MIECZ PRAWDY

UCHWYCIĆ WŁASNY RUCH ŻYCIA



Mija czas...
przemijają myśli, słowa,
i już tak nie bolą życia doświadczenia...

nic nie stoi na swoim miejscu...
i ty... i ja...
żyjemy na tym samym globie...
ale nie jesteśmy w tym samym miejscu
ani w fizycznej... ani w psychicznej rzeczywistości...

i jak każdy człowiek upadam... i się podnoszę...
i też potrzebuję żywności, odzieży,
które są mi niezbędne do przetrwania ciała...
chociaż ludzie myślą często, że mi to już niepotrzebne...
bo moje ciało jest niezwykłym dziełem stworzenia...

to, że coś napiszę, powiem,
podzielę się własnym doświadczeniem
nie czyni ze mnie wyjątkowego człowieka,
chociaż mam na wiele rzeczy, o których piszę, prawa autorskie...
bo to takie moje doświadczenia... z moim ciałem,
moją energią, moją myślą, moim słowem, moim czynem...
i mogę to swobodnie rozpowszechniać... a nawet zmieniać,
bo jestem ich autorem i wolnym człowiekiem...
i nie muszę mieć na to niczyjej zgody...

i nie cierpię, kiedy ludzie nazywają mnie oświeconą..
nie chodzę codzień za Buddą czy Chrystusem...
staram się być sobą i żyć własnym życiem...
i nie wyzyskuję naiwnych ludzi...
staram się zrozumieć istotę ludzką...

lecz przede wszystkim staram się odkryć samą siebie...
bo nikt inny tego lepiej nie uczyni...
ale szukam już w inny sposób,
nie tak, jak to szukają we mnie ludzie...

szukam,
dlaczego natura zadziałała we mnie w taki sposób...
dlaczego zaszły takie zmiany,
bez mojej zgody, przyzwolenia...
a może tylko tak mi się wydaje?

Wszystko co zaistniało we mnie,
było dla mnie samej wstrząsającym ciosem...
uderzyło we mnie niczym piorun z pogodnego nieba...
i nikt nie musiał mi niczego dawać,
ani nikt nie może mi tego odebrać...

i wszystko to co we mnie żyje
wyraża się w swój indywidualny sposób...
jestem jak ta trawa na łące... jak purchawiec,
którego dotyka wiatr... i przenosi tu i tam...

purchawiec podróżuje po łące...
ale mnie trudno wydostać się z mojego stanu...
trudno oddalić to, co się we mnie narodziło...
i ciągle poszukuję...
szukając tego co mnie pcha przez ten świat.

Jedno wiem na pewno,
nastąpiła we mnie szalona zmiana w moim myśleniu...
nie jestem już tym przestraszonym człowieczkiem...
ale nie mam zdolności niszczenia...
głoszę pokój ludziom na całym świecie...

z prostego powodu...
w przyrodzie zwierzęta nie zabijają tego samego gatunku,
nie to co w tej naszej ludzkiej dżungli...
nie podoba ci się mój kolor skóry... czy krzywizna nosa...
noszę nie tą koszulę... czy inne buty...

nie niszczę mojego sąsiada ani jego własności,
bo on niczym moja koszula jest najbliższy mojemu ciału...
bo on idzie mi pierwszy na ratunek, kiedy go potrzebuję...
chociaż nie muszę go kochać, to jednak mu nie szkodzę... i szanuję...

i w tym wszystkim dotykam życia jak grzmot i błyskawica
i podróżuję w swojej wolnej przestrzeni w postaci światła...
po swoich niezbadanych światach...
i nigdy do końca nie dowiesz się... mój ty przyjacielu
dokąd tak podróżuję... bo to jest mój intymny świat.

Namaste

Vancouver
17 May 2018

WIESŁAWA