zapłacił za mnie
38 zł, jakiś czas później wysłałam mu do Polski na jego adres;
Gamerki Wielkie na Mazurach 100$ jako pokrycie kosztów za domenę.
Pokwitowanie z banku na Many Order wystawiony na jego nazwisko
zachowało mi się do dzisiaj. Robiłam błąd za błędem, dawałam się
wciągać coraz mocniej w jego grę. Strona zaczęła się robić
popularna.
Jak się później okazało czytał ją Dobry Samarytanin, stąd
nasze późniejsze zapoznanie bo głosił jej zalety na pewnym forum,
które akurat w tym czasie czytałam. Przybył mi nowy wirtualny kolega
ale jakże odmienny niż ten poprzedni ... chociaż to był jeszcze
dzieciak. Z początku rozmawialiśmy na forum a później prywatnie.
Zauważyłam, że jak na swój wiek jest bardzo dojrzały. Mirek widząc
popularność vismaya-poem zaczął namawiać mnie na założenie forum
na temat duchowy. Nie chciałam, bo już wiedziałam jak te polskie
fora wyglądają a przede wszystkim nie miałam pojęcia o jego
prowadzeniu.
"Dobry" kolega obiecał, że o nic nie muszę się martwić,
mam być tylko administratorem i opowiadać ludziom o duchowości a on
te techniczne sprawy sam załatwi, (coś
na wzór jak to dzisiaj jestem naciskana na Księdze Gości na Rose of
Sharon odnośnie forum), ta sama manipulacja, ta sama osoba.
Dotąd mnie ugniatał, aż w końcu się zgodziłam. Forum powstało i było
nawet fajnie przez około 30 dni ... i nagle krach ... Pan B. zmienił
się o 180 stopni, z operatora technicznego przemienił się w doradcę
spirytualnego i zaczął manipulować moimi postami, zaprzeczał moim
wypowiedziom, robiło się duże zamieszanie. Zaczął mnie wystawiać na
dudka.
Zamiast współpracy wszystko ułożyło się na opak ... czułam
się manipulowana, doszło do ostrej wymiany słów, po wielkiej burzy
forum się rozleciało ... jakiś czas później sama poskładałam je do
kupy i moderowałam od nowa już bez żadnego pomocnika. Zawisła też
nieruchomo moja strona vismaya-poem a pan B. miał do niej wszystkie
klucze.
Powoli nowe forum rozrastało się, przybywało sporo ludzi, robiło się
popularne, ale ni stąd ni zowąd, któregoś dnia znaleźliśmy na
modlitwach zdjęcia pornograficzne.... to był początek horroru jakie
przyszło nam - paru osobom mocniej z nim związanych przeżyć. Nie
będę opisywała tego wszystkiego bo to nawet nie sposób zrobić;
ciągle mieliśmy kilku użytkowników kłócących się bez przerwy o
wszystko. Zauważyłam, że mocniej mnie atakują, zadawali bezsensowne
pytania, w ogóle nie na temat, byli zaczepni.
Nawet jak
przestawiliśmy forum z automatycznego rejestrowania użytkowników,
kontrolowaliśmy e-maile i tak ktoś obchodził nasze blokady i
zostawiał nam na forum brzydki spam. Któregoś dnia siadłam i głębiej
weszłam w sferę użytkowników, rozpoczęłam ich analizę, od razu
zauważyłam podobieństwo wielu ników, imion męskich i żeńskich -
sobowtórów, sprawdziłam ich IP i ... szok, kiedy otworzyłam jeden z
nich wyskoczyło mi na panelu administracyjnym ok 60 IP różnych
użytkowników nadających posty z jednego komputera. Wiadomości były
pisane z W-wy i sieci internetowej z Olsztyna.
A co najciekawsze ten
użytkownik - użytkownicy - jeden człowiek zarejestrowany pod około
100 nikami, używał i moje dwa IP - network Vancouver - Canada ? SZOK
! Powoli rozgryzałam ten węzeł głębiej idąc za każdym indywidualnym
IP. Śledziłam drogę IP, nawet moje vancouverskie IP z forum jak
bumerang szły do Van a następnie jak bumerang wskazywały mi adres
Wszystkie prowadziły do jednego adresata. Już chyba się domyślacie
kim on był ? Nie mogłam uwierzyć bo mimo wszystkiego troszkę wyżej
ceniłam tego pana. Najmocniej mnie uderzył fakt, jak taki bogobojny
człowiek mógł nam zamieszczać zdjęcia pornograficzne na modlitwach?
Wyrzuciłam z forum wszystkie fałszywe niki, poblokowałam IP, ale jak
się okazało już następnego dnia pan był na forum ... pod innym
nikiem z nowym IP, dopóki nie robił wpisu nie mogliśmy go namierzyć.
W tym czasie Dobry Samarytanin pomagał mi prowadzić forum, oboje
napracowaliśmy się solidnie aby utrzymać na nim właściwy porządek i
spokój. Jeden człowiek zapewniał nam pracę na 24 godziny na dobę,
zastanawialiśmy się czy on w ogóle śpi?
Jak łatwo zauważyć na księdze gości Rose of Sharon zaistniała
podobna sytuacja, jedna osoba pod wieloma imionami, z różnym IP daje
mi bez przerwy zajęcie a jak nie odpiszę atakuje jaka to ze mnie
jest arogancka osoba, bez miłości, Dziwny gość pracuje z całych sił
nad tym aby ze mnie zrobić kompletnego durnia a w dodatku
pozbawionego serca. Kto śledzi na co dzień te strony i KG zna te
śpiewki ... ble, ble, ble.... a to ponownie ten sam pan ma ze mną
fun, dobrą zabawę i wymyśla mi zajęcie a ja muszę tańczyć tak jak on
mi zagra, bynajmniej on tak myśli ... do każdego jego nowego niku
musiałam analizować jego przyłataną datę urodzenia i nie tylko.
Przestałam to robić, bo więcej zleceń dostawałam od jednej triki
osoby, tworzącej masę własnych klonów pod różnymi imionami niż od
wszystkich innych czytelników. Raz przedstawia się za mężczyznę a
drugi za kobietę ... ileż musi nakontrolować samego siebie by nie
strzelić gafy, szukać bez przerwy nowego IP, to sobie tylko można
głowę do końca zepsuć.
I jak do tego podejść, śmieszne to czy żałosne?
Powiedzcie jak wierzyć drugiemu człowiekowi? W jakim świetle stawia
taki gość nas Polaków w świecie?
Obecnie vismaya-maitreya.pl jest czytana w przeszło 60 krajach.
Ilu innych niewinnych i uczciwych ludzi na działalności takiej osoby
traci?
Ktoś może powiedzieć;
- zostaw go bo nie wie co robi, pewnie małolat ... a-h-a ... małolat!
Ten małolat dobiega już pięćdziesiątki. Jest ojcem dorosłych dzieci
a nawet jest dziadkiem.
cdn...
Vancouver
20 Oct. 2008
WIESŁAWA
|