CUDA

ODMIENIONE ŻYCIE
(CZĘŚĆ 7)
LINK! DO CZĘŚCI 6

LINK! DO CZĘŚCI 8

 

Był to dla mnie ogromny stres, gdyż wszyscy najbliżsi z rodziny zebrali się u brata Johnnego, Jana aby mnie poznać. Ja aby dodać sobie odwagi przygotowałam na to spotkanie pyszne ciasto snickersa, którym podbiłam serca wszystkich. Wszyscy najbliżsi Johnnego znali mnie tylko z opowiadań, ale przywitali mnie bardzo ciepło. Inga żona Brata Johnnego przygotowała wspaniałego grilla z ogromną ilością jedzenia i picia. Wszyscy mówili po angielsku więc nie odczuwałam żadnych barier. Tego dnia ucztowaliśmy bardzo długo i późno w nocy wróciliśmy szczęśliwi do domu.

Oboje przestaliśmy rozmawiać o moim powrocie do domu bo ja radziłam sobie coraz lepiej a gdy widziałam w oczach ukochanego jak bardzo mu na tym zależy dawałam z siebie wszystko. Porządki w domu, przystosowywanie mieszkania i rehabilitacja. Bez problemu dostaliśmy potrzebny mi chodzik do chodzenia od mamy Ingi. Byłam bardzo zmęczona bo jeszcze od czasu kiedy nie chodziłam nigdy nie prowadziłam tak aktywnego życia. Zmęczona i ogromnie szczęśliwa, gdy sama mogłam wyjść do ogrodu zerwać kwiaty. Z dnia na dzień nasza miłość kwitła i oboje zdecydowaliśmy, że chcemy aby tak zostało. Niestety wakacyjny urlop Johnnego dobiegał końca a czas pracy i bycia poza domem miał zaczynać się od 7.30 rano z przerwą na lunch o 14.30 i powrotem do domu o 18.30. Praktycznie cały dzień sama. Na moją próbę jednego dnia wysłałam ukochanego z domu aby sprawdzić się czy sama dam radę. To był egzamin dla mnie, który zdałam na piątkę.

I tak minęły wakacje. Wakacje, które już całkowicie odmieniły moje życie. Poruszając się na wózku inwalidzkim sprzątałam, gotowałam, robiłam zakupy i powolutku zamieniałam kawalerski dom ukochanego w przytulne gniazdko. Kosztowało to z jego strony bardzo dużo wyrzeczeń, jak np. ulubiona kolekcja samochodów Ferrrari i McLaren powędrowała z salonu na górę, ulubiony plakat Jean Alesi zmienił po 20 latach swoje miejsce. Oboje musieliśmy zmienić swoje dotychczasowe życie.

Ogromną radość sprawiła nam wiadomość o kolejnej rehabilitacji w listopadzie w Bydgoszczy. Byliśmy bardzo z tego powodu szczęśliwi a ja podwójnie, gdyż na wszystkie moje modlitwy szybko dostałam odpowiedź. Wszystko działo się jakby za pozwoleniem Pana Boga. Okres czasu do listopada bardzo szybko mi minął a jadąc na rehabilitacje tym razem jechałam silniejsza i wiedząc, że nie jadę tam tylko dla siebie!

Tym razem za cel postawiłam sobie opuścić szpital na własny nogach. Po 6 tygodniach ciężkiej pracy nadszedł ten dzień. Nigdy nie zapomnę łez płynących z oczu ukochanego, gdy samodzielnie udało mi się wyjść z pokoju szpitalnego i przejść całym holem na zewnątrz! Wracaliśmy do domu bardzo szczęśliwi! Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia zaplanowaliśmy spędzić w Polsce. Były pierwsze Święta bez mojego taty i byliśmy tam potrzebni. Święta były pełne smutku i zarazem radości bo z nowym członkiem rodziny synkiem mojego brata Łukasza, który otrzymał na chrzcie imię po moim tacie Wojtek. Widocznie taka już jest kolej życia, że jedno odchodzi a drugie przychodzi.

Teraz oczekuje na kolejną rehabilitacje. Planujemy z Johnnym rozbudowę domu a nadchodzące wakacje chcemy aby nas odwiedzili najpierw mój ukochany brat z żoną i dziećmi a potem mama, której taki przyjazd do mnie na pewno jest potrzebny. Częściej poruszam się na wózku niż w ortrezach bo jestem szybsza, ale pracuję nad tym aby pewnego dnia z niego wstać na własne nogi. Głęboko wierzę, że Pan Bóg mi na to pozwoli i wysłucha moich modlitw. Bo on wie, że ja jestem teraz bardzo szczęśliwa i oprócz sprawności i zdrowia nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia. Przecież dostałam od Niego najwspanialszą najczystszą miłość jaka może istnie. Miłość, która mnie unosi miłość, która całkowicie odmieniła moje życie.

DZIĘKUJĘ CI PANIE BOŻE!

Specjalne podziękowania dla:

Mojej mamy, która walczyła o moje życie jak lwica. Mojego taty, który był najlepszym tatą jakiego mogłam mieć. Wiesi mojej ukochanej przyjaciółki, której zawdzięczam tak wiele. Mojego ukochanego brata Łukasza, który sprawiał, że się śmiałam, gdy cierpiałam i, który nieświadomie podarował mi miłość Mojego ukochanego Johnnego i jego czystą miłość, która mnie uskrzydla. Jana i Inge, którzy sprawiają, że czuje się tak dobrze. Doktora Radziszewskiego, który przyjął mnie do szpitala i sprawił, że stanęłam na nogi. Hani Radziszewskiej, która jest moją powierniczką i przyjaciółką. Doktor Hani Nogat-Kostrzewa i całemu personelowi szpitala wojskowego  w Bydgoszczy. Specjalne podziękowania dla Ani i Marcina, moich przyjaciół w Holandii, którzy są mi bardzo bliscy i pomocni.

Kontakt ze mną:
aga.skol@gmail.com

Agnieszka
15 marca 2008

Agnieszko bardzo Cię podziwiam,
życząc uśmiechu na twarzy każdego dnia,
podziwiam za ogrom wiary i siły woli.

Taki bagaż doświadczeń (dla czytającego) dodaje otuchy i wiary, że mimo czarnych chmur nadchodzi dzień, że zaświeci słońce. Potrzebne są ludziom takie doświadczenia innych, ponieważ sami stając w konfrontacji z jakąś tragedią pamiętamy, że są inni, którzy mimo dramatu, odnaleźli jednak siłę i wolę walki oraz, że jednak można przezwyciężyć to co na początku nas "zabija."

Bóg posługuje się samotnością by nauczyć ludzi poczucia wspólnoty z innymi. Posługuje się gniewem by pokazać nam jak wielkie jest dobrodziejstwo spokoju. Bóg posługuje się ciszą by wzbudzić w nas odpowiedzialność za słowa. Chorobami przywołuje błogosławieństwo, jakie niesie nam zdrowie. Bóg przywołuje śmierć by podkreślić i pokazać nam wagę życia.

Często jest tak, że opuszcza nas wiara, bywają chwile, że znikąd nie widzimy nadziei. Wtedy rodzi się w nas pytanie: - czy mój wysiłek jest cokolwiek wart? ale nie słychać znikąd odpowiedzi.

Każdy musi szukać odpowiedzi w sobie, w swoim sercu. Jezus przeżywał podobny etap w swoim życiu, by móc dotrzeć do swego człowieczeństwa. "Niech mnie ominie ten kielich" - powiedział Jezus On także utracił wiarę i odwagę, lecz się nie poddał, szedł dalej. Tak każdy z nas idzie czasami przed siebie bez wiary, ale idzie i wiara w nim odżywa.

AMMY

Agnieszko,
jesteś błogosławiona,
Twoje prośby zostały wysłuchane przez Boga.
Twoje stare życie umarło.

Chociaż spędziłaś dużo dni w mroku
to jednak narodziłaś się od nowa.
Dostałaś WIELKI DAR
- Miłość Żywego Boga,
dał ci moc i stale cię wzmacnia.

I oto Twoja historia,
przeżyłaś wiele
ale udowodniłaś swoją potężną wiarą
..., że niemożliwe stało się rzeczą możliwą!

Dlatego módlmy się nieustannie
... Ojcze, któryś jest w niebie
- Ojcze Życia i Dawco Miłości...


Módlmy się za cały świat i za każdego człowieka,
który podobnie jak Agnieszka szuka dzisiaj dla siebie ratunku,
za wszystkich ludzi, za wszystkie narody, różne kultury i rasy.

I przekazuję słowa Jezusa:

Pokój zostawiam wam,
pokój wam daję
nie tak jak daje świat,
ja wam daję ...

(Ew. Jana 14:27)

Tą drogą dziękuję wszystkim, którzy przez długie miesiące wspierali Agnieszkę swoimi modlitwami I proszę abyście nie spoczywali, nadal razem trwajmy w modlitwie.

Zespół Rose of Sharon