KRYZYS DUCHA

CIAŁO I DUSZA
(CZĘŚĆ 1)
LINK! DO CZĘŚCI 2

Czyż to nie moc duszy utrzymuję formę ciała?

Człowiek: ciało i dusza to jeden system, żywa istota... a odłączenie od ciała jej energetycznego kabla - duszy czyni ciało martwym. Odłączenie duszy może być spowodowane traumatycznymi wydarzeniami - wypadek, nagła śmierć... i wszystko to co nagle spowoduje przecięcie życiowej energii i jej mocy, zadziała tak, że przerwana zostaje jedność: ciało - duch. I bywa, że w ciele jest częściowo utracona dusza, ciało cierpi z powodu wyczerpania energii np w przypadku ciężkich chorób.

Nie łatwo uzdrowić ciało, kiedy to nie nadąża za jego duszą, kiedy lekarz - uzdrowiciel nie widzi wewnętrznego życia człowieka... tacy specjaliści mogą nawet całkowicie zagubić duszę, a ta może już nigdy nie wrócić. Dobry lekarz - uzdrowiciel szuka ucisku na sercu, na umyśle... stara się przywrócić duszy oddech.

Wszyscy mamy duszę, wszyscy jesteśmy wypełnieni wyjątkowymi emocjami i wrażliwością, które określają nas w bardzo intymny sposób. Lecz niestety wiele ludzi zatwardza własne serca i tracą kontakt z tym co w nas najpiękniejsze, niepowtarzalne. Wszyscy mamy rozum, który prowadzi do logicznego myślenia, działania i do serca, które reaguje na nasze nastroje. Bóg dał nam piękno i prosił abyśmy żyli w tym pięknie. Niestety, my strąciliśmy ten piękny kontakt i tylko rozczarowujemy Boga sobą... a nasz piękny duch staje się bardziej ołowiany.

Bóg tchnął w nas radość, szczęście, miłość ale my ludzie nie umiemy tego szanować. Człowiek coraz rzadziej potrafi ukorzyć się do Boskiej wielkości... nawet nie umiemy poszanować doskonałości własnego ciała... bo naprawdę jest ono cudowne i potrafi czynić cuda. Ale musimy umieć utrzymać związek własnej duszy z Bogiem, wyrazić naszą miłość do siebie, do bliźnich, szacunek do Boga. Uduchowienie jest tym co istnieje w nas i wokół nas, to nasza relacja z Bogiem... i każdy z nas ma swoją osobistą podróż.

Bóg posiał nas ze swojego niezniszczalnego materiału siewnego i kazał kochać się wzajemnie głęboko z serca, to miłość wznosi człowieka duszę.

Człowieka tożsamość to jego nieśmiertelna dusza... a dusza człowieka jest niczym słońce, kiedy jego ciało zostaje oświecone. Dusza może odkryć prawdziwość rzeczy, przeniknąć tajemnicę istnienia. Wszystkie nauki, mądrość, cuda pochodzą z inteligencji duszy. Ale musimy oczyścić lusterka naszych serc i umysłów poprzez poprawę naszego zachowania, pokonania trudności, zdobywanie mądrości, modlitwę, medytację i służenie ludzkości... a nie bosowanie z batem w dłoni.

Kiedy ciało ma w sobie żywego i dobrego ducha wówczas przynosi człowiekowi dobre owoce i stajemy się Boskim drzewem. Pisałam już o tym dużo wcześniej, człowiek składa się z 4 zasadniczych powłok... z ciała fizycznego, eterycznego, astralnego i duchowego/ego. Ten podział pozwala nam na głębsze zrozumienie zjawiska choroby. Dusza/ego ma główny wpływ na naszą krew, ciało astralne na układ nerwowy, eteryczne na system hormonalny... a to wszystko, każda harmonia lub zakłócenie objawi się nam w ciele fizycznym. I tak musimy patrzeć na choroby. Każdy kto ma wiedzę na temat duszy człowieka wie, że to od niej zależy stan ciała fizycznego, w którym ona mieszka. Wiemy, że człowiek to także ilość i rodzaj jego doświadczeń, które wpływają na jego uczucia, namiętności, instynkty, pragnienia.

Człowiek to również wielki marzyciel... ciągle do czegoś tęskni albo czegoś nieustannie się boi, często jest z siebie niezadowolony, nie ma możliwości zaspokojenia własnych pragnień... czym mniej przyjemności czerpie ze świata zewnętrznego tym więcej przebywa w świecie ducha i zyskuje więcej tego co zwiemy - duchowe. To Jezus nas uczył: o wejściu do świata duchowego i Królestwa Niebieskiego... wówczas idziemy naprzód. Kiedy bardziej skłaniamy się do świata materialnego idziemy do tyłu, jesteśmy bardziej na planie fizycznym.

W świecie fizycznym ludzie mocniej się ranią co utrudnia ich duchowy rozwój, słabnie siła duszy, wzrasta ego, nie umieją znaleźć swojego przeznaczenia, wewnętrznej mądrości a tym bardziej usunąć swoje przeszkody. Te wszystkie procesy odbijają się na duchowym świecie, dusza nie ma już siły i ochoty na nowe wyzwania, cierpi... a przecież, kiedy się rodziła była dostatecznie silna i idealna, odpowiedzialna, zdolna pokonać wszystkie problemy. Niestety pod wpływem ciężarów życia pojawiają się opory w człowieka umyśle, zmienia się skład chemiczny mózgu a w związku z tym pojawiają się ułomności psychiczne... ponieważ dusza nie jest wystarczająco silna aby przezwyciężyć niektóre rzeczy w ciele fizycznym. I to nie jest już tajemnicą, że taki konflikt wewnętrzny i zewnętrzny objawi się chorobą.

Co zrobić aby ciało i duszę doprowadzić do równowagi?

Musimy ustawić nasze siły w ruchu, wprowadzić w życie czyn, nie wolno nam pozostawać biernym. Czyn daje nam szansę, dusza stara się coś zrobić, nawet kiedy już organ został zniszczony próbuje go przebudować. Dusza ma w sobie moc do tworzenia narządów... póki co czynią to bardzo silne dusze, które potrafią dzięki własnej świadomości wykorzystać większy potencjał mózgu. We wszystkich religiach znany jest proces niszczenia i odbudowy. Dotyczy to wszystkich ludzi a nie tylko człowieka jako jednostki w dodatku z wybranej religii, jest to tylko kwestia czasu i poszerzenia się naszej świadomości.

Toteż powinniśmy traktować choroby jako proces, który sprawia, że człowiek staje się zdolny do pokonania większych wyzwań. Ale aby do takiego stanu dojrzeć trzeba się wiele uczyć, pracować nad sobą... a nam ludziom niestety daleka do tego droga... musimy się jeszcze nie raz narodzić i przewartościować własne wartości. Wielkie moce można posiadać z poprzednich wcieleń, które w tym momencie życia zostały uruchomione, np kiedy zmagamy się z ciężką chorobą... bo to co w nas jest już otworzone, to co zyskujemy nigdy się już nie cofnie, poszerza się nasze pole świadomości i jest już mocno w nas zakorzenione.

Umiera tylko to co jest śmiertelne, co niszczyło nas i nasz organizm. Kiedy umrze i rodzi się jako nowe może tylko wzrastać. Ludzie nie wiedzą lub nie mogą zrozumieć, że czasem wielka choroba to nasze potężne przebudzenie... rujnowane są stare, nie do pokonania blokady, które hamują nasz duchowy rozwój. Nagle wybucha ciężka choroba a przezwyciężenie tej choroby wprowadza całkowicie nowy impuls, uwalniają się blokady i o dziwo... naprawiają się organy... co my ludzie nazywamy cudem. I niekoniecznie musi tu nastąpić duchowe oświecenie, może to być inny ważny proces.

Już w starożytności szukano kluczy aby odblokować ukryte mechanizmy choroby. Starożytni rozumieli jak nasze emocje mogą wywołać patologiczne zaburzenia w naszym fizycznym ciele. Ważna była dla starożytnych lekarzy równowaga między ciałem i umysłem... co do tej pory jest bardzo istotne dla naturalnych chińskich lekarzy. W chińskiej medycynie równowaga pomiędzy różnymi elementami ma niezmierne znaczenie. Już Hipokrates pisał o czterech "humorach" w ciele, jeśli one będą w dysharmonii wystąpi choroba.

W zdrowiu człowieka ważny jest także jego temperament - przez starożytnych określany jako: krwisty, choleryczny, flegmatyczny i melancholijny. To temperament człowieka nadaje ciału jego cielesną konstytucję, na której opiera się współczesna patologia. Hipokrates twierdził, że ludzie hałaśliwi, niesprawiedliwi, niespokojni są oszalali z powodu nadmiaru żółci. Depresje, lęki, chaotyczne zachowanie świadczy, że taka osoba ma w sobie dużo żalu, smutku, boi się nowości... do tej grupy przypisano także ludzi z padaczką. Nawet ukryta miłość może dać impuls do ciężkiej choroby. To są wszystko wielkie perturbacje duszy co silnie odbija się na naszym zdrowiu fizycznym. Choroby również mają swoje początki w zimnie i gorącu, kiedy zostanie zachwiana równowaga temperatury w ciele. W człowieku na każdym jego poziomie powinna być równowaga a wówczas ciało dokona samo cudownej przebudowy.

Dziś nasze emocje zostały oddzielone od choroby. Lekarzy bardziej interesują tkanki i komórki, bakterie i wirusy. Dobry lekarz szuka fizjologicznego i patologicznego powiązania między emocją a chorobą. To przede wszystkim nasz układ nerwowy, który jest niezwykle skomplikowany i jego nieznane nam do końca funkcje są siedliskiem wszelkich naszych zaburzeń. To emocje doprowadzają do nerwic i zmian w naszym fizycznym ciele. Nerwice to osłabienie całego organizmu... toteż pojawią się w naszym ciele fizycznym różne stany zapalne (to wówczas uruchamiają się bakterie i wirusy).

Choroba - zakłócony stan równowagi w czterech ciałach człowieka... który może być również spowodowany wtargnięciem w nasze pola toksycznych substancji, które zaburzają homeostazę układu nerwowego... objawiają się różnymi symptomami: bólami głowy, zaburzeniami pamięci, innymi objawami neurologicznymi, zaburzonym funkcjonowaniem mózgu, a to wszystko wpływa na świat naszych nastrojów lub zachowań. To, że w ostatnich latach rozwinął się na świecie proceder zatruwania ludzkich organizmów już nie trzeba nikomu udowadniać, ktoś świadomie chce wywołać w nas takie nastroje. W naszych środowiskach mamy coraz więcej substancji toksycznych, co oczywiście świadczy o tym, że kto nam to robi dobrze zna prawdziwą fizjologię człowieka, nie tylko jego ciała ale i duszy. W naszym środowisku mamy coraz więcej metali ciężkich, pestycydów, plastyfikatorów, które zaburzają nam gospodarkę hormonalną... podobnie działa na nas smog elektryczny emitowany z naszych urządzeń elektronicznych.

Dzisiaj takie stany jak depresja występują pandemicznie... i czymże jest naprawdę ta depresja? To tylko ciemność naszej duszy, która próbuje w niewytłumaczalnym bólu brnąć w "górę" z czarnych piekielnych głębin. I nie naśmiewaj się jeden z drugim z takiego stanu człowieka tylko próbuj to zrozumieć co przeżywają osoby, które odbywają podróż w otchłań duszy i z powrotem, bo jak do tej pory jest to najmniej zrozumiały temat przez człowieka. Dzisiaj to depresja jest tą wyniszczającą pandemią z jaką ludzkość zmagała się kiedykolwiek, niestety jest to temat tabu.

Ktoś nas celowo umieszcza w złym nastroju, pogrąża w toksycznych mgłach w celu ukształtowania nas po swojemu... a później wmawiają nam, że jesteśmy szaleni i osadzają w szpitalach psychiatrycznych.

Nasze emocje bywają chwilowe... lecz nastroje, które raz wykiełkują potrafią długo nie zwiędnąć, są trudniejsze do uporządkowania niż zwykłe emocje. Nastroje potrafią dać nam początek choroby psychicznej, oddziaływują na ukryte świadomości, hormony stresu lub układu odpornościowego i spychają nas na ciemną stronę życia.

Nastroje skłócają całe grupy ludzi, narody... ponieważ swoimi zabetonowanymi mózgami próbują wcielić w nasze życie, organizmy swoje poglądy... udowadniają nam, że to ich wnętrza i rozumy są bogatsze... i spróbuj się takim ludziom sprzeciwić... urządzą ci z życia piekło.

Stany depresyjne działają wyniszczająco, zniekształcają myślenie... bywają także stany depresyjne biorące swój początek w naszych traumach np: gwałty, przemoc itd - nasiono zła.

Nasze emocje np radość, miłość mogą mieć pozytywny wpływ na nasze długoterminowe nastroje, działają budująco - to miłość jest tym materiałem siewnym, sprawia, że nasz zły nastrój rozpływa się.

Depresja to ciemnica, brak w nas światła, kiepskie pożywienie... a dziś spędzamy większość życia przy sztucznych żarówkach a pożywiamy się hamburgerami, a to wszystko powoduje w nas zmiany nastroju... to wszystko wpływa na nasze formowanie się naszej nowej tożsamości.

Już w świetle tych skromnych informacji możemy śmiało powiedzieć, że czego doświadczamy w życiu to się odbije na naszym zdrowiu. A najważniejszą rzeczą jest wiedzieć, że nasze zdrowie to ani zasługa Boga ani demonów... tylko naszej świadomości i szlachetności. Musimy w końcu zrozumieć te rzeczy zanim zaczniemy za swoją chorobę kogokolwiek obwiniać. To sami jesteśmy winni jeśli coś w naszym ciele nie jest zrównoważone... tak w prawo jak i w lewo... musimy być w harmonii.

cdn...

Vancouver
12 May 2015

WIESŁAWA