"Co się narodziło z ciała, ciałem jest,
a co się narodziło z Ducha, duchem jest (...)"
(Jan 3.6)
Człowiek nie przychodzi na świat po to, aby cierpieć lub bawić się,
ale po to,
aby się rozwijać. To czy będzie się bawił, czy cierpiał, zależy
tylko od jego sposobu przeżywania doświadczeń, które niesie życie.
Całe życie jest piękną lekcją, którą ma
człowiek odrobić. Im bliżej będzie swojej wewnętrznej esencji, tym w
większym stopniu będzie się cieszył szczęściem, bogactwem, zdrowiem,
natomiast im bliżej będzie swoich instynktów, tym mocniej będzie
uwięziony w wirze życia i co nieuniknione będzie cierpiał.
Jeśli cierpisz nie szukaj źródła cierpienia w Woli Boga, ale w samym
sobie. W żadnym wypadku nie możemy przypisywać Stwórcy chęci
spowodowania cierpienia. Pochodzi niestety ono stąd, że my sami nie
chcemy słuchać jego wskazówek i ciągle buntujemy
się przeciwko
niemu. Paradoks polega na tym, że człowiek cierpi, ponieważ stworzył
sobie obraz własnego szczęścia, a kiedy go nie osiąga jest
rozczarowany.
Z kolei, gdy go zdobywa, czuje pustkę i szuka
następnego celu.
Nie zapominajmy słów Jezusa Chrystusa, który
powiedział:
"Kto stara się zachować życie, straci je (...)"
Cierpienie zatem wynika z faktu, że my, a nie Bóg, stworzyliśmy
sobie pewien
obraz świata i gdy on zaczyna się rozpadać, nie chcemy do tego
dopuścić. Co za
piękny paradoks, cierpienie wynika z faktu, że nie chcemy
zlikwidować źródła bólu.
Za każdym razem, gdy zostaje zaburzone fałszywe wyobrażenie o
świecie odczuwamy
ból, ale cierpienie, które towarzyszy przeżywaniu bólu wynika nie ze
złośliwości Boga,
lecz z nadgorliwości człowieka, który za wszelką cenę chce ten
proces powstrzymać. Czasami tak mocno trzymamy się pewnych
wyobrażeń, które stworzyliśmy sobie jako właściwe, że nie
zauważyliśmy, iż sami uwięziliśmy siebie w tym fałszywym obrazie
rzeczywistości i z tego powodu cierpimy.
Tak mocno trzymamy się
swojego wyobrażenia
o szczęściu, że nie zauważamy, iż takie szczęście wcale nie jest nam
potrzebne. W tym miejscu należy sobie zdać również sprawę z tego, że
zrzucenie zasłony i bycie szczerym
ze sobą też może okazać się bardzo bolesne, niekiedy tak bardzo, że bylibyśmy skłonni zrobić wszystko, aby tego zaprzestać i
stworzyć sobie fałszywe poczucie szczerości. Jednak bycie szczerym
ze sobą daje nam możliwość zrozumienia prawdziwego źródła
pochodzenia. Szczerość z samym sobą ma jeszcze
inny ważny wymiar.
Otóż stajemy
się wtedy świadomi tego , co mamy
jeszcze do przepracowania. Innymi
słowy z zachowań
i intencji niższych
pozwala wypracować zachowania i intencje
wyższego rzędu.
Każdy człowiek, aby się rozwijać, musi popełniać błędy. Błąd jest
częścią
procesu rozwoju, ale nie jest to równoznaczne z tym, że zachowania
przekraczające
pewne normy społeczne można usprawiedliwiać chęcią rozwoju
duchowego. Na pewno
w naszym życiu mieliśmy okazję zauważyć, że jeśli doświadczyliśmy
czegoś na własnej skórze, to łatwiej nam zrozumieć podobne
zachowania u innych osób. Jeśli np. nigdy nie przeżyliśmy
prawdziwego głodu, to możemy ukarać lub uwięzić biednego człowieka,
który ukradł coś ze sklepu, aby nakarmić swoje dzieci, bo uważamy,
że żadnej kradzieży nie można usprawiedliwiać. A jeżeli sami
przeżyjemy głód i jedynym wyjściem będzie kradzież,
w czasie której zostaniemy przyłapani, wtedy mamy pewność, że nie
będziemy tak szybko wydawali jednoznacznego wyroku w podobnej
sprawie. Podobnie jest z innymi sytuacjami, kiedy ferujemy wyroki
krzywdząc innych, a przede wszystkim siebie. Nie należy zatem
zarzekać się, że tej wody nigdy nie będzie się piło, bo może okazać
się, że jeszcze nawet nie uświadomiliśmy sobie pragnienia.
Czy zauważyliśmy, że kiedy jesteśmy zadowoleni z życia i z siebie,
wtedy idzie wszystko jak po maśle, w sklepie do którego wchodzimy
nie ma kolejki, a ekspedientka jest uśmiechnięta i zadowolona.
Natomiast kiedy jesteśmy źli, cierpimy wewnętrznie, mamy tylko
same pretensje do otaczającego świata, wtedy stykamy się właśnie z
takimi
osobami, które jeszcze podsycają naszą agresję. Jeżeli mamy dużo
skumulowanej
agresji, wtedy trafiamy na ludzi, którzy nadają na tej samej fali co
my. Mówi się wtedy zazwyczaj: " trafił swój na swego", albo " Jakim
sądem sądzicie , takim was osądzą i jaka miarą mierzycie wam
odmierzą". Widzimy zatem to co chcemy widzieć, słyszymy to co chcemy
słyszeć, a potem narzekamy, że cierpimy. To my dokonujemy wyborów.
Skąd
zatem może wiedzieć osoba, która nigdy nie skrzywdziła drugiego
człowieka, co to znaczy skrzywdzić kogoś?. Na jakiej podstawie
osoba, która nigdy nie czuła pokusy popełnienia grzechu, może
oceniać, że inni ten grzech popełnili. Nie osądzajmy i nie
oceniajmy,
nie ferujmy wyroków, a cierpienie duchowe stanie się po
pewnym czasie tylko mglistym wspomnieniem.
MARIA
|