KUNDALINI

STOPNIE PRZEBUDZENIA KUNDALINI

O pełnej transformacji Kundalini można mówić dopiero wówczas, kiedy wibracje w ciele są wystarczająco wysokie... kiedy zaczynają się zmiany w DNA. Zazwyczaj dzieje się to po trzecim duchowym przebudzeniu.

Należy uwolnić:
-warstwę emocjonalną
-energetyczną osobowość
-rdzeń Jaźni

Wówczas mówimy o pełnowymiarowej transformacji Kundalini, w tym stanie następują głębokie zmiany w mózgu i zwiększają się jeszcze mocniej osobiste wibracje.

Te wydarzenia są częścią ludzkiej ewolucji, która wyzwala naszą coraz bardziej rosnącą świadomość.

Pełnowymiarowa transformacja zaczyna się od połączenia wszystkich obwodów energii w całym ciele (póki co co najmniej połowa z nich śpi), a te w kaskadzie różnych reakcji wpadają w kręgosłup... sam taki proces łączenia się tych energii i wpływania do kręgosłupa to nie jedna chwila a nawet godzina, ta regeneracja trwa znacznie dłużej, nawet całe lata. Jak długo to ukaże stan drętwoty ciała i kłucie na skórze, jakby ktoś wbijał w nie kolce... i odbywa się to w wielu sesjach, a po każdej układ nerwowy zwiększa swoją pojemność.

Wprzódy drętwieją nogi, następnie drętwienie i kłucie przesuwa się do góry ciała, to ciało jest jakby omdlałe i pomimo, że czujemy to kłucie z wewnątrz ciała, to jednak skóra ma inną wrażliwość odbierania zewnętrznych bodźców, tak jakby była znieczulona. I tak następuje reorganizacja całego układu nerwowego, łącznie z mózgiem. Całe ciało mamy okablowane, również czaszkę i mózg.

Każdy nowy seans będzie silniejszy, a w tym czasie człowiek wchodzi w swój dziwny stan, czuje w sobie zamieszanie, zawieszenie i takie stany potrafią trwać bardzo długo... raz wygląda na bardziej nerwowego, a drugi raz wygląda na to, że uciekło z niego całe życie, trudno do niego dotrzeć.

Kiedy łączy się już z Wyższą Jaźnią jest już w dobrych rękach, nie ma czego się bać. W tym samym czasie zostaje mu ujawniona wiedza o tej energii, oświeceniu... i uczucie życia w innym świecie... a tak naprawdę ma wrażenie, że żyję w trzech różnych światach. Taki człowiek zmienia się nagle, porzuca stare życie, pracę, a nawet rodzinę i gwałtownie zmienia się jego styl życia.

Najbardziej drastyczne są jednak jego osobiste spostrzeżenia. Dostęp do jego nowych światów często wybudzi w nim wielkie zdziwienie a nawet lęk... nagle zauważa reinkarnację i swoje bycie po obu stronach lustra, otwiera się na nową wiedzę, która przychodzi nie wiadomo skąd (?)... widzi błędy innych osób, które nagle zaczynają tego przebudzonego człowieka mocno denerwować i próbuje uczyć ich czegoś nowego... i tu często przechodzi potężną frustrację, bo ci siedzą nadal na starych pozycjach, niczego nie rozumiejąc w tym temacie. I nie jest to takie łatwe nieść na świat tą wiedzę, ponieważ świat idzie dalej po starym torze, a człowiek przebudzony czuje się osamotniony i wyrzucony z tego toru... jakby wisiał między Ziemią i Niebem.

I czym rośnie w nim większa energia tym trudniej zachować mu kontrolę nad ciałem. Taka osoba staje się coraz bardziej wrażliwa i czuje się jak liść na osice, wzrusza nią najmniejszy powiew wiatru.

To ciało emocjonalne tak szaleje, ponieważ trudno mu się dostroić do świata zewnętrznego. A to wszystko przez ciało świetliste, które zaczyna szybko rosnąć, jego szybkość drgań jest coraz to wyższa... a wszystko dzieje się po to, aby zaczęło aktywować się DNA. Ludzki organizm to niezwykle mądra struktura życia i wie co czyni. Rosnąca energia zwiększa wibrację w miarę upływu czasu. Nie jest to łatwy okres i każdy człowiek ma swoje osobiste tło, które go przebudzi. Nie zawsze moje doświadczenia będą twoimi. Aby ten proces przetrwać, należy nauczyć się żyć na swoim własnym torze, należy umieć zaakceptować te zmiany w sobie, bez względu na to co o tobie mówi świat.

Ten okres jest najtrudniejszy, ponieważ w tym czasie świat zewnętrzny będzie najmocniej atakował przebudzonego człowieka... i sprawia to ludzka niewiedza i wielka ignorancja... ale dzisiaj świat naukowy widzi zmiany u tych osób, zmienia się kształt czaszki, jakby się rozrastała, jakby pękała w wielu miejscach, następują zmiany w innych częściach ciała, najbardziej to widać w wyglądzie dłoni, stóp, kolan i innych kości... mamy już w sobie taką dawkę energii, która potrafi przeprowadzić te zmiany, mało tego, leczy nas ze wszystkich problemów, jakie kiedykolwiek się pojawiły w tym i we wcześniejszych wcieleniach... ponieważ te obecne, szczególnie tzw. dziedziczne są niczym innym, jak problemami przeniesionymi z poprzednich żyć, skoro ten problem nie został wcześniej rozwiązany. Wnosimy w nowe czyste ciało kopię tego starego, które zostaje umieszczone w naszych genach i stwarzamy swój nowy obraz.

W trakcie gojenia organizmu wszystkie nasze tkanki są zmienione. Nasz żywy organizm to dynamiczny system i zmienia się, stara się utrzymać homeostazę, ponieważ tylko tą drogą może przetrwać. Do utrzymania homeostazy potrzebna jest wystarczająca ilość energii... a skoro ludzie jej nie mają, to cierpią na różne choroby.

To w nas jest taka moc, aby przekształcić i wyleczyć swoje problemy i uzdrowić siebie. Musimy nauczyć się zarządzać własną energią, a nie trwonić ją na darmo... a jeszcze możemy jej nadwyżki skierować na innych ludzi, aby im pomóc.

To dzięki tylko sobie mamy choroby, podobnie jest z wagą ciała i jego wyglądem... i czy jesteśmy szczupli czy otyli, to tylko i wyłącznie nasza zasługa. Otyły człowiek może przejść odchudzający trening i dzięki właściwemu ruchowi i diecie, będzie znowu szczupły, będzie mieć piękne ciało, ale również poprawi jakość swojego zdrowia. Aby dotarł do tego miejsca, musi także zmienić dotychczasowe myślenie, przekształcić w sobie energie, a nie bronić się słowami "bo tak pracują moje geny, otrzymałem/am to po rodzicach"... i tu znowu zapracuje zasada, podobne przyciąga podobne, więc przyciągamy do siebie rodziców z tym samym problemem... który światowi naukowcy nazwali dziedzicznym.

Aby naprawić siebie, potrzebna jest do tego ogromna samodyscyplina i nauki: jak to zrobić... a wiele osób poświęca dużo energii do tworzenia swojego wizerunku na zewnątrz, za wszelką cenę chcą udowodnić światu, że to oni mają rację, a ta zatwardziałość sprawia, że nie mogą wyjść z szablonu własnych błędów (co oczywiście powtórzą w następnych wcieleniach)... i tak maszerują dalej przez siebie, i takie stworzą sobie przyszłe wcielenia.

Podobnie ma się sprawa z materialistycznym nastawieniem w życiu, a skutkiem tego jest nienawiść, przemoc, rozpacz, wojny... i czym na świecie jesteśmy bardziej wojowniczy i zaborczy, tym bardziej niszczymy swoją strukturę energetyczną... ponieważ nie ma w tych ludziach współczucia do innych istot, czują się ich właścicielami, a co bezużyteczne, albo staje im na drodze, niszczą bez skrupułów.

A to wszystko zatrzymuje ich na długo w czasie, w tej grze o prawdziwą wartość człowieka. Podobnie jest z marzycielami, którzy niszczą swoją całą energię na tkaniu nowej porcji własnych marzeń... a te często okazują się zwykłą fikcją... i w końcu nic im nie pozostaje tylko stary garnitur, bo zużyli swoją energię na swoje egoistyczne pragnienia (takich marzycieli ukazuje bajka o rybaku i złotej rybce, pragnęli, chcieli, dostali, aż w końcu wylądowali w tym samym miejscu, bo zabrakło źródła tworzenia)... i tym sposobem otrzymujemy żałosny obraz samego siebie.

Wibracje energetyczne w ciele rozszerzają się w tym momencie, kiedy zasypiamy, kiedy nasza myśl ustępuje... wówczas automatycznie podnosi się nasza energetyczna wibracja. Ta energia to taki nasz wewnętrzny uzdrowiciel, który idzie do pracy, kiedy człowiek zasypia i czyści wszystko co ten nabrudził w ciągu dnia... i przegląda mózg i wyrzuca z niego wszystkie śmieci (marzenia senne).

Dziś doszło do tego, że i nasz wewnętrzny uzdrowiciel nie ma na tyle siły, aby uzdrowić nasz organizm, nie ma takiej mocy, aby przywrócić całą utraconą energię w nasz układ nerwowy, utrzymać poziom świadomości na swoim miejscu... i zmienia się nasza osobowość... i idą skutki uboczne i czujemy na sobie ich ciężar.

I czym staramy się uczynić większą naszą osobowość w ciągu dnia, powodujemy coraz więcej szkód dla naszego energetycznego systemu. To nasze ego zżera nam całą naszą energię, to jego ambicja nas zabija...

... tutaj jest ta tajemnica dobrego i zdrowego życia i rozmiaru naszego szczęścia... i czas, aby nauczyć się dobrze zarządzać naszą energią.

U tych ambitnych, którzy są prowadzeni na smyczy przez własne ego, trudno też o przebudzenie duchowe, ponieważ do tego procesu przebudzenia i dalszej transformacji  potrzebne są potężne ilości energii, która wniesie w ciało duże ilości światła. Dzisiaj naukowcy widzą i tą fazę w ciele człowieka, obserwują więcej światła w układzie nerwowym i krwionośnym podczas badań lekarskich (ultrasonografia, rezonans magnetyczny).

Musimy już wiedzieć, że to nasz własny umysł jest przyczyną animacji osobowości... i to dzięki niej nasze ciało się uzdrawia... niestety, dla wielu ludzi jest to zbyt trudne, ponieważ nie chcą zrezygnować z dobrodziejstw tego świata i własnych wybujałych marzeń. I oby nie było nieporozumień w tym temacie, nie ma nic złego w naszych marzeniach, ale nie wolno im pozwolić przerosnąć naszego "konta w banku", bo pójdziemy z torbami.

Niczego nie wolno robić tak żarliwie, aby tracić nad tym kontrolę... nawet bardzo zdrowe żywienie może okazać się zabójcze, kiedy przeładujemy nim własny żołądek, podobnie ma się sprawa ze sportem i każdą dziedziną naszego życia... pilnujmy zdrowej równowagi.

Jeśli uzbieramy we własnym banku energii odpowiednią jej pulę, wówczas uwolnimy wolną energię naszego ciała, a ta może nas leczyć i dalej transmutować do wyższego ciała... ale jeśli nasze zbiorniki energii pozostają przez dłuższy czas puste, nasze życie zaczyna przypominać zombie... nieustanny brak energii w ciele powoduje taką osobowość, co ludzie często nazywają demonami... aby odwrócić ten stan zzombienia człowieka trzeba go zasilić odpowiednią energią, przywrócić do stanu równowagi.

To nasze myśli, uczucia, działania pozwalają nam mieć zalety człowieka, odróżniają nas od zwierząt. Człowiek powinien również wystrzegać się sztywnych form myślenia... popatrzmy na świat, ten zawsze zmienia formę, nigdy nie jest taki sam przez długi okres czasu, ponieważ te sztywne struktury zaczynają być dla niego wielkim ciężarem. Ani stary dom, który był budowany dawno temu, nie spełnia swojej roli w naszym obecnym życiu (trzeba go ciągle przebudowywać), ani środki transportu, czy stary wysłużony most, który sam pada pod ciężarem przenoszonego przezeń ładunku...

... i następuje korozja ziemi i zmieniają się kształty gór i brzegi mórz... a nawet wysychają rzeki...

... i zmienia się nasze środowisko, co może wpłynąć dodatnio lub ujemnie na całe nasze życie.

A ludzie muszą się szybko przestawić na nowe, jeśli chcą przetrwać. I wiele z tych zmian jest wynikiem ludzkiej działalności...

... i wiele doprowadza do kataklizmów, ponieważ ludzkie myślenie bywa sztywne i krnąbrne, aby tylko zaspokoić własne ego.

Ale nie ma nic złego, co by nie wyszło na dobre, stary świat upada i już rodzi się nowy, niekoniecznie gorszy... stare zawsze odradza się w nowej formie, a to ma związek z energią, jaką puścimy w ruch. Ta energia nigdy nie jest zagubiona, tylko przesunięta na inne miejsce... i od tego przesunięcia zależy jakość naszego życia.

I nasza dusza, kiedy widzi, że nasze ciało nie jest już zdolne utrzymać życia, opuszcza go w procesie śmierci... a ciało z biegiem czasu zmienia tylko kształt... staje się prochem...

... ale z tego ciała wyszła potężna fala energii... tak jak również uwalnia się z katastrofy np. wulkanu... i kąpie nas ludzi w swojej wibracji...

... podobnie kąpie nas słońce i wzrastają nasze osobiste wibracje i wibrujemy szybciej...

... i wszystko się dzieje przez te nasze energetyczne drgania, całe nasze życie na tym polega... i czym te drgania są wyższe, nie pozwalają nam skostnieć w naszych ciałach, umysłach tylko ciągle pchają do nowego życia. Stagnacja zatrzymuje ruch, ciało wibruje wolniej, aż ci ludzie całkiem kostnieją.

I nie jest to nowy proces, działo się to zawsze w przeszłości, dzięki czemu cały czas mamy zachowany cykl życia na Ziemi. I może to wyda się wielu ludziom dziwne, a nawet nie boskie... ale dzięki tym gwałtownym procesom ewoluuje wiele gatunków do wyższych form, to ci co przetrwają taki nagły atak, wstrząs uaktywniają w sobie DNA.

Dzisiaj nasze życie też jest taką naszą katastrofą... dzisiaj to my ludzie wpływamy mocniej na nasz krajobraz niż wiatry i trzęsienia ziemi, to my mocniej zadymiamy świat niż pyły wulkaniczne, to my tniemy bezlitośnie lasy bardziej niż tornada, odbierając sobie tlen, to my zmieniamy klimat tej Ziemi i robimy jeszcze więcej różnych dziwnych rzeczy, gwałtownie przesuwając własne energie...

... i tylko po to, aby mieć więcej pieniędzy, lepsze życie, najlepiej wieczne...

... i to my zwalniamy ten przycisk - katastrofa, bo ten kataklizm wcześniej czy później nastąpi, widać go już na horyzoncie... będzie gwałtowny i zwany "globalnym"... a my obecni ludzie jesteśmy zawieszeni między tymi dwoma światami, starym i nowym.

Stary już wiemy jak wygląda, a nowego boimy się jak ognia i wody. Ale ten globalny kataklizm przyniesie tym co przeżyją metamorfozę, ludzie w tych nowych warunkach szybko wydorośleją, ponieważ będą musieli dostosować się do nowego życia... a nowe warunki do przetrwania pobudzą układy energetyczne, a nawet przebudzą zdolności psychiczne, które tak ciężko nam ludziom jest otworzyć w obecnym świecie, pomimo że tak ciężko nad tym pracują.

Dziś wielu ludzi nawet nie chce o tym słyszeć, że na Ziemi może wydarzyć się taki dramat, siedzą sobie wygodnie w swoich własnych skorupkach, przyzwyczajeni do swojego dobrobytu, a kiedy to wszystko kurczy się chociaż na centymetr, jęczą z bólu i ludziska przeklinają swój marny los...

... i szukają winnych swojego stanu...

... a może to te destruktywne siły, które tak często przeklinają, przychodzą na ratunek...

... chcą ich zmotywować i zmienić ich życie.

Przecież głównym atutem naszego życia jest ruch, zmiany i ponowna wędrówka do Źródła, jesteśmy jak te łososie w rzece... i płyniemy swoją rzeką do wielkiego oceanu i ponownie wracamy do swojej rzeki, aby się w niej odrodzić...

... a ludzkość dzisiaj śpi... i jak tu ze śpiącym gadać, trzeba nim gwałtownie potrząsnąć...

... jak tu zmienić jego mózg... najlepiej to uczynić przez spontaniczną reakcję... często mocny kopniak zapracuje lepiej niż głaskanie po główce.

Można też zmienić świat za pomocą reakcji łańcuchowej, zaczyna jedna osoba, pokazuje bardziej humanitarną drogę, uczy kochać, usuwa co szkodliwe dla życia i wywołuje duże stresy, które niszczą nasze energetyczne pola. I tym sposobem podłącza się więcej ludzi i budzi następnych, ale ci nowo przebudzeni już nie próbują zyskać czegoś tylko dla siebie, budują coś co jest potrzebne dla wszystkich, pracują dla dobra całości. Już tak mocno nie poszukują szczęścia na zewnątrz, szukają go wewnątrz... a ta sytuacja wzmacnia nie tylko jednego człowieka, podnosi także drugiego. Ten proces to prawo zachowania energii... nic nie jest zgubione... i nic nie jest tylko moje... otrzymałem i ja potrafię się tym dzielić.

A naszym ludzkim zadaniem jest nauczyć się płynąć z tym prądem i wkrótce będziemy żyć w nowej Ziemi jako wolni, spokojni, kochający i radośni ludzie... pod warunkiem, że nauczymy się dobrze gospodarować masą, to i energia będzie po obu stronach taka sama...

... tylko miota mną jedna wielka wątpliwość, czy dzisiaj wszyscy ludzie są zdolni do takiego wyzwania? Czy dopiero globalna katastrofa musi tego ludzi nauczyć?

Dobry news, że ludzie jak widać duszą się w tej starej formie, nasilają się choroby neurologiczne i zdarzają się większe niż dotąd ilości przebudzeń duchowych. Ludzie już widzą, jak się im żyje w cichym umyśle, a jak w hałaśliwym... wielu ucieka w medytację, jogę, nie prześcigają się już w życiu, nie próbują imponować innym własnym bogactwem, tylko stawiają na mądrość. Zaczynają rozumieć swoją prawdziwą naturę jako inteligentną energię, która wie co człowiekowi do życia jest potrzebne.

Pierwsze przebudzenie, to wielki pęd do Boga, ale już inny niż nam to pokazuje religia. Chcemy już żyć w innym świecie i mieć tego Boga na co dzień przy sobie... chociaż jeszcze nie znamy tej nowej formy, ale już czujemy, że to musi nastąpić... i wiemy, że wprzódy musimy zniszczyć stare życie.

I to jest najtrudniejsza partia naszego nowego życia, i możemy się w tym stanie zawiesić na długo.

Drugie przebudzenie, to wewnętrzna potrzeba szukania światłych i przebudzonych osób, dotarcia do nowych źródeł informacji poprzedzających oświecenie.... chęć zmiany własnego oprogramowania i odnowienia siebie... a prawda jest taka, że wszyscy mamy w sobie te informacje, ale dostajemy do nich dostęp, kiedy jesteśmy na nie gotowi... więc nie ma co na siłę szukać po omacku i zaśmiecać sobie nimi własny umysł i tak się na nic nie przydadzą... i trzeba w tym miejscu uczyć się cierpliwości.

Trzecie przebudzenie, to otwarcie w pełni Energii Kundalini i oświecenie... szukamy już odpowiedzi w środku nas i znajdujemy je... a w naszym ciele jest tylko światło.

Vancouver
20 July 2016

WIESŁAWA