Był to dla mnie ogromny stres, gdyż wszyscy najbliżsi z rodziny
zebrali się
u brata Johnnego, Jana aby mnie poznać. Ja aby dodać
sobie odwagi przygotowałam
na to spotkanie pyszne ciasto snickersa,
którym podbiłam serca wszystkich. Wszyscy najbliżsi Johnnego znali
mnie tylko z opowiadań, ale przywitali mnie bardzo ciepło. Inga
żona
Brata Johnnego przygotowała wspaniałego grilla z ogromną ilością
jedzenia i picia. Wszyscy mówili po angielsku więc nie odczuwałam
żadnych barier. Tego dnia
ucztowaliśmy bardzo długo i późno w nocy
wróciliśmy szczęśliwi do domu.
Oboje przestaliśmy rozmawiać o moim powrocie do domu bo ja radziłam
sobie
coraz lepiej a gdy widziałam w oczach ukochanego jak bardzo mu
na tym zależy
dawałam z siebie wszystko. Porządki w domu,
przystosowywanie mieszkania i rehabilitacja. Bez problemu dostaliśmy
potrzebny mi chodzik do chodzenia od mamy Ingi. Byłam bardzo
zmęczona bo jeszcze od czasu kiedy nie chodziłam nigdy nie
prowadziłam tak aktywnego życia. Zmęczona i ogromnie szczęśliwa, gdy
sama mogłam wyjść do ogrodu zerwać kwiaty.
Z dnia na dzień nasza miłość kwitła i oboje zdecydowaliśmy, że
chcemy aby tak zostało. Niestety wakacyjny urlop Johnnego dobiegał
końca a czas pracy i bycia poza domem
miał zaczynać się od 7.30 rano
z przerwą na lunch o 14.30 i powrotem do domu o 18.30. Praktycznie
cały dzień sama. Na moją próbę jednego dnia wysłałam ukochanego z
domu
aby sprawdzić się czy sama dam radę. To był egzamin dla mnie,
który zdałam na piątkę.
I tak minęły wakacje. Wakacje, które już całkowicie odmieniły moje
życie.
Poruszając się na wózku inwalidzkim sprzątałam, gotowałam,
robiłam zakupy
i powolutku zamieniałam kawalerski dom ukochanego w
przytulne gniazdko. Kosztowało
to z jego strony bardzo dużo
wyrzeczeń, jak np. ulubiona kolekcja samochodów Ferrrari
i McLaren
powędrowała z salonu na górę, ulubiony plakat Jean Alesi zmienił po
20
latach swoje miejsce. Oboje musieliśmy zmienić swoje
dotychczasowe życie.
Ogromną radość sprawiła nam wiadomość o kolejnej rehabilitacji w
listopadzie
w Bydgoszczy. Byliśmy bardzo z tego powodu szczęśliwi a
ja podwójnie, gdyż na
wszystkie moje modlitwy szybko dostałam
odpowiedź. Wszystko działo się jakby za pozwoleniem Pana Boga. Okres
czasu do listopada bardzo szybko mi minął a jadąc
na rehabilitacje
tym razem jechałam silniejsza i wiedząc, że nie jadę tam tylko dla
siebie!
Tym razem za cel postawiłam sobie opuścić szpital na własny nogach.
Po 6 tygodniach ciężkiej pracy nadszedł ten dzień. Nigdy nie zapomnę
łez płynących
z oczu ukochanego, gdy samodzielnie udało mi się wyjść
z pokoju szpitalnego i przejść całym holem na zewnątrz!
Wracaliśmy do domu bardzo szczęśliwi! Nadchodzące Święta Bożego
Narodzenia zaplanowaliśmy spędzić w Polsce. Były pierwsze Święta bez
mojego taty i byliśmy tam potrzebni. Święta były pełne smutku i
zarazem radości bo z nowym członkiem rodziny synkiem mojego brata
Łukasza, który otrzymał na chrzcie imię po moim tacie Wojtek.
Widocznie taka już jest kolej życia, że jedno odchodzi a drugie
przychodzi.
Teraz oczekuje na kolejną rehabilitacje. Planujemy z Johnnym
rozbudowę domu a nadchodzące wakacje chcemy aby nas odwiedzili
najpierw mój ukochany brat z żoną i dziećmi a potem mama, której
taki przyjazd
do mnie na pewno jest potrzebny.
Częściej poruszam się na wózku niż w ortrezach
bo jestem szybsza, ale
pracuję nad tym aby pewnego dnia z niego wstać na własne nogi.
Głęboko wierzę, że Pan Bóg mi na to pozwoli i wysłucha moich modlitw.
Bo on wie, że
ja jestem teraz bardzo szczęśliwa i oprócz sprawności i
zdrowia nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia. Przecież
dostałam od Niego najwspanialszą najczystszą miłość jaka może
istnie. Miłość, która mnie unosi miłość, która całkowicie odmieniła
moje życie.
DZIĘKUJĘ CI PANIE
BOŻE!
Specjalne podziękowania dla:
Mojej mamy, która walczyła o moje życie jak lwica.
Mojego taty, który
był najlepszym tatą jakiego mogłam mieć.
Wiesi mojej ukochanej przyjaciółki,
której zawdzięczam tak wiele.
Mojego ukochanego brata Łukasza, który sprawiał,
że się śmiałam,
gdy cierpiałam i, który nieświadomie podarował mi miłość
Mojego ukochanego Johnnego i jego czystą miłość, która mnie
uskrzydla.
Jana i Inge, którzy sprawiają, że czuje się tak dobrze.
Doktora Radziszewskiego, który przyjął mnie do
szpitala i sprawił,
że stanęłam na nogi.
Hani Radziszewskiej, która jest moją powierniczką
i przyjaciółką.
Doktor Hani Nogat-Kostrzewa i całemu personelowi szpitala wojskowego
w Bydgoszczy. Specjalne podziękowania dla Ani i Marcina,
moich
przyjaciół w Holandii, którzy są mi bardzo bliscy i pomocni.
Kontakt ze mną:
aga.skol@gmail.com
Agnieszka
15 marca 2008
Agnieszko bardzo Cię podziwiam,
życząc uśmiechu na twarzy każdego dnia,
podziwiam za ogrom wiary i siły woli.
Taki bagaż doświadczeń (dla
czytającego) dodaje otuchy i wiary,
że mimo czarnych chmur nadchodzi dzień, że zaświeci słońce.
Potrzebne
są ludziom takie doświadczenia innych,
ponieważ sami stając w konfrontacji z jakąś
tragedią pamiętamy,
że są inni, którzy mimo dramatu, odnaleźli jednak siłę i wolę
walki
oraz,
że jednak można przezwyciężyć to co na początku nas "zabija."
Bóg posługuje się samotnością
by nauczyć ludzi poczucia
wspólnoty z innymi.
Posługuje się gniewem
by pokazać nam jak wielkie
jest dobrodziejstwo spokoju.
Bóg posługuje się ciszą
by wzbudzić w nas
odpowiedzialność za słowa.
Chorobami przywołuje błogosławieństwo, jakie
niesie nam zdrowie.
Bóg przywołuje śmierć by podkreślić i pokazać nam wagę życia.
Często jest tak, że opuszcza nas wiara,
bywają chwile, że
znikąd nie widzimy nadziei.
Wtedy rodzi się w nas pytanie:
-
czy
mój wysiłek jest cokolwiek wart?
ale nie słychać znikąd odpowiedzi.
Każdy musi szukać odpowiedzi w sobie, w swoim sercu.
Jezus przeżywał podobny etap w swoim życiu,
by móc dotrzeć do swego człowieczeństwa.
"Niech
mnie ominie ten kielich" - powiedział Jezus
On także utracił wiarę i odwagę, lecz się nie poddał, szedł dalej.
Tak każdy z nas idzie czasami przed siebie bez wiary,
ale idzie i wiara w nim odżywa.
AMMY
Agnieszko,
jesteś błogosławiona,
Twoje prośby zostały wysłuchane przez Boga.
Twoje stare życie umarło.
Chociaż spędziłaś dużo dni w mroku
to jednak narodziłaś się od nowa.
Dostałaś WIELKI DAR
- Miłość Żywego Boga,
dał ci moc i stale cię wzmacnia.
I oto Twoja historia,
przeżyłaś wiele
ale udowodniłaś swoją potężną wiarą
..., że niemożliwe stało się rzeczą możliwą!
Dlatego módlmy się nieustannie
... Ojcze,
któryś jest w niebie
- Ojcze Życia i Dawco Miłości...
Módlmy się za cały świat i za każdego człowieka,
który podobnie jak Agnieszka szuka dzisiaj dla siebie ratunku,
za wszystkich ludzi, za wszystkie narody, różne kultury i rasy.
I przekazuję słowa Jezusa:
Pokój zostawiam wam,
pokój wam daję
nie tak jak daje świat,
ja wam daję ...
(Ew. Jana 14:27)
Tą drogą dziękuję wszystkim,
którzy przez długie miesiące
wspierali Agnieszkę swoimi modlitwami
I proszę abyście nie spoczywali,
nadal razem trwajmy w modlitwie.
Zespół
Rose of Sharon
|