Człowiek i jego relacje z Bogiem; wszystko zależy jaką indoktrynację
religijną otrzymał w młodości; czy intelektualne zrozumienie natury
i naszej własnej istoty, czy ideę Boga osobowego a może wiarę w
nieistnienie Boga? Każde z tych wierzeń powoduje pewne ograniczenie
ludzkiego rozumu i każdy człowiek będzie rozumiał naturę Boga po
swojemu.
Osobiście dla mnie w dalszym ciągu pytanie: kim jest Bóg i jaka
powinna być droga do Niego jest jednym z najtrudniejszych pytań na
świecie. Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć ot tak po prostu,
ponieważ zdaję sobie sprawę, że mój umysł jest zbyt mocno
ograniczony, Bóg dla mnie jest zbyt obszerną przestrzenią bytu i
niebytu a ja nie jestem w stanie zrozumieć całego Wszechświata.
Ciągle jestem na pozycji małego dziecka, ciągle brakuje mi wiedzy na
wiele tematów, mimo że przeczytałam setki książek, rozmawiałam z
ludźmi z różnych kościołów, kultur, bardziej i mniej wyedukowanych,
uduchowionych, mówiących różnymi językami, którzy mieli wspaniałe
zaangażowanie ku Bogu.
Co widzę i co napawa mnie zdumieniem - Wszechświat cudownie
zorganizowany, określony kosmicznym prawem, ale to wszystko nadal
widzę mgliście. Nadal mój ograniczony umysł nie może pojąć tej
tajemniczej siły, która trzyma w swoich garściach wszystkie
gwiazdozbiory, których nawet wyrafinowane umysły filozofów i
naukowców nie potrafią wyjaśnić.
Inna sprawa to zasady moralne potrzebne do uszlachetniania
człowieka: życie, dobro, prawo dawcy, biorcy, wszystko co pracuje w
oparciu o nagrody i kary.
Czy mamy w życiu być aż tak pokorni, że inni mogą z nami zrobić co
chcą, czy mamy żyć tak aby poczuć na sobie ciężar wszystkich
łańcuchów i kajdanów, porzucić jakąkolwiek walkę ... a może jednak
lepiej będzie zawalczyć o siebie, własne życie, zmienić jego
perspektywy?
Czy w obecnej sytuacji, w strukturach tego świata możemy na Ziemi
żyć w pokorze i pięknej harmonii? To jest naprawdę potężne wyzwanie
... patrzeć każdego dnia na całe to zło jakie nas obecnie otacza i
milczeć! To jest nawet ponad spokojne umysły świętych ....
Oczywiście, mocno wierzę i mam nadzieję, że kiedy będę żyć w zgodzie
z kosmicznym prawem, będę czynić dobro, wyeliminuje ze swojego życia
zło i kiedy nawet będzie mi brakować zrozumienia w kwestii Boga,
będę mieć wątpliwości co do Prawd różnych religii, kiedy potężna
wiedza o istnieniu Boga nie będzie mogła do mnie przeniknąć do końca
... ponieważ zawsze człowiek jest owiany
jakąś jej tajemnicą, nawet
wówczas kiedy obserwuje bardzo uważnie prawa natury, ale kiedy nie
doprowadzę do konfliktu z Bogiem, to wierzę, że On mnie nie odrzuci.
To może uczynić tylko człowiek, nawet ten bardziej uduchowiony, w
odczuciu ludzi - mocniej dojrzały, wartościowy, który zna wiele
nauk.
Bóg pomimo że jest tajemniczy nie wytwarza w człowieku poczucia
lęku, doświadcza zupełnie czymś innym: prawdą, która nawet nie
pochodzi ze strefy religijnej, której nauki zazwyczaj są ślepe.
Wcale to nie znaczy, że człowiek religijnie oświecony wyzwala się ze
swoich pęt, łańcuchów ... i wcale to nie znaczy, że osoba szukająca
Boga na swoją rękę, tworząca w sobie potężne duchowe wartości i
ciągle rozszerzająca własny efekt według własnych prawd musi na swojej
drodze błądzić, ponieważ jej doświadczenia duchowe są nie do
przyjęcia przez innych ludzi, którzy nota bene nie mają żadnych
osobistych doświadczeń w tym temacie. Najczęściej tacy samotni
poszukiwacze popadają w konflikt z innymi ludźmi, którzy widzą ten
świat i Boga w zupełnie inny sposób, zazwyczaj poprzez z góry
ustalone szablony.
Według moich przekonań, wszystkie religie posiadają swoje prymitywne
przesądy, każdą kształtuje nie tylko system wierzeń lecz również
polityka i propaganda. Każda religia daje nam do ręki swoje
instrukcje i człowiek musi się do nich dostosować, chociaż jego
serce pulsuje w inny sposób.
Jeśli człowieka myślenie i uczucia zbaczają z religijnej drogi
spotykają go od religijnych grup obelgi, ataki, często zbyt okrutne,
które nie mają nic wspólnego z Bogiem. Jakże często takiego
człowieka odpycha jakaś grupa społeczna, i pytanie, czy to jest
zgodne z Prawem Boskim? A może to tylko przejawia się charakter
nazistów, który pod egidą jakiegoś kościoła tłumią prawdy do
własnych celów?
I podziwiam ludzi, którzy mają odwagę i upór bronić własnej prawdy i
wolności moralnej własnego systemu wierzeń, ponieważ każdy z nas ma
swoje osobiste doświadczenia, mistyczne zdarzenia, choćby takie jak
doświadczenie śmierci, kiedy objawiają się mu obce światy, które do
tej pory były poza obszarem jego wiedzy. Musimy trwać przy własnej
wierze, ale nie na zasadzie: bij, zabij, bo ja w to nie wierzę .... i
jakże mam patrzeć na tych ludzi, którzy mówią, kochajmy naszych
nieprzyjaciół, ale już przy pierwszym spotkaniu z nimi plują im
błotem w twarz, siła nienawiści jest w nich dużo większa niż moc
miłości ... i na nic się zdaje 10 przykazań Bożych, niedzielne
kazania, spowiedzi, pokuty i wybaczanie, kiedy ich serce bije
inaczej, stąd bierze się wiele zbrodni, wypaczeń moralnych
... a jak często bywała
to milcząca zgoda kościołów, poddawano niewygodnych
wielkiemu ubojowi. Od kiedy to można zawierać taki pakt,
równocześnie między Bogiem i szatanem? Kochać i nienawidzić.
Miłość Boga i człowieka to nie przetarg za wiarę człowieka, z góry
ustanowiony pakt, w którym kościele mamy się modlić, w którym
spotkamy się z Bogiem?
I czyje to jest pobożne życzenie: Boga czy tylko człowieka, który
pragnie obuć mnie we własne buty, w dodatku według jego przekonań,
doświadczeń, i jakim prawem może mnie wynagradzać czy karać, skoro
Bóg dał mi Wolną Wolę?
Czy to czasami nie przypomina indoktrynacji nas na potrzeby własne?
Nie wierzę w takiego Boga, który karze i wynagradza za przynależność
do jakiegoś kościoła, w Boga, który ma do nas ciągle pretensje,
chociaż dobrze wie, że człowiek to istota mała, krucha i
niedoskonała, że brak mu wiedzy nie tylko na temat Boga ale i innych
nadprzyrodzonych Prawd ... i jakże Bóg może nas za to karcić czy
wpędzać w poczucie winy?
I jeszcze mam jedno pytanie, czy przed dwoma tysiącami lat świat i
człowiek był do końca zły, niegodziwy a w obecnej dobie Chrystusowej
mamy tylko miłość i piękny świat?
To w naszej epoce wyprodukowaliśmy najwięcej nędzy i zła od początku
istnienia naszej planety , to już nie jest grzeszne życie
tylko
barbarzyńskiego świata tylko masowa nędza wszystkich
społecznych grup bez względu na religijną przynależność. I
kogo za taki stan rzeczy ma winić Wszechświat? Ten rządzi
się wiecznymi i niezmiennymi prawami, to ludzie kopią sobie
sami groby i tak dzisiaj często pod egidą miłości nienawidzą
jedni drugich, cały czas podkreślając własne wartości,
dogmaty, rytuały, idee, bez przerwy słyszymy .... ja, ja, ja ...
a cała reszta to nic warte stworzenia, które trzeba tępić.
A ja osobiście myślę, aby osiągnąć niebo nie muszę uczęszczać do
żadnego kościoła, nie muszę słuchać żadnego człowieka aby poznać
prawdę o sobie: czy jestem dobra czy zła, ponieważ mało jest dzisiaj
ludzi obiektywnych, którzy chcą naszego dobra, a jeszcze mniej,
którzy mówią prawdę i czynią dobrze. Znam uczucie miłości i
nienawiści bo jestem człowiekiem i te wszystkie uczucia targają moimi
zmysłami i to moje serce mówi mi, co jest dobre a co złe. Jeśli
człowiek każdego dnia celuje w godność i życie drugiego człowieka
nie ma w nim Boskich cech, służy szatanowi.
I tak szczerze mówiąc wcale nie obchodzi mnie to, że jakiś tam
kościół czy człowiek popełnił straszne zbrodnie, i ja muszę z tego
tytułu całe życie żyć w nienawiści, to już się dokonało a ja nie mam
żadnego wpływu na to aby ten stan zmienić, ale w moich rękach leży
to - bym ja takich rzeczy nie czyniła w teraźniejszości i
przyszłości. Ważne abym nie siała nienawiści, nie niszczyła 10 przykazań Bożych, w
których nie widzę żadnego zła i nie zachowywała się nieludzko w
stosunku do innych.
Mój ojciec przeżył Dachau, do którego trafił za pracę w AK ... był
torturowany, pracował w kamieniołomach i śmierć zaglądała mu w oczy
w każdej minucie ... i co jest ciekawe, nigdy nie ział nienawiścią do
swoich oprawców i nie zaszczepił jej swoim dzieciom. Nawet nie
chciał nam opowiadać o swoich wojennych przeżyciach, miał takie
swoje dni kiedy wyrzucał z siebie ból, szczególnie w dzień 30
kwietnia - rocznicę uwolnienia go z Dachau. Ale wówczas przeważnie
płakał.
Ważne jest aby ustrzec się od nonsensów i głupoty tego świata a nie
gonić jak owca na rzeż w swojej głupocie, czy to w działalności
politycznej czy religijnym fanatyzmie, gdzie oczywiście nie obywa
się bez wybuchów nienawiści. Osobiście na obie te grupy patrzę
krytycznie, ponieważ obie stoją w poprzek mojej duchowej ścieżki i
tłumią prawdy i wolność człowieka.
I mam wątpliwości do wszystkich prawd głoszonych na świecie, za dużo
przy nich propagandy. Obecnie nie jestem już pod wrażeniem żadnej
religii, chociaż na moje życie największy wpływ ma chrześcijaństwo,
ponieważ jako dziecko od tej religijnej grupy dostałam instrukcje na
dalsze życie, to słowa Biblii i katechizm pulsują mi w głowie, i nie
ulega wątpliwości, wyryły w moim umyśle wielką pieczęć, ale nie założyła mi
ona klapek na oczy i dobrze dostrzegam i inne prawdy w
odmiennych kościołach, kulturach. Mam coraz bardziej otwarty umysł i nie zamykam się na nasz
świat, wszystko biorę do ręki i przyglądam się temu uważnie.
Szczególnie uważnie wnikam we wszystkie religie i głoszone w nich
prawdy po przeżyciu własnych mistycznych doświadczeń, które pulsują
w moim sercu. Mojemu sercu bliskie są wszystkie świetliste postacie,
które żyły na Ziemi przede mną i nie ważne jaką praktykowały
religię, to jednak widzę w nich Światło, Prawdę i Życie. Znajduje w
nich podobne przeżycia do moich, na zasadzie, "jestem człowiekiem
i nic co ludzkie nie jest nam obce", „homo sum, humani nihil a me
alienum puto.” (łac.), chociaż modliliśmy się w różnych
kościołach.
Fascynuje mnie nie tylko postać Jezusa Chrystusa ale i innych osób,
którzy postrzegali większe prawdy niż przeciętni ludzie, którzy bez
wątpienia mieli większe horyzonty świadomości i czuli Boga w podobny
sposób. Nie były to nauki otrzymane w szkole czy kościele, mieli
wrodzony zmysł kontaktowania się z Bogiem. To przede wszystkim oni
przekazują nam największe prawdy, są naszymi nauczycielami i ileż
muszą mieć w sobie anielskiej cierpliwości aby te prawdy wnieść w
człowieka życie. I jest jeszcze jedna ważna rzecz, nauki wszystkich
światłych ludzi zostały w pewnym stopniu sfałszowane, nie każdemu
pasowały w takiej formie w jakiej zostały podane. Moim zdaniem w
każdej religii znajdziemy prawdę i fałsz .... i nasza to głowa aby ten
fałsz zdemaskować.
A od nas zależy jaki ideał wybierzemy w życiu, jakiemu przewodnikowi
zaufamy, i popatrzmy na niego z pozycji: czy jest sprawiedliwy, czy
kocha bliźniego, czy poda rękę potrzebującemu, nie wszczyna kłótni i
bójek, czyni życie pięknym i radosnym, pełnym miłości, otwiera nas
na Boga a my dzięki niemu stajemy się również tacy sami, prawi,
uczciwi, tępimy zło i szanujemy dobro i całe życie.
Kiedy człowiek wypracuje swoje cnoty, jest uczciwi i czysty, jaką
wybierze drogę do Boga, będzie to najprostsza i najkrótsza droga,
ale to my sami musimy tą drogę przejść a przejdziemy ją jeszcze
szybciej kiedy nie będziemy prześladować innych ludzi, często za ich
inne poglądy, kulturę a nawet kolor skóry.
W czasie naszej wędrówki do Boga, kiedy człowiek kroczy tą właściwą
ścieżką nagle postrzega, że ma coraz mniej siebie i coraz więcej
siebie, jak to pięknie napisała do mnie Marysia ... a to jest wielka
sztuka, prostota wyrazu a nie złożoność postaci, niby ograniczenie
ale które nie ogranicza, i właśnie ta prostota jest kluczem do
blasku, do nieśmiertelności. Tylko w człowieku szczerym i uczciwym
rozwija się własny potencjał.
Ważne by zawsze być sobą, wyrażać siebie, mieć wiarę w siebie i nie
iść drogą powielając tylko innych ludzi, przede wszystkim należy
szukać
siebie. I nie troszcz się kto ma rację, kto jest lepszy,
odrzuć myśli o nagrodzie. Tylko przez własną duszę można wzrosnąć,
kiedy idziesz do oświecenia przestajesz istnieć jako „ty” wówczas
twoja dusza łączy się w pustce z Duchem i wpływa zupełnie inaczej na
twój umysł. Tworzy się energia, która ma Wielkiego Ducha i Wielkie
Serce, inspirowani tą energią dołączamy do Boskiej Świadomości.
Poprzez własne dążenie, własną drogę osiągamy ten odległy duchowy
cel. Mając szacunek do życia wchodzimy w duchowy związek z
Najwyższym Światem, stajemy się dobrzy i żywi.
Mniej siebie tym więcej siebie ...
znaczy wzrastanie wartości jako istoty ludzkiej. Jeśli mamy poczucie
wartości siebie jakie wynikają z naszych bogactw materialnych,
sukcesów życiowych nigdy nie dowiemy się - kim jesteśmy .... niestety!
I obawiam się, że ci ludzie nigdy nie wygrają gry w prawdziwe życie,
ponieważ ta ma swoje zasady takie jak: piękno, radość, zdrowie,
miłość, współczucie do wszystkich żywych istot. Im bardziej
angażujemy się w proces odkrywania: kim jesteśmy, tym bardziej
zaczynamy obserwować i poznawać własne wzorce umysłowe i
emocjonalne, tym bardziej je akceptujemy i manifestujemy na zewnątrz
- kim jesteśmy, ale nie tak aby narcystycznie zadzierać nosa lecz
podejmujemy pracę w wewnętrznym procesie przemiany siebie,
rozpoczynamy projekcje naszej nowej osobowości, która już jest pełna
miłości, współczucia, i rozwija swoje wrodzone cechy i możliwości.
Jakże dużo ludzi myśli, że są już wysoko uduchowieni, a nawet
mistykami, że wystarczy tylko przebudzić wyższy poziom świadomości i
nie ma już potrzeby rozwijać się dalej. Wiele takich osób
natychmiast rusza do pracy jako nauczyciele, duchowi doradcy. To
jest coś na wzór świeżo przyjętego ucznia do seminarium
nauczycielskiego, jeszcze nie zaczął nauki a już usilnie naucza
innych. W mistycyzmie nie ma czegoś takiego, to źle pojęte
wyobrażenie, przebudzenie na danym poziomie jest dopiero początkiem
nowej nauki, nowej drogi, której jeszcze nie znamy i nie wiemy jak
ona przebiegnie dalej, jakie spotkamy niespodzianki, przeszkody,
wyzwania, czy im sprostamy .... w wyniku czego zaczynamy poznawać
siebie.
W chwili przekroczenia mistycznej granicy wpływa w człowieka
czysta Energia Ducha, ta osoba staje się coraz bardziej zrównoważona
i harmonijna, jest to często bardzo długi proces, dzięki czemu
rozwija się w człowieku mądrość pochodząca z serca. Jeśli nie damy
sobie dojrzeć, komunikacja z duchowością jest płytka i
powierzchowna. Jeśli nie odkryjemy do końca: kim naprawdę jesteśmy
ponownie zablokujemy przepływ Boskiej Energii, co wpływa ujemnie na
nasz duchowy rozwój, nasze boskie impulsy stają się nieprzytomne.
Mistyczna droga nie jest łatwa, nie można nabyć wiedzy o niej w
żadnej ziemskiej szkole. To ta droga, na której czekają na nas
potężne wyzwania jest naszą szkołą i dopóty jej nie przejdziemy nie
możemy uważać się za osobę wysoko uduchowioną. I musimy znać jeszcze
jedną prawdę, ta droga nigdy się nie kończy za naszego ziemskiego
życia ... trwa aż do fizycznej śmierci, zmienia tylko swoje formy,
dzięki którym wzrastamy jeszcze wyżej.
Dorastając we współczesnym świecie istotny jest proces
indywidualizacji, rozwoju poza światem i bez jego wpływu, oderwanie
się od ogromnych ideologii, religii, znajomych a nawet rodziny.
Dorastanie w ten sposób tworzy naszą prawdziwą indywidualność,
zerwanie starych przekonań, są to ponowne nasze narodziny. Ten
proces musi odbywać się w wielkiej świadomości i etyce duchowej a
nie tylko jako nowy nurt - awangardy, wyemancypowania nowej
osobowości niczym u hipisów. Jest to wyzwolenie ale na zupełnie
innym poziomie.
Być wyzwolonym to nie tylko forma naszego myślenia i demonstracji
życia według nowego wzorca, to przede wszystkim rewolucja w sercu i
proces równowagi, który wyzwala indywidualność bez potykania się o
egoizm.
Poszukiwanie duchowości, znaczy odkrywanie naszej duszy. Rodzimy się
i wzrastając próbujemy odkrywać świat, zdobywać go, ale mało myślimy
o własnej duszy i odkrywaniu o niej prawd. Wielu z nas ciężko
pracuje aby ukazać swoją indywidualność na tym globie ale w życiu
społecznym, jesteśmy z siebie dumni ze swoich osiągnięć ale w ten
proces zaangażowane jest nasze ego.
Proces duszy to nasza praca nad kształtowaniem ludzkich cnót i
etyki. Ścieżka duchowego rozwoju rozciąga się na ciało, umysł,
ducha, to wszystko należy umieć połączyć, być w dobrym dialogu z
innymi ludźmi, szanować ich bez względu na ich pochodzenie i
wyznanie, puścić co nie jest prawdziwe i użyteczne. Musimy porzucić
te sprawy, które tylko marnują nasz czas i energię, które zatruwają
naszą duszę i przywiązują ją do pewnych schematów.
Nie róbmy z siebie życiowych klaunów, jak to obecnie czyni wielu
ludzi, dają publiczne przedstawienia za darmo, przepraszam nie tak
do końca ... udowadniając na siłę swoje rację często tylko się
kompromitują i pokazują własną wynaturzoną duszę, która nie ma nic
wspólnego z Bogiem. I po co to wszystko? Ano chcą osiągnąć władzę i
pokazać całemu światu, że tylko oni mają rację. A kiedy taka osoba
nie może osiągnąć szczytu własnych marzeń popada w otchłań rozpaczy,
targa nią gniew, frustracja, a w krańcowych przypadkach pluje i
gryzie każdego kto jej wchodzi w drogę ... i czyni własną osobą tylko
zamieszanie niby dla dobra ogółu a tak naprawdę narusza dobra i
godność innych ludzi. To są już potężne żywioły ludzkiego ego i nie
mają nic wspólnego z szacunkiem dla innych osób i reszty życia.
Aby przebudzić swoją indywidualność należy żyć z szacunkiem, działać
ze współczuciem, odważnie zmieniać świat ale czyniąc to po linii
pokojowej. Wszystkie inne brutalne formy ludzkich wystąpień to tylko
zdobywanie na siłę władzy, obsesyjny egocentryzm i egoizm, tworzący
nowe zależności i połączenia, które zniewalają ludzi.
Prawdziwi poszukiwacze prawdy czynią to w sposób, który nie niszczy
żadnej formy życia, zmierzają się z ludzkimi słabościami ale
pokazują jak można je naprawić, usunąć. Tacy ludzie utrzymują tą
planetę bez uszkadzania innych ludzi, mają szacunek dla drugiego
człowieka i ludzkiego prawa .... w każdym człowieku mieszka iskra Boża
i nie wolno nam ludziom jej gasić u żadnego człowieka .... musimy na
nią "chuchać" i "dmuchać" aby całkiem nie zgasła a nie bez skrupułów
niszczyć. Onego czasu dostałam taki przekaz: weź do ręki lemiesz
i idź w świat i rozłupuj te twarde skorupy, ale uważaj nie zniszcz w
środku ziarna .... jak zniszczysz skorupę przymknę oko ale kiedy
zniszczysz ziarno tego ci nie odpuszczę.
Nasze duchowe ja jest iskrą z Boskiego Płomienia, z którego wyszło
całe życie Wszechświata. Ta mała iskierka to część tego Płomienia, a
może nawet mała cząsteczka Boga. Tą iskrę nosimy wszyscy w sobie,
jest to rodzaj kamienia filozoficznego, który przypomina: kim
naprawdę jesteśmy.
Takie refleksje przyszły do mnie wiele lat temu kiedy nagle
znalazłam się na ulicy pełnej narkomanów. Patrzyłam na zniewolenie
tych ludzi, na ich szamotanie się ze sobą jakby chcieli się z czegoś
uwolnić ... tak jakby byli spętani grubymi łańcuchami ... w moim sercu
obudziło się pragnienie: jak dotrzeć do ich ziarna, jakim sposobem
rozwalić te grube skorupy, które go otaczają? Moje serce płakało bo
wiedziało, że nie jest łatwo wyzwolić tą iskrę bez człowieka
przyzwolenia.
My ludzie jesteśmy czymś więcej niż tylko ziemskim bytem, stopniem
naukowym, naszą religią, zostaliśmy powołani przez Wielkiego Stwórcę
ale żyjąc na Ziemi przykryliśmy cieniem naszą iskrę, mało tego
otoczyliśmy ją potężnym murem i grubą warstwą ciemności... i nic
dziwnego, że nie możemy się w tych warunkach odnaleźć.
Wiadomo, że na ludzkie niepohamowane zachcianki, w dodatku które
niszczą terytorium innej osoby musi być jakaś dyscyplina, aby
chronić prawa dręczonej osoby. Należy okiełznać zwierzęcą naturę
bezwzględnej jednostki, która manifestuje swoją indywidualność poprzez
przemoc.
Być indywidualistą na drodze duchowej, znaczy żyć w duchu, wycofać
do granic możliwości własne ego. Cofanie ego jest niezbędnym
warunkiem świadomego życia - świętego życia. Dopiero wówczas możemy
funkcjonować jako słudzy Boży, kanały Miłości.
Na szczęście, dzisiaj już większość ludzi rozumie, przynajmniej
intelektualnie, że egoizm jest korzeniem całego zła. W dodatku
stosowany w życiu codziennym niszczy nasze zdrowie.
Największa duma przychodzi w człowieku przed jego upadkiem, tak
mówią mądrzy ludzie, a dzisiaj ludzie bywają mocno zaskoczeni kiedy
wykonują ślepo polecenia ego, w dodatku dla własnych korzyści a tu
im wszystko upada pomimo ich najlepszych starań. I nie ma to
znaczenia, czy odbywa się to w życiu materialnym czy duchowym, gdzie
duchowość ma charakter rutynowy. Obecna tzw. duchowość religijna
jest kolejnym środkiem do osiągnięcia egoistycznych celów. Niemal
każda religia została dostosowana aby służyć egoizmowi. Podobnie
jest z większością uzdrowicieli i innych uduchowionych osób, które
trzymają w garści duchowe biznesy. I każdego dnia możemy zobaczyć
zachęcające reklamy: "otrzymasz duchowe inicjacje, otworzę ci czakry,
kundalini, oczyszczę aurę, powiem ci twoje reinkarnacje, zapytam
anioła, Jezusa ... itd ... wybierz co chcesz, jedynie za 100 zł".
A prawdziwa duchowość polega na własnej kapitulacji a nie
narcystycznym samodoskonaleniu. Prawdziwe życie duchowe nie jest
samolubne, wyrachowane. Duchowy sukces w niczym nie przypomina
ziemskiego sukcesu. Duchowość to rozwiązanie problemu z własnym ego
a nie zaspakajanie go według jego pragnień.
I także uduchowieni, którzy idą przez życie ze słowem „miłość” na
ustach, nie potrafią być bezinteresowni, tak naprawdę są
wielkimi egocentrykami, dbający przede wszystkim o własny biznes.
Dla wielu słowo miłość to tylko taki duchowy makijaż ze skłonnością
do brania i nie ma w tym boskiego impulsu życia.
Prawdziwa duchowość nie jest łatwa, Wielka Perła nie jest też tania
... jest bardzo kosztowna i bolesna ... zbyt długo i wytrwale człowiek
musi na nią pracować, a to nie ma nic wspólnego ze sfałszowanym
życiem Bożym.
Bezinteresowność to jest forma wyższego ludzkiego umysłu, gdzie
wszystkie osobiste śmieci zostały już wyrzucone i przegoniony na 4
wiatry.
Bezinteresowność to służba dla Boga a nie dla korzyści własnych, to
jest dokładnie przeciwieństwem tego co zawsze robi ego.
cdn...
29 Mar. 2012
WIESŁAWA
|