Miejsce, w którym zbierają się energie życia, bliskie jest ośrodkowi
seksu i wygląda jak kunda, zbiornik wody. Ta energia nazywana jest
kundalini, gdyż przypomina mały zbiornik wody. Nazywana jest tak, bo
przypomina śpiącego, zwiniętego węża. Jeśli widziałeś śpiącego węża,
na pewno był zwinięty w spiralę, a głowę miał na wierzchu. Kiedy
zbudzisz śpiącego węża, głowa zostanie uniesiona, a zwoje się
rozwiną i wąż rozwinie swoje ciało i podniesie głowę. Energia ta nazywana
jest kundalini także dlatego, że mieści się dokładnie przy
ośrodku seksu, gdzie znajduje się kunda energii przypominający
wyglądem nasienie. Należy pamiętać, że ta niewielka przyjemność,
jaką czerpiemy z aktu seksualnego, nie jest tak naprawdę
przyjemnością powstałą w seksie, ale wibracją w kunda energii życia.
Śpiący wąż został lekko podrażniony, a my zaczynamy widzieć
przyjemności seksualne jako rzeczywiste przyjemności życia. Ani
odrobinę nie zdajemy sobie sprawy z tego, co moglibyśmy poznać,
gdyby przebudzony został cały wąż, a jego głowa, po przejściu przez
wszystkie poziomy psyche, dotarła do ośrodka parapsychicznego w
mózgu. Wszyscy jesteśmy w pierwszym etapie życia. Istnieją też inne
etapy, które prowadzą do Najwyższej Jaźni. Odległość stu
pięćdziesięciu do stu osiemdziesięciu centymetrów w naszym wnętrzu
jest w pewnym sensie bardzo wielka. Jest to odległość między naturą
i Bogiem, materią i duchem, przebudzeniem i snem, śmiercią i eliksirem życia. Ta odległość
jest więc i wielka i mała, ale my mamy możliwość podążania do
naszego wnętrza.
Przebudzenie drzemiących w nas energii jest równie niebezpieczne jak
przebudzenie węża. W gruncie rzeczy, przebudzenie węża nie
musi być niebezpieczne, tym bardziej, że dziewięćdziesiąt siedem
procent wszystkich węży to gatunki niejadowite, można je więc
spokojnie drażnić. A jeśli ktoś umrze od ukąszenia niejadowitego
węża, umrze nie od ukąszenia, ale dlatego, że uwierzył, że do ciała
dostała się trucizna. Dziewięćdziesiąt siedem procent węży nikogo
nie może zabić, choć wielu ludzi umiera od ich ukąszenia. Co więcej,
przebudzenie węża jadowitego też nie musi być groźne, bo może on
najwyżej pozbawić cię ciała.
Ale przebudzona kundalini shakti, siła, o której mówię, jest
"niebezpieczna". Nic nie jest bardziej niebezpieczne. Na czym
polega to niebezpieczeństwo? Jest to pewnego rodzaju śmierć. Kiedy
budzi się w twoim wnętrzu energia, umrze to, czym byłeś przed jej
przebudzeniem, zrodzi się w tobie zupełnie nowy człowiek, człowiek,
którym nigdy nie byłeś. Oto jest niebezpieczeństwo nie pozwalające
ludziom stać się osobami duchowymi. Jest to taki sam lęk przed
śmiercią, jak lęk sprawiający, że nasienie pozostaje nasieniem. Dla
nasienia największym niebezpieczeństwem jest upadek na ziemię,
otrzymanie nawozu i wody, śmierć. Największym niebezpieczeństwem dla
jajka jest pęknięcie skorupki i ucieczka ptaka do wolności niebios.
Jajko musi umrzeć; my też jesteśmy w początkowej fazie czegoś, co
dopiero ma nastąpić. Dla nas jajko jest wszystkim.
Trzymamy się go
kurczowo. Kiedy shakti zacznie się w tobie podnosić, znikniesz. Nic
cię nie może ocalić. W tym przestrachu zdarza się coś, co Kabir tak
pięknie przedstawia w takim oto dwuwierszu: Kto głęboko nurkuje,
znajduje. A ja, idiota, wybrałem się na poszukiwanie siedząc na
brzegu rzeki. Ktoś zapytał go, czemu siedział. Kabir rzekł: "Kto
wybrał się na poszukiwania, nurkował głęboko w wodzie i znajdywał, a
ja, idiota, usiadłem na brzegu rzeki, ponieważ bałem się, że utonę."
Ci, którzy poszukiwali, czynili to na głębokich wodach. Potrzebna
jest gotowość utonięcia, doświadczenia unicestwienia. Krótko mówiąc,
musimy być gotowi na śmierć. Kto boi się utonąć, rzecz jasna,
zostanie ocalony, ale przypominał będzie jajko, nie ptaka
wędrującego po firmamencie nieba. Kto boi się utonąć, zostanie,
rzecz jasna, ocalony, ale przypominał będzie nasienie, a nie drzewo,
w cieniu którego mogą odpoczywać tysiące ludzi. Czy warto żyć jak
nasienie? Żadna śmierć nie jest gorsza niż życie nasienia. Twierdzę,
że to jest tym wielkim niebezpieczeństwem: dziś jesteśmy czymś innym
niż wczoraj.
Gdy energia zostanie pobudzona, całkowicie nas
przemieni. Nowe ośrodki zostaną przebudzone, powstanie nowy
człowiek, przeżyjemy coś nowego, wszystko będzie nowe. Jeśli chcesz
być gotowy na powitanie nowego, musisz mieć odwagę porzucenia tego,
co stare. Ale stare tak mocno nas ograniczyło i uwięziło, że ta
energia nie zostaje przebudzona. Podróż do Boskości jest w istocie
rzeczy podróżą do braku poczucia bezpieczeństwa. Kwiat życia i
piękna rozkwita w braku poczucia bezpieczeństwa. Pozwólcie więc, że
opowiem o paru istotnych i o paru mniej istotnych aspektach tej
podróży. Przede wszystkim, gdy spotkamy się tutaj jutro i
przystąpimy do przebudzania tej energii, mam nadzieję, że włożycie w
ten proces całych siebie. Nie jest to gra o małą stawkę. Kto
ryzykuje najwięcej, zyskuje najwięcej.
Drobina powstrzymanej energii
sprawi, że przegapicie cel, bo żadne nasienie, które choć cząstkę
swego istnienia wstrzyma przed rozkwitem, nie może mieć nadziei na
stanie się drzewem. Jeśli nasienie umiera, umiera totalnie. A jeśli
przetrwa, żyje totalnie. Śmierć częściowa nie istnieje. Jeśli nie
uda ci się zaryzykować wszystkim, co masz, twoja praca pójdzie na
marne. Bardzo często niewielka oszczędność powoduje utratę
wszystkiego.
Podobno,
gdy odkryto kopalnie złota w Kolorado, cała Ameryka tam
przyjeżdżała. Ludziom mówiono, że gdzie kupią działkę ziemi,
znajdą złoto. I ludzie tak robili. Pewien multimilioner
sprzedał wszystkie dobra i kupił całe wzgórze. Sprowadzono
olbrzymie maszyny, które miały kopać złoto. Drobniejsi
ludzie, którzy kupowali małe działki, tak samo byli zajęci
poszukiwaniem cennego metalu, ale milioner sprowadził do
tego wielkie maszyny. Zaczęło się właściwe kopanie, lecz
nigdzie nie znajdywano złota. Wieści rozchodziły się w
okamgnieniu, a milioner tracił spokój, bo wszystko postawił
na jedną kartę. Powiedział rodzinie, że kompletnie
zbankrutowali.
Zastawił wszystko
co miał, a złota nie było widać. Dał ogłoszenie,
że sprzeda całe wzgórze razem ze wszystkimi
maszynami i przyrządami służącymi do kopania.
Rodzina pytała: "Kto je kupi? Wszyscy wiedzą, że
to wzgórze jest puste i że zmarnowałeś miliony.
Tylko szaleniec kupi to wzgórze." Multimilioner
twierdził, że na pewno znajdzie się szaleniec,
który to zrobi. W końcu znaleziono kupca.
Sprzedający czuł, że powinien ostrzec klienta,
aby nie był tak szalony, żeby kupować to
wzgórze. Nie mógł jednak zebrać dość odwagi, aby
go przestrzec, co by się bowiem stało, gdyby
wzgórze nie zostało sprzedane? I tak pozbył się
tego wzgórza. Kiedy umowa została zawarta,
powiedział kupującemu: "Jesteś dziwakiem".
Czy nie zdajesz
sobie sprawy z tego, że pozbywam się tego wzgórza, ponieważ mnie ono
zrujnowało?" Kupujący odrzekł, że życie jest nieznane i może on
znajdzie złoto tam, gdzie milionerowi się nie udało. Jak milioner
mógł twierdzić, że złota nie było, skoro nie wykorzystał wszystkich
swoich możliwości? Milioner musiał uznać prawdziwość wypowiedzi
swego klienta. Zdarzyło się to, czego się nie spodziewano. Zaczęto
kopać o trzydzieści centymetrów głębiej. Multimilioner, który miał
powody do żalu, gdy odkryto, że złota nie ma, miał teraz podwójne
powody do opłakiwania swego losu. Wszyscy byli zdumieni odkryciem,
całe wzgórze okazało się być bryłą złota.
Multimilioner odwiedził
dawnego klienta i rzekł: "Jakie masz szczęście!" Ten odrzekł: "To
nie szczęście. Po prostu ty nie zrobiłeś wszystkiego, co mogłeś.
Odwróciłeś się od tego wzgórza, bo miałeś dość kopania. Powinieneś
był kopać jeszcze odrobinę głębiej."
Podobne wydarzenia zdarzają
się w naszym życiu codziennie. Znam niezliczoną ilość
mężczyzn i kobiet próbujących dokopać się do Boskości. Nie
kopią z całych sił, wracają więc rozczarowani. Ich
rozczarowanie jest skutkiem powierzchownego kopania. Czasem
przegapiają dosłownie o cal. Odwracają się, zanim zdąża
przebyć tę odległość jednego cala. Wiele razy widziałem
poszukujących wracających wtedy, gdy byli u progu sukcesu.
Trzeba więc pamiętać, że niczego nie wolno powstrzymywać.
Cóż cenniejszego można kupić niż Boskość?
Większość z nas skąpi nawet w sprawach Boskich, gdy skąpstwo
nic nie daje. U drzwi Boskości nie ma miejsca dla ludzi z zamkniętymi dłońmi. Tam trzeba
wszystko postawić na jedną kartę. Rzecz nie w tym, że mamy niewiele,
czym moglibyśmy ryzykować. Nie chodzi o to, co posiadamy. Chodzi
raczej o to, czy daliśmy, czy nie daliśmy tego wszystkiego, bo gdy
wszystko zostanie oddane, człowiek dociera do siedziby tej energii,
do miejsca z którego zaczyna się ona podnosić. Dlaczego tak bardzo
podkreślamy ryzykowanie wszystkim, co mamy? Kiedy włożymy siebie z
całych naszych sił, wtedy i tylko wtedy, ta zebrana w zbiorniku
energia ma potrzebę podniesienia się - nigdy wcześniej.
Dopóki
pozostaje w nas jakaś energia, korzystamy z niej. Zapasy energii
wykorzystujemy dopiero wtedy, gdy nie mamy żadnej innej energii. Ten
ośrodek budzi się dopiero wtedy, gdy zrobimy wszystko, co tylko
możemy. Dopiero wtedy, gdy wszystkie inne energie zostaną zupełnie
wyczerpane, czujemy potrzebę korzystania z tego źródła. W innych
sytuacjach nie korzystamy z niego. Poproszę cię, abyś pobiegł i ty
zaczniesz biec. Potem powiem ci, byś biegł z całych sił, a ty
zaczniesz biec ze wszystkich sił, jakie masz do dyspozycji. Ale
zdaje mi się, że gdy myślisz, że wykorzystałeś całą moc, nie
zrobiłeś tego. Kiedy jutro będziesz brał udział w zawodach,
stwierdzisz, że biegniesz szybciej. Dlaczego? Skąd bierze się ta
dodatkowa energia? Wczoraj powiedziałeś, że biegniesz z całych sił.
Dziś zawody spowodowały zwiększenie twojej szybkości. Dziś biegniesz
szybciej, ponieważ są zawody. Nawet wtedy nie wykorzystujesz całej
siły. Jutro, gdy ścigał cię będzie ktoś z pistoletem, będziesz biegł
szybciej niż kiedykolwiek dotąd. Nie wiedziałeś, że możesz biec tak
szybko. Skąd bierze się ta siła? Była w tobie uśpiona. Ale i to też
nie wszystko. Twoja szybkość, nawet wtedy, gdy gonił cię człowiek z
pistoletem, nie wystarcza. W akcie medytacji powinieneś dać jeszcze
więcej. Musisz postawić wszystko, co tylko masz! A kiedy osiągniesz
punkt, w którym cała twoja energia życiowa została wykorzystana,
stwierdzisz, że nawiązałeś kontakt z jakąś inną siłą, i, że jakaś
energia wewnątrz ciebie zaczęła się podnosić. Nagle poczujesz jej
przebudzenie. Przypomina to doświadczenie porażenia prądem
elektrycznym: jakaś energia wewnątrz nas zaczyna podnosić się od
dołu do góry, od ośrodka seksu. Przypomina płonący ogień, a
równocześnie jest niezwykle zimna. Przypomina kłucie cierniami ze
wszystkich stron, ale jest też tak delikatna jak kwiat. A ty
czujesz, jakby coś się podnosiło.
A gdy to coś się podnosi, wiele rzeczy może się zdarzyć.
Wtedy nie powinieneś się wstrzymywać ani na jedną chwilę.
Puść wszystko, bez względu na to, co się zdarzy, jak człowiek
płynący z prądem rzeki. Coś jeszcze: najpierw daj z siebie wszystko,
a potem, gdy coś zacznie się dziać w tobie, wszystko puść i daj się
unieść, niczym płynąc na powierzchni rzeki. Musisz być gotów pójść
wszędzie tam, gdzie ten prąd cię zaprowadzi. Wyzwalanie wszystkich
energii następuje tylko do pewnego momentu, a gdy te energie zostaną
pobudzone, mamy się odprężyć. Wtedy,
ponieważ jesteśmy w większych rękach, o nic nie musimy się martwić.
Mamy unosić się na powierzchni wody. I trzecia sprawa: gdy energie
zaczną się podnosić, a wiele rzeczy zacznie dziać się równocześnie,
nie trać głowy. To nowe przeżycie na pewno pozbawi cię odwagi. Gdy z
łona matki rodzi się dziecko, jest bardzo niespokojne. Psycholodzy
twierdzą, że te przeżycia są traumatyczne, niezapomniane, są czymś,
od czego nigdy się nie uwolni. Niepokój dziecka zaczyna się od
narodzin z łona matki, bo przez dziewięć miesięcy dziecko przebywało
w świecie całkowicie bezpiecznym. Niczym się nie przejmowało, nie
musiało oddychać, jeść, płakać, śpiewać. W ogóle nic nie musiało
robić, miało pełny wypoczynek. Gdy dziecko wychodzi z łona matki,
wkracza w nowy świat.
Odtąd pozostaje w
pierwszym urazie życia i niepokoju. Dlatego
ludzie boją się nowego i chcą kurczowo trzymać
się starego. Nasze przeżycia z dzieciństwa
wpędzają nas w kłopoty i przypominają, że łono
matki było lepszym miejscem. Większość
współczesnych wynalazków wzoruje się na łonie
matki: poduszki, sofy, samochody, pokoje,
wykonywane są tak, by przypominały łono matki.
Próbujemy sprawić, by stały się maksymalnie
przytulne, ale to się nie udaje. Dlatego to
pierwsze przeżycie, to, które zaczyna się naszym
wyjściem w świat, jest doświadczeniem niepokoju,
niepokoju wywołanego czymś nowym. Przebudzenie shakti, energii kundalini, jest jeszcze nowszym
przeżyciem, ponieważ doświadczenie nowego, jakie
mieliśmy podczas narodzin, jest czysto fizyczne.
A to obecne dzieje się na planie Atmana, Jaźni.
Dlatego są to totalnie nowe narodziny.
Tak odrodzonych
ludzi nazywamy braminami. Bramin to ten, kto się
odrodził, kto jest dvija, dwakroć narodzony. Gdy shakti budzi się z pełną mocą, człowiek, w
którym to następuje, rodzi się powtórnie. W tym odrodzeniu jesteś
równocześnie matką i dzieckiem. Dlatego czujesz i bóle narodzin i
brak poczucia bezpieczeństwa. Możesz
mieć niepokój i być wystraszony. Będziesz doznawał tego samego bólu
narodzin, co matka, bo teraz jesteś matką i dzieckiem w jednej
osobie. Nie ma tu oddzielnej matki, ani oddzielnego dziecka.
Rodzisz się powtórnie, ale dzieje się to w tobie i z ciebie.
Te bóle mogą być bardzo ostre. Wiele
razy ludzie krzyczeli, jakby doznając przenikającego bólu, jęczeli.
Radzono mi, bym nie pozwolił im na to. Ale oni muszą krzyczeć
i jęczeć. Niech tak się dzieje.
Tylko oni wiedza,
co dzieje się w ich wnętrzu. Jak kobieta, która
nigdy nie doznała bólu porodu, może radzić
kobiecie krzyczącej z bólu, aby tego nie robiła?
Jak taka kobieta może przestać krzyczeć i
jęczeć? Jak można jej mówić, że
krzyk jest próżny ? Takie bzdury może mówić kobieta, która nigdy nie
rodziła. Mężczyźni nigdy nie poznają bólu, jaki kobieta musi przeżyć
podczas porodu. Nawet nie mogą sobie tego wyobrazić, bo wykracza to
poza ich możliwości. Niemożliwe jest też, aby poznali, czym jest
urodzenie dziecka. W medytacji mężczyźni i kobiety są tacy sami, a w
pewnym sensie wszyscy stają się matkami, gdyż rodzi się w nich nowe.
Dlatego wstrzymywanie cierpienia i płaczu nie jest konieczne. Nie trzeba wstrzymywać ludzi padających na
podłogę, wijących się na ziemi i krzyczących. Niech dzieje się to,
co się dzieje. Nie trzeba tego wstrzymywać, wszyscy muszą mieć
możliwość swobodnego pójścia za tym poczuciem. A można mieć wiele
rozmaitych wewnętrznych doznań. Niektórzy mogą czuć, że lewitują,
inni powiększają swoje rozmiary, jeszcze inni się kurczą. Można więc
przeżywać wiele różnych nowych doznań, doznań, których nie będę
wymieniał. Wiele może się zdarzyć. Każdy może mieć własne przeżycia
i nie powinny one powodować niepokoju czy lęku. A jeśli ktoś chce ze
mną porozmawiać, powinien przyjść w południe.
O tych doświadczeniach
nie należy rozmawiać z innymi. Ta prośba ma uzasadnienie. Powodem
jest to, że nasze przeżycia mogą nie być takie, jak przeżycia innych
ludzi. A ponieważ inni nie przeżywają tego, co my, po prostu
roześmieją się, powiedzą: "To czyste szaleństwo. Niczego takiego nie
przeżywam." Każdy sam dla siebie jest miarą. Jeśli ma racje, on ma
racje, a nie ktoś inny, jeśli się myli, nikt inny, tylko on się
myli. Dlatego taki człowiek albo będzie się z ciebie śmiał, albo
sceptycznie stwierdzi, że nie doznaje niczego takiego, jak ty. Takie
przeżycie jest osobiste i subiektywne, nie należy rozmawiać o nim z
innymi. Niech mąż nie zdradza tej tajemnicy żonie, bo w tych
sprawach żaden człowiek nie jest bliski drugiemu.
W medytacji żaden
człowiek nie może tak łatwo zrozumieć drugiego. W tym przypadku
zrozumienie jest bardzo trudne. Dlatego każdy może stwierdzić, że
ktoś jest szalony. Ludzie nazywali Jezusa szalonym, nie ominęło to i Mahavira. Kiedy Mahavir stanął nago na drodze, ludzie musieli nazwać
go szalonym. Tylko Mahavir wiedział, co to znaczy być nagim; był
szalony. Dlatego nie powinieneś rozmawiać o tych doświadczeniach z
innymi. Co więcej, gdy tylko przemówisz do innych, nie będą nawet na
tyle mądrzy, by zachować milczenie.
Kundalini - autor Osho
|