Autentyczna historia, która zdarzyła się na Węgrzech w roku
1987.
Bardzo wierzyła w Boga. Tak się złożyło,
że jej nauczycielką była zatwardziała
ateistka o poglądach
komunistycznych.
Znała upodobania Angeliki i zawsze jej dokuczała.
Któregoś dnia przed Bożym Narodzeniem udowadniała wszystkim
dzieciom
w klasie jaka
to wielka bzdura wierzyć w ogóle w Jezusa
i w Jego narodzenie. Podważała istnienie Boga.
Klasa milczała, ale Angelika znana ze swojego uporu twierdziła
swoje, że Jezus się narodził
i, że istniał naprawdę.
Nauczycielka chciała ośmieszyć Angelikę i zrobiła mały
test.
Wysłała ją na korytarz a później prosiła klasę
aby ją głośno przywołali
z powrotem.
Angelika wróciła do klasy.
Nauczycielka z wielką ironią powiedziała,
że Angelika wróciła bo naprawdę istnieje i słyszy, że się
ją woła.
"A teraz - rzekła -
spróbuj zawołać dzieciątko
Jezus...
zobaczymy czy przyjdzie?
Angelika z wielką wiarą podjęła to wyzwanie
i głośno przywoływała
małego Jezusa.
Ale wokół była cisza.
Więc zwróciła się do klasy i z wielkim
entuzjazmem
wszyscy razem przywoływali Jezusa.
Nauczycielka miała zadowolona
minę i wielką satysfakcję,
że test się udał.
A tu nagle drzwi otworzyły się z hukiem
i do
klasy wtoczyła się wielka biała kula.
Po chwili przed klasą stanął mały chłopczyk w wieku tych
dzieci,
wyglądem przypominał Jezuska.
Dzieci cieszyły się bardzo i rozpoczęły
z nim zabawę.
Biedna nauczycielka znalazła się w szpitalu
psychiatrycznym,
dodatkowo nękana przez wszystkie czynniki komunistyczne,
kiedy próbowała udowodnić, że jednak zdarzyło się to
naprawdę.
Nigdy nie wróciła już do swojej równowagi psychicznej.
Zawsze powtarzam,
Uważaj na swoje słowa i życzenia ...
a szczególnie na te nafaszerowane ironią.
Bo one jak bumerang mogą wrócić
i mocno walnąć w głowę.
WIESŁAWA |