Bezdomni nie podchwycili pomysłu, ale za to sklep
zaczęli tłumnie odwiedzać bezrobotni. Emerytowane fryzjerki
ochotniczo ścinały włosy bezrobotnym elektrykom, którzy za to
naprawiali im kuchenki, a nauczycielki angielskiego dawały lekcje
języka w zamian za wyprowadzanie psa na spacer. Najważniejszą zasadą
było to, żeby żaden fenig nie przeszedł z rąk do rąk.
Sukces sklepu sprawił, że Schwermer zaczęła zastanawiać się nad
życiem, które sama prowadzi. - Zdałam sobie sprawę, że mam całą masę
niepotrzebnych rzeczy. Postanowiłam więc, że nie kupię niczego,
jeśli jednocześnie nie oddam jakiejś rzeczy. Tak to się zaczęło.
Potem doszłam do wniosku, że świetnie mogę się obejść bez większości
przedmiotów. Weźmy ubrania - tak naprawdę wystarczy mi to, co
zmieści się na dziesięciu wieszakach. Pozbycie się tych wszystkich
niepotrzebnych rzeczy było prawdziwą ulgą.
Jak twierdzi Schwermer, im bardziej ascetycznie żyła, tym bardziej
była szczęśliwa. W 1996 roku uznała, że czas pójść dalej. Podjęła
wówczas najbardziej radykalną decyzję w swoim życiu: całkowicie
przestała używać pieniędzy.
Zrezygnowała z mieszkania i pracy, a zamiast tego przenosiła się z
domu do domu, oferując swoją pracę w zamian za gościnę. Eksperyment
miał trwać rok, ale nowy styl życia tak spodobał się Schwermer, że
postanowiła go przedłużyć. Trzynaście lat później nadal żyje według
zasady "Daj i weź". - Moje życie stało się dużo bardziej ekscytujące
i piękniejsze. Zawsze chciałam zmieniać świat, a życie bez pieniędzy
jest do tego pierwszym krokiem.
Nadal mieszka w wolnych pokojach u członków Tauschringu, sprzątając
albo wykonując inne prace w zamian za mieszkanie. Zazwyczaj nie ma
konfliktów z właścicielami, a jeśli pojawiają się napięcia,
rozładowuje je idąc na spacer. Jej cały dobytek zawiera się w jednej
czarnej walizce i plecaku. Ma rezerwowe oszczędności w wysokości 200
euro. Wszystkie dodatkowe pieniądze rozdaje potrzebującym. -
Zdecydowałam, że zachowam moją emeryturę, ale większość tych
pieniędzy i tak oddaję, z wyjątkiem tego, co idzie na zakup biletów
kolejowych.
(...) Schwermer ma nadzieję, że jej przykład pomoże innym zmienić
swoje nastawienie do pieniędzy i sposobu, w jaki funkcjonują w
społeczeństwie. Jak mówi, konsumpcjonizm jest "próbą wypełnienia
wewnętrznej pustki". Ludzie obawiają się, że jeśli przestaną kupować
i posiadać różne rzeczy na własność, wypadną ze społecznego obiegu.
Tymczasem żadne dobra materialne nie zapełnią duchowej pustki.
Czy naprawdę uważa, że uda jej się przekonać innych ludzi do swojej
filozofii? - To nasza przyszłość - mówi Schwermer. - Pewnego dnia
wszyscy będziemy żyć bez pieniędzy. Tak naprawdę potrzebujemy dużo
mniej rzeczy, niż nam wmawiają koncerny i producenci. Używamy
pieniędzy, bo tego wymaga od nas system. Ale jeśli myślisz, że
kapitalizm, w którym teraz żyjemy, jest jedynym możliwym systemem,
jesteś w błędzie.
Autorka: Stefanie Marsch
Źródło:
LINK!