MIECZ PRAWDY

TWOJE SZCZĘŚCIE W TWOICH RĘKACH

Co sprawia, że człowiek staje się człowiekiem...
a w dodatku szczęśliwym...
i nie ważne czy jest mężczyzną czy kobietą...
jeśli nie spełni tych warunków zniszczy samego siebie,
obedrze się z człowieczeństwa.
I nie ważna tu jest religia, kultura i inna odrębność...
jest tylko jedna ścieżka, aby być prawdziwym człowiekiem,
i promieniować szczęściem.

Bóg nas wszystkich stworzył na swój obraz...
lecz człowiek zamienił go na chorobę,
i nie ważne czy fizyczną czy umysłową,
bo skoro w tobie tyle niedorzeczności
będzie cierpieć i ciało i umysł.

I cóż z tego, że ty kochasz ludzkość,
jak nie kochasz bliźniego...
cóż z tego, że mi wyznajesz miłość,
jak nie kochasz siebie...

to w tobie duch,
który wprowadza cię w ruch...
który napędza twoje myśli,
które budzą się w czyny...

i jak ty masz mnie kochać,
jak sam siebie nie kochasz?
Jak masz mnie szanować,
jak sam siebie nie szanujesz?

Samotni w duszy upierają się,
że cały świat jest samotny...
chorzy w duszy upierają się,
że cała ludzkość jest chora...
a ilu ludziom się wydaje,
że żyją po to, aby ludzkość zbawić...
a może oni mają tak żyć
aby nauczyć się czegoś więcej...
być prawdziwym człowiekiem.

Tak tak, lepiej kochać ludzkość niż bliźniego...
lepiej jechać na misję do Afryki niż pomóc sąsiadowi...
szukasz desperacko i daleko,
a nie widzisz końca własnego nosa,
bo bycie człowiekiem to także kufer miłosierdzia,
który dźwigasz na własnych plecach,
ale musisz też wiedzieć,
komu się z niego należy a komu nie.

I jak masz być szczęśliwym
skoro nieustannie ktoś ci w tym przeszkadza...
jak nie mamusia, która budzi rano do szkoły...
to nauczycielka, która lekcji wymaga...
to narzeczona czy żona, która została stworzona przez Boga,
aby ci usługiwać... a ta stała się oporna i też ma pretensje,
chce być szczęśliwa... i już nie chce ci usługiwać...

i tak czujesz się jeszcze bardziej potłuczony przez życie...
bo nie ta rodzina, nie ta szkoła, nie ta dziewczyna, nie ta żona...
i to samo tyczy się płci przeciwnej, nie ten ojciec, nie ten chłopak, nie ten mąż...
ano, samo życie... ale to nie tak miało być...
a jak?

Nie jest ci łatwo, ponieważ życie nie jest dla fajtłapów,
którzy nie umieją robić pożytku z głowy, rąk, umysłu, serca...
życie to pomysłowość, twórczość...
dawanie i branie, tak pół na pół... aby było sprawiedliwie.

Człowieku, masz wszystkie środki egzystencji we własnym zasięgu...
i my wszyscy ludzie: mężczyźni i kobiety jedziemy na tym samym wózku...
lecz życie człowieka, które tu stworzył, to plątanina w czasie i przestrzeni...
sam dobrze nie rośnie i jeszcze przeszkadza innym...

i musisz wiedzieć człowieku,
możesz robić co chcesz,
lecz niestety... nie masz tego co chcesz...
zawsze tkwią w tobie marzenia... życzenia... żądania...

a co tak naprawdę czyni z ciebie człowieka...
miłość, nadzieja, wiara, strach,
a nawet żałoba i łzy...
i czym na tym świecie jesteś mniejszy... tym większy wzrastasz...
jak ziarno gorczycy,

a czym jesteś większy... tym trudniej tobie uwolnić się od cierpienia,
i ciągle czegoś oczekujesz i bolejesz nad swoim losem,
bo twoich pragnień nie ma końca...
i któregoś dnia pod twoją wielkością załamują się twoje nogi...
lecisz na ziemię i rozsypujesz się w pył...

człowieku, ludzka istoto,
to ty trzymasz do siebie własny klucz...
i to ty zamykasz się w swojej celi... albo ją otwierasz...
bo ty jesteś panem własnego losu...
bez względu na twój kolor skóry, religię i polityczne przekonania...
albo dalej siedzisz zamknięty
i obwiniasz wszystkich wokoło za swój marny los...
bo nikt we własnym więzieniu nie może być szczęśliwy.

Namaste

Vancouver
25 May 2018

WIESŁAWA